IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Wielka Sala

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
AutorWiadomość
Samuel Fox
Samuel Fox
Liczba postów : 30
Data przyłączenia : 23/12/2016

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptyNie Sty 15, 2017 5:47 pm

- Erci, nie daj się ponieść emocjom. Takie sytuacje, ich nagromadzenie, mogą sprawić, że popełnisz najgorszy błąd w całym swoim życiu….umrzesz. – Przyznał, odprowadzając wzrokiem odchodząca pakę dzieciaków. Uspokoił się odrobinę, stał w otoczeniu przyjaciół, był bezpieczniejszy tak samo jak oni – w grupie (kupie) siła i to powinien wiedzieć każdy czarodziej. Powinien, ponieważ Eric właśnie się od nich oddalił. – Nie martw się Rian, nie zamierzam Was zostawić – powiedział z mocą. Był gotów bronić swoich przyjaciół, jeśli tylko zaszłaby taka potrzeba, to oddałby za nich życie. – Mam na uwadze, gdzie jest ten kretyn – młody gryfon po raz pierwszy użył tego określenia w stosunku do przyjaciela, jakim był Eric – dlatego chciałbym mieć prośbę – obrócił różdżkę w dłoni – jeśli coś mu się stanie, to proszę, osłaniajcie mnie. Praktykuję magię lecznicza, toteż zrobię wszystko, by nie umarł – przy ostatnim słowie, głos mu wyraźnie zadrżał. – By żadne z Was nie umarło. – Dopowiedział, zaciskając mocno pięści i spoglądając na Riaana oraz Meredith. W tej chwili przeszło mu przez myśl, że to naprawdę dobrze, iż jego różdżka jest taka elastyczna – nie złamie się, nawet jak zawiąże ją w supeł. Dlatego mocne ściskanie również nic jej nie zrobi. – Bariera zaraz padnie, nie zdążą – skomentował wypowiedź puchonki na temat aurorów.
Mimo powagi wypisanej na twarzy oraz jedynie lekko drżących dłoni – Samuel był targany przez co najmniej tuzin emocji, począwszy od obawy, skończywszy na determinacji. Ich nadmiar sprawiał, że na przemiennie było mu zimno oraz gorąco, aż w końcu, uspokoiwszy się trochę – tylko gorąco. Odpiął kolejny guzik z koszuli, ponowie przeczesał rudobrązblond, kręcone włosy, które śmiesznymi loczkami opadały mu na większość czoła i odrobinkę wpadały do oczu.
Bariera się rozpadła, Sam użył protego, gdy jakieś zaklęcie śmignęło w ich stronę. Tarcza odbiła urok, który poleciał gdzieś w stronę ich przeciwników. – Petrificus Totalus – krzyknął, wykonał odpowiedni ruch różdżką i rzucił zaklęcie na jednego z agresorów. Nagle dobiegł ich wzmocniony głos dyrektora. Samuel nie rozumiał dlaczego mieliby to robić, dlatego opuścił różdżkę jedynie do połowy, pozostając w pełnej gotowości. Niebieskooki głośno wciągnął powietrze, słysząc, iż to tylko małe przedstawienie, które miało odwzorować prawdziwy atak. W jednej chwili poczuł niesamowitą ulgę – jego bliskim nic nie groziło, z drugiej jednak strony czuł złość – to wszystko było jedynie farsą, która miała na celu ukazanie im ich własnej słabości. Rozumiał to doskonale, może dlatego tak się złościł – byli słabi, on był słaby, nie mógł nic (oprócz ciągłej nauki, doskonalenia swoich umiejętności) zrobić z tym faktem. – Klub pojedynków? To wszystko tylko cholerne zaproszenie, do cholernego klubu pojedynków? – Gryfon nigdy nie strzępił swojego języka, używając wulgaryzmów, jednak teraz nie myślał aż tak racjonalnie, jak powinien.  
- Ja mam dwa pytania! – wykrzyczał i zbliżył się w stronę dyrektora. – Czy to wszystko było naprawdę potrzebne? Czy nie można było ogłosić, zachęcić nas do wstąpienia do klubu pojedynków w normalny sposób? – Ren wyślizgnął się z jego kieszeni, owinął się wokół jego lewej ręki – A po drugie, kto teraz uspokoi pierwszorocznych? Młodsze roczniki? Są przerażeni, samo powiedzenie, że to tylko sfingowany atak nie wystarczy by zatrzymać te ataki histerii u niektórych, więc jak chce dyrektor to zrobić? – to były ważne pytania, naprawdę. Na pierwsze znał odpowiedź: By pokazać jak bardzo jest niebezpiecznie, i że cała ta sytuacja to nie przelewki, ale co z drugim? Tego nie wiedział, a przez wzgląd na jego wrodzoną, puchońską część serca – nie mógł przejść obok tego tematu obojętnie.
Nathaniel Cole
Nathaniel Cole
Liczba postów : 11
Data przyłączenia : 15/12/2016

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptyPon Sty 16, 2017 7:25 pm

Nie był nawet pewien jak się czuje. Słowa nauczyciela Opieki nad Magicznymi Stworzeniami chociaż nie wyjaśniły mu niczego, chyba trochę go uspokoiły. Bo czy mogło stać się coś złego, kiedy nad bezpieczeństwem uczniów czuwało tak wykwalifikowane grono pedagogiczne? Z drugiej strony nadal dygotał, trudno powiedzieć, czy ze strachu, czy raczej z zimna. No tak, nie zapiął nadal guzików tej cholernej koszuli, a kiedy wreszcie chciał się za to zabrać, poczuł dość silne uderzenie i zachwiał się na nogach, cudem unikając spotkania trzeciego stopnia z twardą posadzką. Już miał odepchnąć tajemniczego agresora, kiedy zdał sobie sprawę z tego, że to nie żadna zakapturzona postać wleciała w niego z impetem. Ba, przeciwnie, był to całkiem przystojny Ślizgon, którego Nathaniel darzył pewną dozą sympatii, mimo że nie potrafił nigdy do końca określić, jakim nastawieniem do niego cechował się sam młody Vane.
- Ta... nie ma sprawy. - Mruknął w odpowiedzi z niemałym opóźnieniem, bo prawdę mówiąc, spodziewałby się po takiej sytuacji zupełnie innych słów. Jakieś "przepraszam" albo "dzięki, że przez Ciebie nie runąłem na ziemię" (mimo że ostatecznie prawie runęli na nią obaj) chyba by się przydało, czyż nie? Inna sprawa, że przedstawicielom domu Węża takie słowa raczej ciężko przechodziły przez gardło, a to, co powiedział Rhys i tak wydawało się przynajmniej pewną namiastką dobrej woli.
- Następnym razem uprzedzaj wcześniej. - Dodał już po chwili z szerszym uśmiechem i śmielszym tonem, spoglądając to na Ślizgona, to na jego szczura. Mimo wszystko, póki co, nie kontynuował rozmowy. Skoncentrował się na poprawieniu swojej już i tak dość mocno pomiętej koszuli i zapięciu chociaż części guzików, by materiał jakoś utrzymał się na jego ramionach. Nie to, żeby był jakimś anorektykiem. Po prostu ta koszula była na niego o rozmiar za duża, czym oczywiście Nate nie bardzo się przejął, kiedy próbował jak najprędzej opuścić swoje dormitorium.
Puchonowi znów nie udało się jednak zagadać do swojego rówieśnika, bo właśnie w tym momencie do Wielkiej Sali wtargnęło kilku intruzów. Chłopak ściskał palce na swojej różdżce, ale nawet jej nie wyciągnął, bacznie obserwując sytuację. Pewnie zareagowałby, gdyby ktoś chciał zaatakować jego, Rhysa albo pana Wattsa, ale jak do tej pory napastnicy skupili się na profesor Lacroix. Kilka wymienionych pomiędzy nimi uroków sprawiło, że w głowie Cole'a jedna myśl zaczęła gonić drugą. Co będzie dalej? Co, jeśli jednak będzie musiał włączyć się do walki? Czy jest w stanie stawić jakikolwiek opór?
Cóż... dzisiaj nie było mu dane tego sprawdzić. Okazało się bowiem, że cały ten atak na Hogwart był jedynie misternie przygotowaną szopką. Nathaniel musiał jednak oddać organizatorom Klubu Pojedynków, że nie mogli wymyślić chyba bardziej widowiskowego otwarcia tego klubu. Ponadto cieszył się, że uczniowie będą mieli rzeczywiście możliwość przygotowania się do takich wydarzeń. Nikt nie mógł w końcu przewidzieć, czy kiedyś taki atak nie wydarzy się naprawdę.
- Niezłe widowisko, co? - Kiedy już ochłonął, pozwolił sobie wreszcie na komentarz skierowany w stronę młodego Vane'a.
Alex Hall
Alex Hall
Liczba postów : 13
Data przyłączenia : 19/12/2016

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptyPon Sty 16, 2017 7:38 pm

Więc to tak. Dumbledore i niewielka grupa wtajemniczonych postanowili sprawić uczniom lekcję życia, dać im namiastkę tego, co mogło czekać za bezpiecznymi zamkowymi murami. Alex się na to nie burzył, nie miał najmniejszego zamiaru podnosić głosu, ani próbować udowadniać komukolwiek, że nie miał racji, podejmując taką a nie inną decyzję, bo najzwyczajniej w świecie uważał to wszystko za dobre posunięcie. Fenomenalne wręcz. Pierwsze próby wrzucania na głęboką wodę kończyły się zwykle fiaskiem, ale im częściej stawało się poza granicami własnego komfortu, poza granicami tego, co uważało się za możliwe do przeżycia, tym skuteczniej kształtowało się swój charakter i umiejętności. Hallowi przypominało to w pewien sposób niektóre elementy aurorskiego kursu i choć komuś mogłoby się to wydawać brutalne, uważał, że ten alarm powinien być pierwszym z długiej serii trudnych sytuacji, w jakich powinno stawiać się uczniów. No ale, on tu miał tylko pilnować bezpieczeństwa szkoły wraz z Haldanem i przy okazji pomagać przy lekcjach eliksirów. W końcu wykonywanie rozkazów było tym, co w jego własnej opinii wychodziło Alexowi najlepiej.
Tylko chwila bólu, który prysł jak bańka mydlana, wystarczyła, by przywołać mężczyznę do porządku lepiej niż zrobiło to sfingowane zagrożenie. Moment spędzony w okowach czarnomagicznego zaklęcia stanowił przypomnienie, ostrzeżenie, jednocześnie wywołując dziwną, gorzkawą słodycz na końcu języka na wspomnienie życia, które nagle popłynęło w hallowych ży... A co tu u licha robił Asen? Brwi aurora zmarszczyły się nieco, kiedy z ciemnego kaptura wyłoniła się aż nadto znajoma twarz, a sam Bułgar jakby z rozdrażnieniem otarł krew wykwitłą na policzku rozcierając ją w wyraźną smugę. To chyba nie w niego cisnął tym confringo? A jeśli...? Odruchowo wyprostował kręgosłup, gdy tylko zauważył, że Nikolai skierował się w jego stronę, a obrzucony chłodnym, krytycznym spojrzeniem wykrzywił nieznacznie usta. „Ogarnij się”. Jak Alex miał na to inaczej zareagować niż krótkim prychnięciem? I tyle – zasłużył sobie dokładnie na jedną urywaną chwilę uwagi, bo starszy Asen najwyraźniej nie zamierzał zaszczycać aurora rozmową, już uciekając ku uczniowskiemu tłumowi. Hall może i poczuł się lepiej w całym tym chaosie, ale teraz był po prostu zirytowany. Na szczęście zachował też jakieś resztki zdrowego rozsądku, spychając to uczucie na dalszy plan, zamiast niego koncentrując się na tym, że przecież zamieszanie i popłoch wśród szkolnej gawiedzi należało jakoś uporządkować, uspokoić co bardziej rozhisteryzowanych, upewnić się, że nikomu z tego stresu nie poodpadały kończyny, nie polały się niemożliwe do opanowania potoki łez czy nie zdarzyło się komuś zemdleć. Wsuwając różdżkę za pasek zbliżył się do najbliższej grupki dziewcząt przypominających teraz bardziej wystraszone sarny ze swoimi szeroko otwartymi oczami i przywołał na twarz uśmiech, którego nie czuł. Uśmiech zawsze pomagał, pozwalał o wiele łatwiej przebić się przez bariery szoku, by z powrotem ściągnąć uwagę człowieka ku rzeczywistości i obswoić ją, ukazać jako nie tak straszną, jak mogła się wydawać ledwie chwile temu. I głupotki, mówienie miękkich słów zapewniających o bezpieczeństwie też pomagało. Powoli posuwając się wzdłuż rzędu uczniów, Alex wreszcie złowił wzrokiem Tanję stojącą obok Mikhaila zajętego przez ojca, ale to nie Asenowie interesowali teraz aurora – młodszy wyglądał na nietkniętego, a starszego już miał okazję obejrzeć. Odczekał dłuższą chwilę, mając nadzieję, że Gryfonka zwróci ku niemu spojrzenie, a kiedy szczęśliwym zbiegiem okoliczności tak właśnie się stało, poruszył bezgłośnie ustami, pytając W porządku?
Franz Krueger
Franz Krueger
Liczba postów : 14
Data przyłączenia : 27/11/2016

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptyPon Sty 16, 2017 7:40 pm

Dostrzegł pannę Vane w towarzystwie Bena i Eleny, co trochę go uspokoiło. O ile nie do końca potrafił ocenić umiejętności dziewczyny z domu Kruka, tak wiele razy miał już okazję zobaczyć, jak na różnych zajęciach radzi sobie Watts. Zarówno on, jak i sama Jasmine, z pewnością wiedzieli jak radzić sobie w sytuacjach kryzysowych. Franz nie byłby jednak sobą, gdyby nie zbliżył się do nich choćby o parę metrów. Nie podszedł do swojej ukochanej, nie odezwał się do niej ani słowem, bo wiedział, że to tylko zaogniłoby utrzymującą się pomiędzy nimi atmosferę. Musiał dać jej chwilę oddechu, ale mimo wszystko utrzymywał taki dystans, który w przypadku zagrożenia pozwoliłby mu wkroczyć do boju po stronie wspomnianego wcześniej grona uczniów.
Krueger od początku doszukiwał się w tym całym alarmie drugiego dnia. Domyślał się bowiem, że gdyby Szkoła Magii i Czarodziejstwa rzeczywiście została zaatakowana przez śmierciożerców, musiałby dostać wcześniej jakąś informację. W końcu w samych murach Hogwartu niewielu było śmierciożerców, a nawet gdyby Voldemort zdołał już poznać targające Ślizgonem wątpliwości, pewnie i tak wykorzystałby w swym planie przychylnych mu uczniów. Każdy przecież wiedział, że najłatwiej było zaatakować przy pomocy wtyk znajdujących się wewnątrz.
Trzeba było jednak powiedzieć, że zakapturzone postaci ciskające urokami na prawo i lewo, za swą główną ofiarę obierające najwyraźniej profesor Lacroix zdołały chwilowo przekonać nawet i niewiernego Franza. Chłopak wyciągnął różdżkę, próbując przebić się przez tłum uczniów i stawić czoła oprawcom. Pech chciał, że został dość mocno odepchnięty, najprawdopodobniej przez któregoś z nauczycieli i znów trafił w sam środek spanikowanej gromadki uczniów. Na jego usta cisnęły się najgorsze przekleństwa. Przynajmniej do czasu, kiedy jeden z tajemniczych czarodziejów zdjął kaptur, a Kruegerowi ukazała się znajoma twarz Zolnerowicha. A więc jednak miał rację... grono pedagogiczne urządziło sobie całkiem zgrabną fałszywkę, aby poznać reakcje swoich podopiecznych.
Siedemnastolatek schował różdżkę za pasek spodni, kiedy nagle poczuł przeszywający ból w klatce piersiowej. Jakoś przepchnął się przez grupkę uczniów i oparł się o ścianę, próbując złapać głębszy oddech. Już w dormitorium nie czuł się najlepiej, ale teraz zaczynał nabierać coraz większych podejrzeń. Czyżby w Świńskim Łbie przeoczył jakiś ważny szczegół? Ktoś niezauważenie cisnął w niego jakimś czarnomagicznym urokiem lub dodał trucizny do jego szklanki z Ognistą whiskey? Początkowo wydawało mu się to mało prawdopodobne, ale teraz już sam nie wiedział, czy ostatnimi czasy wziął na swoje barki zbyt wiele stresów, czy może jednak rzeczywiście wydarzyło się coś, czego nie udało mu się spostrzec. Na razie i tak nie mógł nic zrobić. Miał tylko nadzieję, że zaaferowani uczniowie nie będą mieli zbyt wielu pytań. Chciał już wrócić do dormitorium i położyć się do łóżka, licząc na to, że jutro obudzi się w znacznie lepszej dyspozycji.
Riaan van Vuuren
Riaan van Vuuren
Liczba postów : 27
Data przyłączenia : 22/12/2016

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptyPon Sty 16, 2017 8:39 pm

- W porządku. - odpowiedział nie do końca rozumiejąc za co dziękuję mu dziewczyna. Zasłona w końcu puściła zostawiając uczniów na łasce swoich własnych umiejętności. Riaan nie miał zamiaru stać biernie, bo chwila nieuwagi mogła kosztować go, albo któregoś z jego znajomych życie. Moc Dumbledore'a nie będzie ich przecież chronić przez całe życie, a cholerni poplecznicy Czarnego Pana nie będą też czekać, na to aż dyrektor szkoły im się postawi. Afrykaner uniósł różdżkę i kilkukrotnie wykrzykując "Ekspeliarmus!" posłał w stronę, z której zbliżali się napastnicy, wiązkę zaklęć. Jasna energia uderzała w tarcze Śmierciożerców odbijając się od nich, ale przynajmniej utrudniała im bronić się przed czarami innych.
- Nikt nie umrze! - wrzasnął na Sama, przypominając sobie ostatnie słowa kolegi, wypowiedziane zanim padła osłona. W tym samym momencie spojrzał na stojącą po jego drugiej stronie Meredith. Miała rację, nie są w stanie ich pokonać, ale przynajmniej będą się bronić dopóki nie wymyślą drogi ucieczki, z tej pułapki do której zagonili ich nauczyciele. Riaan już chciał przywoływać swojego Nimbusa, aby zwiać wraz z dziewczyną z Wielkiej Sali, kiedy głos Dumbledore'a przebił się przez chaos bitwy. Przestańcie? Wszyscy przestali? Co, the fook? Chłopak otworzył szeroko usta słuchając kolejnych zdań wypowiedzianych przez dyrektora Dropsa. Wyglądał niezbyt mądrze, ale strach który przed chwilą zmieniał jego ciało w wyziębioną galaretę myślącą wyłącznie o tym, jak wyciągnąć z góry przegranej bitwy swoich przyjaciół, zostawił mnóstwo miejsca zaskoczeniu. Pomimo tego, że w głowie kołatało mu się mnóstwo pytań, a przy okazji mnóstwo przekleństw w różnych językach, to nie odezwał się ani słowem. Po prostu go zamurowało. Rozumiał też doskonale wybuch Sama.
- Mer... Oni żartują, prawda? - nagły przypływ złości stłumił złapaniem Puchonki za rękę. Ścisnął ją delikatnie, a negatywne emocje zostały wchłonięte jak gąbka przez dziwny prąd przebiegający między ich dłońmi. - To było do dupy. - Riaan był zniesmaczony tym wszystkim. Puścił Puchonkę i włożył ręce do kieszeni szlafroka.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Liczba postów : 8
Data przyłączenia : 02/01/2017

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptySro Sty 18, 2017 5:19 pm

Byłby głupcem, gdyby nie zdawał sobie sprawy, że tylko część uczniów w jakikolwiek sposób doceni taki fałszywy alarm. Już po pierwotnym szoku pojawiły się pierwsze wzburzone głosy, a nawet pytania od strony pewnego Gryfona. Dyrektor uśmiechał się dobrodusznie na wszystkie krzywe spojrzenia i przekleństwa pod nosem.
-Panie Fox, to bardzo ciekawe pytania. -odezwał się Dumbledore, kiedy pierwsze oburzenia nieco ucichły. -Śmiem twierdzić, że zdecydowana większość z Was przeszła by obok plakatu z zaproszeniem do Klubu Pojedynków bez słowa, uważając, że Wam to nie potrzebne. Taka sytuacja chyba wielu osobom uświadomiła, że nie znają swoich zachowań i siły nerwów.
Wziął krótki oddech, przyglądając się swoimi błękitnymi oczami uczniom i personelowi. Widział te rozhisteryzowane sylwetki najmłodszych, zacięte twarze tych starszych. Nawet paru z nich, należących do wstępnie utworzonego Zakonu wyglądało na... rozczarowanych?
-Dla wszystkich zdenerwowanych został przygotowany ogromny kociołek eliksiru spokoju, który zaraz ich postawi na nogi. Wszyscy potrzebujący proszeni są o podejście tutaj po swoją porcję. Wyczuwam pretensję w pańskim głosie, ale czy uważa Pan, że gdyby Śmierciożercy faktycznie napadli Hogwart, ktoś zainteresował by się rozpłakanym jedenastolatkiem? I że musimy chronić najmłodsze osoby mamiąc ich informacjami, że za murami jest spokojnie i sielankowo? Muszę wiedzieć, że też im coś grozi i że powinni od razu słuchać opiekunów i prefektów, co niestety zrobiła tylko garstka. -dyrektor spokojnie wytłumaczył swoje stanowisko. Był świadomy, że na pewno wielu z nich to nie przekonało. I tak miało być.
-Zanim przejdziemy do porządku zajęć klubu, coś na osłodę. -to mówiąc klasnął w dłonie, a na ustawionych pod ścianami stołach pojawiły się półmiski świeżych tostów, marmolady, słodkich drożdżówek, soków, herbat i kaw. Pojawiło się też spore podwyższenie.
Kiedy uczniowie napoili się eliksirem lub tylko napojami oraz poczęstowali tym i owym, łagodnym spojrzeniem przywołał Zolnerowicha i Lacroix do podium.


***
Kolejny post MG zostanie wstawiony w niedzielę 22.01.2017 o 21:00. Przez czas kolejki rozporządzenia co do dalszych działań zostaną wygłoszone w postach Felixa lub Chantal.

Wraz z tą notatką pragniemy wspólnie ogłosić w imieniu Administracji o paru zasadach eventowych:
1. Możliwe jest opuszczenie jednej kolejki eventu (bez usprawiedliwienia w NIEOBECNOŚCIACH), chyba, że post MG zaznacza, że odpis w tej kolejce nie jest obligatoryjny.
2. Opuszczenie kolejnej kolejki obarczone jest sankcją w postaci obcięcia nagrody za udział o 50%.
3. Opuszczenie trzeciej kolejki powoduje wykreślenie z eventu za pośrednictwem MG oraz skutkuje pozbawieniem całej nagrody za udział.

Prawo nie działa wstecz, więc jeszcze macie czyste konta. Prosimy zgłaszać ewentualne nieobecności przed upływem terminu odpisania w danej kolejce. Jak nie macie weny, to napiszcie te parę zdań, najwyżej edytujecie to później.
Chantal Lacroix
Chantal Lacroix
Liczba postów : 19
Data przyłączenia : 21/12/2016

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptySro Sty 18, 2017 5:41 pm

Nie była zachwycona zachowaniem co niektórych uczniów, ale wiedziała też, że przy dyrektorze powinna ciut panować nad swoim jawnym niezadowoleniem. Zgadzała się ze słowami Dumbledore'a. Nikt nie będzie nikomu cukrował i udawał, że jest dobrze. Czy nie tak dawno w Hogsmeade zostali zatrzymani dwaj Śmierciożercy, którzy ze sporą dozą prawdopodobieństwa chcieli odkryć tajne korytarze prowadzące do szkoły? Uczniowie wtedy słodko spali, a nauczyciele i reszta personelu siedziała wtedy w środku nocy w gabinecie dyrektora i starała się wprowadzić nowe zabezpieczenia zamku. Udawanie, że wszystko jest w porządku było poważnym błędem. Świadomość co niektórych, że są już tak doświadczeni i tak dorośli, że sobie na pewno poradzą - także. Mogła by godzinami wymieniać nazwiska uczniów, którzy na lekcjach wiodą prym, a w tej chwili wciskali się w ścianę i starali się kryć łzy. Wojna nie miała nic wspólnego ze szkolnymi warunkami.
Kobieta jednak milczała, stojąc dość blisko Zolnerowicha. Na tyle blisko, że czuła promieniujące z jego ciała ciepło, wywołane tą żywiołową wymianą zaklęć.
-Chodź. -zakomunikowała Feliksowi, wchodząc na podium. Dla pewności poprawiła jeszcze raz swój szlafrok i wyjęła różdżkę.
-Dziękuję dyrektorze. -skinęła krótko w kierunku Dumbledore'a. Spojrzała na uczniów uważnie.
-Walka w idealnych warunkach ciszy i ogólnego rozluźnienia to wielkie kłamstwo, które nie nauczy Was niczego ponad inkantacjami zaklęć. Możecie wymienić wszystkie uroki występujące w księdze, ale nie użyjecie żadnego z nich. Dlaczego? -zapytała retorycznie. -Szok. Nerwy. Strach. Złość. Poświęcenie. Tak, właśnie ono. Ilu z Was zostało powstrzymanych przed rzuceniem czaru z powodu bliskiej Wam osoby? Ilu zaś rzuciło się na ratunek ukochanemu, kompletnie nie patrząc na to, jakie wynikną z tego skutki? -rzuciła ostrym tonem. Wiedziała, że było mnóstwo takich osób.
-Nie wątpię w Waszą szlachetność oraz dobroczynność by zbawiać świat, ale niekiedy dając się ponieść emocjom tylko pogorszycie sytuacje. Co Wam przyjdzie z faktu, że osłonicie kogoś własnym ciałem, jeśli ta sama osoba zginie tylko minutę później? Lepiej by było, gdybyście zastosowali materialną tarczę, która da Wam element zaskoczenia, a w najgorszym wypadku chwilę na ucieczkę. Powstrzymywanie drogiej Wam osoby przed walką pozwoli jedynie umrzeć Wam razem. Nie zapraszajcie Śmierci z otwartymi drzwiami. Zamknijcie się przed nią, ochłodźcie buzującą krew, spokojnie lecz błyskawicznie odnajdźcie okno, którym wyskoczycie i zajdziecie Śmierć od tyłu. Nie zawsze to się uda, ja wiem. Jednak minimalizujcie jej szanse, zwiększając tym samym własne.
-skończyła swoje krótkie przemówienie, bacznie przyglądając się wszystkim.
-Potrzebni są nam dwaj ochotnicy. Śmiało. Jak nie, to sama wybiorę, a tego chyba nikt nie chce. -uśmiechnęła się, lecz w tym uśmiechu było coś niepokojącego.
Aeron Steward
Aeron Steward
Liczba postów : 28
Data przyłączenia : 21/12/2016

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptyCzw Sty 19, 2017 1:17 pm

Aeron stał w bezruchu przyglądając się odgrywanemu na jego oczach przedstawieniu. Bo i tak właśnie się teraz czuł – jak widz siedzący w cyrku. Gdzieś podświadomie czuł że cała ta sprawa śmierdziała i to już od samego jej początku. Teraz gdy większość emocji zdążyła się ulotnić, krukon spokojnie zaczął łączyć fakty. Co za idiota atakowałby w ogóle jedno z najbezpieczniejszych miejsc w promieniu wielu setek mil. Nie wspominając o tym że był to atak frontalny, w dodatku przeprowadzony w ledwie parę osób. Chłopak kręcił głową, nie bardzo wiedząc czy ma się śmiać, czy też może płakać. Dumbledore mógł sobie robić głupców z innych łatwowiernych i bezmyślnych uczniów. Nie było to zresztą przesadnie trudne, albowiem spora większość z nich wykazywała brak jakiegokolwiek instynktu samozachowawczego.
Aeron nie wierzył w krystalicznych ludzi bez ani jednej skazy; każdy człowiek na tym świecie miał swoje plany. I choć Klub pojedynków był nawet dobrym pomysłem, to jednak podchodził on do niego z ostrożnością. Jedną z niewielu pożytecznych rzeczy płynących z tego przedstawienia była imitacja rzeczywistości w której przez chwilę znaleźli się wszyscy uczniowie. Ten krótki moment wystarczył by uświadomić ich o jednej rzeczy. Że prawdziwe życie to nie bajka. Że bohaterstwo kończy się tam, gdzie zaczyna się walka o przetrwanie. I że jedyna pewna rzecz która czeka na nich to śmierć. A ta nigdy nie jest tak piękna jak opowiadają. Aeron westchnął i odwrócił się. Nie bardzo wierzył że komukolwiek uda się zrobić z tej zbieraniny ciepłych kluch ludzi będących w stanie obronić siebie a może nawet swoich bliskich. Człowiek nie docenia czegoś dopóki tego czegoś nie straci.
Idąc pod ścianę z ciekawością przyglądał się całej gamie uczuć wyrytych na twarzach zgromadzonych. Od przerażenia u najmłodszych, poprzez zmieszanie u tych nieco starszych, aż po zainteresowanie bądź wściekłość u prawie dorosłych. No tak, wciąganie w to najmłodszych mogło wydawać się średnim pomysłem, ale takie jest życie. Im szybciej przyjmą do wiadomości że rzeczywistość jest taka a nie inny tym lepiej dla nich. Oparł się znów o chłodny kamień ściany. Miał ochotę iść spać. Jeszcze trochę a wyczaruje sobie poduszkę.
Mikhail Asen
Mikhail Asen
Liczba postów : 10
Data przyłączenia : 22/12/2016

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptySob Sty 21, 2017 11:17 am

Wkurzył się. Rozdrażnienie uwydatniło się na jego twarzy krzywym grymasem, którego nie zamierzał ukrywać. Zawsze był jak otwarta książka, nikt nigdy nie musiał zastanawiać się jak się Asen w danej chwili czuje, przez co często miewał kłopoty, ale jakoś nie potrafił być bardziej powściągliwy.  
Spojrzał na Everett, która również nie wyglądała na zbytnio rozentuzjazmowaną zaistniałą sytuacją. Przytaknął jej mechanicznie, ponieważ idealnie nazwała to, co teraz kłębiło się w jego głowie. A mógł spać! Mógł właśnie zmieniać bok z lewego na prawy, zachrapać soczyście i śnić o ustach Tanji, czy tam o jej cyckach lub zgrabnym tyłeczku. Przez wymysł nauczycieli musi teraz kwitnąć tu w piżamie, nieogolony i w samych skarpetach, bo w pośpiechu nie wsunął na stopy nawet swoich trampek. Bez sensu.
- Mam w nosie te całe pojedynki dziś - oznajmił Tanji. Atak na Hogwart? Jak mógł być tak głupi, że uwierzył, że takie coś w ogóle może mieć miejsce, a nawet jeśli, że to się uda tak łatwo. Całe to zbiegowisko od początku powinno wydać się Miszy podejrzane, bo przecież gdyby w istocie istniało jakieś realne zagrożenie Dumbledore nie stałby od początku tak spokojnie.
- I tak już mnie obudzili, więc nie zasnę, ale nie mam zamiaru tu siedzieć i dalej dawać robić z siebie jakiegoś upośledzonego bezmózgiego trolla. Idę do kuchni bo z tych wrażeń zgłodniałem, idziesz też? Zrobię ci coś dobrego. - Propozycja rzucona niby od niechcenia, aczkolwiek Asen był tak poirytowany, że po prostu musiał z kimś pogadać. Priora nie było, toteż Everett wydawała się być idealną kandydatką do odstresowania ślizgona. I tak już go chyba trochę lubiła. Złapała go nawet przed chwilą za rękę! To coś musi oznaczać, a Miszka umiał kuć żelazo, póki gorące.
No ale, ktoś jednak miał względem Bułgara inne plany. Jego stary. Nie dość, że był częścią tej popapranej szopki, to jeszcze psuł mu plan poderwania najbardziej nieosiągalnej laski w zamku. Taka chyba była rola ojców, prawda?
Widział go kątem oka, zmierzającego w ich kierunku. Jęknął w duchu, jednocześnie zastanawiając się, dlaczego Nikolai tak chłodno potraktował swojego ekhem chłopaka. Gdy Asen senior w końcu dotarł do miejsca, w którym stali, Mikhail przewrócił oczami wymownie, ale posłusznie odsunął się kilka kroków od dziewczyny by dowiedzieć się, czego ojciec od niego chce.
W głowie od razu prześwietlił kilka ostatnich dni. No nie - chyba nie było żadnych skarg od nauczycieli? Żaden nie groził wyjcem do rodziców już od dawna? Ślizgon zajęty zdobywaniem względów pewnej gryfonki odsunął na bok psocenie i uprzykrzanie życia innym, o co więc mogło chodzić?
- Ale chwila, bo mam zamiar się dziś jeszcze wyspać - skłamał. Spojrzał na Tanję, mając nadzieję, że ta nie ucieknie mu teraz. Żelazo, żelazo... gorące żelazo. - Co się stało, tatusiu?
Samuel Fox
Samuel Fox
Liczba postów : 30
Data przyłączenia : 23/12/2016

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptySob Sty 21, 2017 2:21 pm

- Oczywiście, że nie! – odkrzyknął do Riaana, chcąc coś dodać, jednak powstrzymał się od zbędnego komentarza, wyczuwając w głosie gryfona złość oraz rozgoryczenie skierowane właśnie do Samuela. Starszy wychowanek domu Lwa wcale mu się nie dziwił – mówienie w takiej sytuacji o śmierci tylko pogarsza niskie już morale oraz cały ten strach, unoszący się wokoło.
Buzujący z emocji, choć nie mający zbędnych uczuć wypisanych na twarzy, czekał aż dyrektor mu odpowie. Chociaż nie. Czekał co dyrektor ma dopowiedzenia w tej sytuacji. Patrząc na największego czarodzieja i jego uśmiech, pomimo tych wszystkich przekleństw oraz złowrogich spojrzeń skierowanych w jego stronę, zastanowił się z kim ma tak naprawdę do czynienia. Kim jest przewspaniały, dobry i pomocny Dumbledore? Dlaczego nie wygląda na przejętego sytuacją? Czemu tak właściwe nie wygląda na niczym zmartwionego? Jakim sposobem może wyglądać na tak zadowolonego z siebie?
Ren wspiął się na ramie rudobronzblond włosego chłopaka, usadawiając się wygodnie. Sam pogłaskał go delikatnie po łebku, słuchając słów, wyjaśniających całą tą sytuację. Oczywistym było, że gryfon rozumiał kwestię urządzenia tej całej maskarady i odegrania scenki, w której mroczne postacie napadają na najbezpieczniejsze miejsce, jakim jest Hogwart, a uczniowie (zwłaszcza Ci młodsi) zamiast być ewakuowani, to zbierani są w Wielkiej Sali, która w żaden sposób nie jest chroniona. To było proste, zrozumiałe – ukazanie, jak wszyscy są słabi, że nie poradzą sobie w prawdziwej walce, gdzie przelewa się przez niespokojne dusze tyle uczuć, sprzecznych emocji, a myśli gnają przed siebie, będąc niemalże nie do zatrzymania. I tak jak po pierwszej części wypowiedzi starszego czarodzieja, zaczął się uspokajać – myśl o eliksirze spokoju, który każdy potrzebujący może zażyć była czynnikiem głównym, tak słysząc o wmawianiu i sielance, ponownie się oburzył. – Panie dyrektorze, przecież nikt nikomu nie wmawia, że niebezpieczeństwo nie istnieje – powiedział spokojnie, choć jego ton wyraźnie wskazywał, że był urażony? Może zirytowany. – Zastanawiam się tylko czy narażanie na niepotrzebny stres, doprowadzanie do histerii i czystego przerażenia jest metodą nad wyraz skuteczną. Czy naprawdę nie wystarczą nagłówki gazet? Nie wystarczy, że część tych dzieciaków przeżywa wewnętrzne piekło, bo ich najbliżsi, tylko dlatego, że są mugolami, zostali wymordowani? Nie wystarczy, że Ministerstwo zostało jawnie zaatakowane? Nie wystarczy, że mrok w sercach powoli się rozprzestrzenia..? – westchnął głęboko, uważnie obserwując wszystkich swoimi niebieskimi oczami. Ich miny, gesty, postawy, przyspieszony oddech i ogół języka ciała, wyraźnie ukazywały nagromadzenie negatywnych emocji – Nie musi Pan na to odpowiadać, profesorze Dumbledore – dodał po chwili – Po prostu uznałem, że ktoś musi to powiedzieć – trzy razy odetchnął głęboko, powoli się uspokajając. –A skoro i tak jestem w ogólnym centrum zainteresowania, jak myślę, to postanowiłem wziąć to na swoje barki. – przełożył różdżkę z ręki do ręki  – Najmocniej przepraszam za mój urażony oraz nieprzyjemny ton – cofnął się dwa kroki, podchodząc w ten sposób, bliżej w tłum.
Nie miał ochoty ani na eliksir ani na śniadanie, więc wysłuchał słów nauczycielki eliksirów, która wydawała się pewna swoich słów. Samuel nie zgadzał się z częścią z nich – próba ocalenia czyjegoś życia to zadanie magomedyków i aurorów, więc dlaczego ich się wznosi na wyżyny, a uczniów potępia? Bo nie znają aż tylu zaklęć? Też coś. To tak jakby komuś o ambicji zostania maomedykiem kazano patrzeć na tortury i śmierć innych, grożąc różdżką, pozostawiając w stanie połowicznej świadomości, a potem zapytania dlaczego nic nie zrobił, gdy odzyska już wszystkie zmysły oraz w pełni uświadomi sobie, co się tak właściwie wydarzyło. Chociaż nie, typowy uczeń zostałby poinformowany, że zrobił ile mógł, że i tak nie miał szans, więc ryzykowanie było nie wskazane, że zachowując się jak tchórz postąpił dobrze.
Fragment o zbawieniu świata podobał mu się chyba najbardziej – sądzenie, że świat można ocalić po prostu go bawiło. Zbawienie świata, to zniknięcie, pozbycie się wszystkich najpaskudniejszych, najokropniejszych, najbardziej bezlitosnych i krwiożerczych istot tego świata – ludzi.
Zwykli ludzie, czarodzieje i wszystkie inne istoty, dzień w dzień witają się ze śmiercią. Spoglądają na nią, robiąc niebezpieczne rzeczy, próbując przeżyć, kogoś ocalić, może udowodnić swoje istnienie. Wyciągają dłoń w jej stronę, raz po raz ją wodząc, unikając stracenia życia – balansują gdzieś na granicy, nie mogąc się zdecydować, po której chcą być stronie. Nie mogąc wybrać ani życia ani śmierci, nie potrafiąc zrozumieć niektórych kwestii, poglądów, uczuć; stają się samotni, a ich jedynym lekarstwem na ból jestestwa staje się adrenalina, dreszczyk emocji, kolejne spotkanie ze śmiercią.
Każdy ma inne twierdzenie na ten temat, dlatego młody czarodziej nigdy nie dzielił się swoimi postrzeżeniami z innymi – teraz też nie zamierzał. Zgłosił się za to na ochotnika, podchodząc do nauczycielki z błyszczącymi w hardości oraz zagubieniem oczami.
Tanja Everett
Tanja Everett
Liczba postów : 19
Data przyłączenia : 21/12/2016

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptySob Sty 21, 2017 10:57 pm

W jakiś niecodzienny sposób obecność młodszego Asena dodawała Tanji otuchy w tej chaotycznej zbieraninie ludzi. Nie mogła powiedzieć, że początkowo się nie bała, ale przynajmniej nie dawała tego po sobie poznać w przeciwieństwie do niektórych uczniów. Dziewczyna pluła sobie solennie w brodę, za ten niekontrolowany uścisk na ręce Ślizgona. Dobrze, może faktycznie ostatnie wydarzenia spowodowały, że patrzyła na Asena łaskawszym wzrokiem, ale nie znaczyło to nic ponad swobodne "cześć" na korytarzu. Czarnowłosa miała dość wszelakich kontaktów damsko-męskich i co innego miotało się teraz w jej umyśle. Nie miała ochoty na randki, skoro przy potencjalnym pocałunku mogła dostać klątwą prosto w plecy. Od własnego ojca.
Kiedy cały ten rozgardiasz się nieco uspokoił, Everett poczuła potęgującą ulgę. Nawet by mogła usiąść, aby dać odpocząć kolanom. Nie była to sprawka Śmierciożerców. Byli bezpieczni. Była zła, oczywiście. Czy ktoś lubił, jak się z niego jawnie kpi i z jego poczucia bezpieczeństwa? Koniec końców Tanja wzięła to jako dobrą lekcję, bo wiedziała już, jakby się zachowała... i że musi to zmienić. Sprawcą tego mógłby być pewien dobrze jej znany stażysta eliksirów, który akuratnie podnosił się z ziemi. Zaatakował go nie kto inny jak ojciec Mikhaiła, co od razu zaalarmowało czujność Gryfonki. Nie podobało jej się to ani trochę.
-Nie wiem, czy powinnam ufać Twoim talentom kulinarnym, ale może herbata z miodem nie zawadzi w jakimś ustronniejszym miejscu. -odpowiedziała nieco zmęczonym głosem. Na prawdę spała raptem trzy godziny i nie czuła się najprzytomniej.
Kroczący w ich kierunku Nikolai był widoczny już z daleka, dlatego też Tanja czuła dziwne spięcie w mięśniach. Obejrzała się na ojca Ślizgona dopiero, gdy ten się odezwał. Skorzystała z okazji robiąc krok w bok, co pozwoliło jej bez przeszkód dojrzeć Halla, który akurat zadawał jej nieme pytanie. Skinęła lekko głową i korzystając z tego, że Ślizgon był zajęty, podeszła do swojego opiekuna.
-A Ty? Ta klątwa nie wyglądała na miłą w skutkach. -zapytała cicho, wyłapując jeszcze po drodze słowa Chantal. Chociaż profesor jawnie sympatyzowała ze swoimi podopiecznymi, tak Tanja nawet ją lubiła. Nie dawała sobie w kaszę dmuchać i kto jak kto, ale nie widziała lepszej osoby na stanowisko opiekuna Klubu Pojedynków. Oprócz Zolnerowicha, oczywiście.
-To był Twój pomysł? Jeśli tak, to mało śmieszny. -rzuciła, kryjąc ziewanie.
Ben Watts
Ben Watts
Liczba postów : 22
Data przyłączenia : 03/12/2016

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptyNie Sty 22, 2017 5:45 pm

Zbyt prędko pojawiający się gniew i drażliwość od zawsze były problemami, z jakimi się borykał w ten lub inny sposób – dlatego właśnie w sytuacji, w której okazało się, że cały ten atak był tylko sprytną mistyfikacją, po pierwszej fali złości spróbował sięgnąć po wyciszenie. Powoli, odpuszczając jednej gorącej myśli po drugiej, odsuwając obraz powstrzymującej go dłoni Claire, ułagadzając niepokój o bezpieczeństwo najbliższych mu w zamku osób, ostudzał temperament. Powoli i metodycznie, nie ulegając pokusom rozproszenia, tak jak lubił i zawsze wtłaczał mu do głowy Peter – tamte ćwiczenia choć miały w ówczesnym czasie służyć wyłącznie nabyciu umiejętności niezbędnych do legilimencji okazały się zbawienne wobec agresywnych części charakteru Wattsa. Teraz, tak samo jak wiele razy wcześniej, całe rozedrganie zdawało się spływać w dół kręgosłupa chłopaka i rozlewać gdzieś pod nogami, wsiąkać w podłogę i ziemię z daleka od niego samego. Jasność myślenia znów powoli wracała na swoje miejsce, zdając się wzdychać bezgłośnie.
Nie słyszał wszystkich słów, które zostały wypowiedziane na sali podczas jego małego wyłączenia się, ale gdy Ben na powrót otworzył oczy, profesor Lacroix właśnie zaczynała swoje przemówienie z obecnym u boku nauczycielem OPCMu. Trudno było odmówić kobiecie zdrowego rozsądku i choć wielu zapewne bodła jej rzeczowa oraz wyłożona wprost bez żadnych ułagodzeń argumentacja, Szkot po prostu zerknął na stojącą obok Claire, gdy mowa była o powstrzymywaniu bliskich osób przed walką oraz skutkach takiego działania. Nie był w tym ani odrobinę subtelny, ale subtelna nie była też Annesley, gdy chwyciła go tak kurczowo, że nie mogło być mowy o pomyłce w interpretacji jej zachowania. Uwielbiał ją każdą komórką, uśmiechał się do myśli przypominających, że niedługo mieli spędzać wspólnie czas, a kiedy była obok chociaż na chwilę potrafił zapomnieć o małych i dużych troskach – tylko że czasem, czasem pojawiały się wyrwy, rysy ukazujące, że nie zawsze mogło być idealnie jak w bajce. Pewne rzeczy należało powiedzieć wprost i przedyskutować. A przynajmniej z takiego założenia wychodził Ben, ale jak nietrudno było zauważyć, warunki nie sprzyjały teraz rozmowie. No i Krukon miał coś do zrobienia, skoro nikt jakoś nie kwapił się, by dołączyć do chłopaka stojącego przy profesor Lacroix.
- Nie odchodź nigdzie – rzucił, pochylając się na moment ku stojącej obok dziewczynie, złowił jeszcze spojrzeniem Jasmine i Elenę, a potem po prostu wyminął cały tłumek stojący mu na drodze do szkolnej mistrzyni eliksirów.
- Skoro nikt się nie pali...
Alex Hall
Alex Hall
Liczba postów : 13
Data przyłączenia : 19/12/2016

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptyNie Sty 22, 2017 6:08 pm

Zanim dyrektor nie ogłosił z całą rozbrajającą szczerością, że na sali pojawił się kociołek eliksiru spokoju, Hall zajął swój czas i uwagę poprawianiem morale wśród tych najbardziej rozhisteryzowanych uczniów. Wystarczyło niewiele, uśmiech i kilka pocieszających słów mówionych mimo ucisku utrzymującego się w klatce piersiowej po oberwaniu klątwą. On przecież mógł wytrzymać, trochę bólu i dyskomfortu jeszcze nie stanowiły wymówki, by dać sobie spokój z rzeczami, które poniekąd były jego obowiązkami. Obowiązkami jak i zupełnie naturalnymi odruchami, by chronić, podnosić kogoś z kolan i sprawiać, by poczuli się bezpieczni. Nie dało się jednak przecenić przydatności odpowiedniego eliksiru, dlatego już kilka chwil później Alex wyławiał w tłumie odpowiednie jednostki i zachętą lub nieprawdziwą groźbą szlabanu odsyłał ich do kociołka. Odnalezienie Tanji nie było w ten sposób trudne, a choć nie przywoływał jej bliżej gestem, tylko zadawał samo pytanie, auror poczuł w brzuchu przyjemne ciepło, kiedy Gryfonka bez wahania zostawiła za sobą Asenów i uczniów stojących jej na drodze. Wciąż nie do końca wiedział jak nawigować po wodach relacji opiekun-protegowana, ale wszelkie przejawy normalności i tego, że młoda Everett się go nie wypierała, zabierały Hallowi z ramion część niewidocznego ciężaru.
- Ja? – rzucił z lekką nutą zdziwienia w głosie, po czym machnął ręką, uświadamiając sobie, że może to zostać dwojako odebrane. - Bywało gorzej. Znaczy, odeśpię i przeżyję.
Przeżyje, jak najbardziej przeżyje, w końcu to tylko trochę bólu, szalonego kołatania serca i wrażenia, że zaraz pęknie, nic potencjalnie stresującego ani wymagającego dłuższej uwagi. - I nie, to nie mój pomysł – w tym miejscu zmarszczył nieco brwi, zerkając ku Chantal przemawiającej z niezwykłym przekonaniem. Nie wątpił, że należało uczniów wyposażyć w umiejętności mogące pomóc im przetrwać, ale ten typ mów przypominał mu jednego z księży na ambonie w kościółku, do którego co niedziela zabierały wszystkie dzieci siostry prowadzące sierociniec. Odruchowo, w ogóle o tym nie myśląc, auror potarł przez koszulkę stary krzyżyk zawieszony na rzemieniu. - Jakby miało być śmiesznie, odpaliłbym pudło fajerwerków i wynajął grupę baletową z samymi trollami w składzie. Pójdziesz na te zajęcia?
Louis Shaw
Louis Shaw
Liczba postów : 14
Data przyłączenia : 22/12/2016

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptyNie Sty 22, 2017 7:19 pm

Louis bacznie obserwował całą sytuację. Dziesiątki twarzy, dziesiątki odczuć i emocji. Wszystko jednak jak najbardziej było zrozumiałe dla niego, ale przede wszystkim dla Albusa. Dyrektor Hogwartu nie byłby tak spokojny, gdyby nie przewidział do czego może doprowadzić to dość kontrowersyjne ćwiczenie. Jego spokój mógł działać na nerwy wielu osobom, co było widoczne choćby w przypadku młodego gryfona, który jawnie dał upust swoim emocjom, jednak to Albus Dumbledore miał przewagę nad każdym ze znajdujących się w tej sali - miał ogromne doświadczenie. W pierwszej chwili Shaw chciał odpowiedzieć na pytania młodzieńca, chcąc rozładować atmosferę, ale polecenie Chantal idealnie spełniło tę funkcję. Z uśmiechem i nieukrywanym zainteresowaniem wyczekiwał pojawienia się dwojga ochotników. Ciekaw był, czy zgłosi się ktoś z Ravenclawu. O tym, że zgłosi się Gryfon był więcej niż przekonany. Dla młodego nauczyciela Klub Pojedynków był dobrym rozwiązaniem. Zwłaszcza po przeprowadzeniu tego pozorowanego ataku. Dawał możliwość zwiększenia umiejętności, które są konieczne ze względu na czyhające wszędzie niebezpieczeństwo. Nie wszystko bowiem da się przerobić na lekcjach, a sama teoria nie wystarczy. W dodatku ćwiczenie, którego byli właśnie świadkami w jakimś stopniu odbierało wojującym oburzonym argument jakoby Klub Pojedynków nie oddawał rzeczywistości. Zdaniem Louisa nie musiał, bo poziom gotowości na nadchodzące "czarne chmury" w wielu przypadkach zweryfikował właśnie upozorowany atak. Milczenie Dumbledore'a po swoim pojawieniu się, Louis traktował jako zaakceptowanie jego "spóźnienia". Puchoni, których przyprowadził raczyli się właśnie eliksirem spokoju i po ich twarzach już było widać pierwsze efekty. Shaw oparty dość nonszalancko o ścianę, obserwował zbliżającą się demonstrację przygotowaną przez Chantal.
Riaan van Vuuren
Riaan van Vuuren
Liczba postów : 27
Data przyłączenia : 22/12/2016

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 EmptyNie Sty 22, 2017 9:07 pm

Riaan zacisnął pięści. Tak mocno, aż zbielały. Oczywiście, nie podobało mu się jak zostali potraktowani, ale teraz kiedy słyszał argumenty Dumbledore'a, oraz profesor Lacroix... Musiał przyznać im rację. Większość z dzieciaków zareagowała bardzo źle - paniką, strachem, ale niektórzy w tym i on zachowali się jeszcze gorzej. Byli gotowi bezsensownie oddać życie, brać udział w walce której nie mogli wygrać. Co prawda, musiał też przyznać, że myślał o ucieczce i bynajmniej nie czuł się z tym źle, ale wciąż uczniowie nie powinni sądzić, że mogą dać radę któremukolwiek ze Śmierciożerców.
W momencie, kiedy szukano ochotników chciał się zgłosić, ale ubiegli go Ben i Sam. Trochę współczuł swojemu koledze z dormitorium, bo Zgryźliwy Pingwin umiał przygrzmocić zaklęciem. Riaan wiedział to z autopsji.


//sorry, ale pisane byle szybciej
Sponsored content

Wielka Sala - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 4 Empty

 

Wielka Sala

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 4 z 6Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

 Similar topics

-
» Sala chorych
» Sala kosmosu

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Mapa Huncwotów :: 
Hogwart
 :: Parter
-