IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Wielka Sala

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
AutorWiadomość
Chantal Lacroix
Chantal Lacroix
Liczba postów : 19
Data przyłączenia : 21/12/2016

Wielka Sala - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 2 EmptyPią Sty 06, 2017 4:19 pm

Nie było kłamstwem stwierdzenie, że spała, gdy rozległ się alarm. Włosy zamieniły się krwiście, nieco rozjuszone nagłą pobudką, ale już po chwili Chantal zsuwała się ze swego łóżka. Poprawiła zsunięte ramiączko bordowej koszuli nocnej, w pośpiechu szukając rzuconego wczoraj w nieładzie szlafroka. Narzuciła go na chude ramiona i mocno związała, chcąc dobrze zakryć wszystko, czego uczniowie nie powinni oglądać. Narzutka dobrze ukrywała wszystko od szyi do kolan. Na stopy wsunęła miękkie pantofle - obecność szpilek była by niepożądana i po prosto niewygodna. Jedno szarpnięcie głową, a włosy grzecznie spięły się w wygodny kucyk. Wsunęła różdżkę za pasek i pospieszyła do pokoju wspólnego Ślizgonów.
-Wszyscy kierują się do Wielkiej Sali. -zakomenderowała, poganiając wszystkich podopiecznych. Kiedy wydawało jej się, że wszyscy wyszli, dla pewności rzuciła zaklęcie sprawdzające, czy ktoś nie pozostał.
Ruszyła za uczniami, wyprzedzając niektóre grupki. Dostała się do sali, w której Ken już ustawiał uczniów na samym końcu. Dojrzała kątem oka Kruegera, który wcale nie wyglądał najlepiej tego wieczoru.
-Marsz na koniec sali! -krzyknęła na grupę rozhisteryzowanych Krukonek. Poprawiła mocniej pasek szlafroka i rozejrzała się czujnie po sali. Wyglądało na to, że już brakowało niewiele osób.
Mikhail Asen
Mikhail Asen
Liczba postów : 10
Data przyłączenia : 22/12/2016

Wielka Sala - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 2 EmptyPią Sty 06, 2017 4:44 pm

Wchodząc do Wielkiej Sali szukał wzrokiem Jonathana Priora, ale nie znalazłszy go wcale się jakoś mocno nie zmartwił. Nieobecność gryfona w tak poważnej chwili na pewno jest usprawiedliwiona czymś równie ważnym. Na przykład Misza obstawiał, że jego przyjaciel niczego nieświadomy właśnie w tej chwili bada zawartość stanika tej swojej puchonki Blake Blackwood na przykład w pokoju życzeń, a jako, że i jej twarzy nie potrafił dostrzec w tłumie uczniów zebranych w sali, tylko się w swojej teorii upewnił.
Na szczęście ślizgon zdołał dostrzec innego reprezentanta domu Godryka w tłumie. A raczej reprezentantkę, na której widok chłopakowi jakoś nieznacznie mocniej zabiło serce. Tanja. Oczywiście, że syreny alarmowe i głos dyrektora sprawiły, że pojawiła się tu wraz z innymi. Atak na Hogwart z pewnością przestraszył ją nie na żarty. Na Miszy nie robił on specjalnie dużego wrażenia, aczkolwiek chłopak nie był tak do końca pewien po której jest stronie. Generalnie chciałby może chronić Everett, nie ważne po czyjej stronie by się opowiedziała.
Zbliżył się do niej, bo jako, że brakowało Priora a Asen był z natury mocno gadatliwy, obrał ją sobie jako ofiarę swojego obecnie towarzystwa. Urabiał ją ostatnimi czasy dość intensywnie i nawet odniósł swego rodzaju sukces - dziewczyna już nie krzywiła się tak mocno na jego widok. Kto wie, może w najbliższych dniach uda mu się ją zaprosić na jakiś wypad do Hogs?
- Gdybym wiedział, że w środku nocy można cię wyrwać z łóżka w TAKIM wydaniu, to sam bym ten zamek codziennie napadał... - stwierdził wlepiając wzrok w jej odsłonięty dekolt.
Ben Watts
Ben Watts
Liczba postów : 22
Data przyłączenia : 03/12/2016

Wielka Sala - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 2 EmptyPią Sty 06, 2017 7:12 pm

Ben rzadko kiedy sypiał na tyle głęboko, by pojawiała się choć najmniejsza trudność z wybudzeniem go – a co dopiero powiedzieć o sytuacji, w której po całej szkole przetacza się wycie syreny alarmowej? Zdecydowanie wystarczyło, by gwałtownie poderwać Krukona z pościeli i natychmiast obudzić w nim instynkt nakazujący szukać różdżki, jeszcze zanim zaczął się jakikolwiek komunikat wypowiadany zwykle stonowanym głosem dyrektora. Gdyby nie sytuacja, zapewne zabawnie prezentowałoby się dla postronnego obserwatora, wodząc w ciemności dłońmi, by odnaleźć zaufany kawałek drewna. Wymięty i rozczochrany odgarnął gwałtownie kotarę odcinającą jego osobistą przestrzeń od reszty dormitorium, rzucając zaraz Lumos, gdy orzechowa różdżka znalazła się w jego ręku. Co się do cholery działo? Ktoś ich atakował?!
W sytuacjach takich jak te, umysł zwykle lubi płatać figle i wyłączać się, nie posiadając odpowiedniej mocy, by przetrawić informacje podobnej wagi – powoduje to zmrożenie w miejscu, chwilową nieprzydatność i szeroko pojętą apatię. Watts nie miał być wyjątkiem, bo wystarczyło, że ledwie postawił trzy kroki w kierunku drzwi, a zatrzymał się nagle, czując się tak, jakby ciężar całego świata zwalił mu się na głowę i ramiona. Do gwałtownie wyrwanego ze snu mózgu dotarło znaczenie słów pojawiających się w ogólnym komunikacie. Atak. Tutaj. Gdzie Kenneth? Gdzie Claire i inni?!
Nigdy się nad tym specjalnie nie zastanawiał, ale Ben raczej nie sądziłby, że potrafi tak gdziekolwiek gnać na oślep, nie opracowując wcześniej w głowie jakiegoś planu. Tylko, że teraz rozsądek w ogóle nie chciał współpracować, ustępując pola instynktom, a one miały swoje własne potrzeby – znaleźć ludzi, na których zależało młodemu Wattsowi i upewnić się, że są bezpieczni.
Elena pojawiła się w polu widzenia znienacka, zdając się w ogóle nie przejmować zaistniałą sytuacją. Przynajmniej nie tak mocno jak Szkot, którego przywitała w sposób tak niefrasobliwy, że nie był pewien, czy bardziej ma ochotę dać jej w dziób, czy chwycić za ramię i przyciągnąć bliżej, by już nigdzie nie uciekła.
- Na Merlina, Leno – wydusił tylko z mieszaniną niedowierzania i rozdrażnienia, nawet nie próbując się w jakikolwiek sposób opędzać od jej obecności, a wręcz przeciwnie. Panna Tyanikova całą drogę do Wielkiej Sali przebyła pod czujnym nadzorem kolegi z domu, nie raz i nie dwa wysterowywana silną ręką tak, by nie zostać stratowaną.
I jeśli był taki czas, gdy Ben dziękował wszystkim siłom nadprzyrodzonym i rodzicielskim genom za obdarzenie go ponadprzeciętnym wzrostem, to właśnie teraz bezgłośnie wyśpiewywał peany na ich cześć. W morzu ludzi wystawanie ponad tłum zdecydowanie ułatwiało obserwowanie otoczenia i wyłapywanie wzrokiem tego, co Krukon chciał teraz najbardziej zobaczyć – sylwetkę wuja nie tak daleko i płynącą wśród uczniowskiej ciżby rudą głowę Claire, do której przebił się używając łokci i holując za sobą Elenę. Nie powiedział absolutnie nic w formie powitania, wypuszczając spomiędzy ust cięższy oddech, gdy obejmował Puchonkę ramieniem, by nigdzie już nie odpłynęła w napierającej do sali rzece ludzi. Nie zdając sobie z tego za dobrze sprawy, w oczekiwaniu na to aż stanie się COKOLWIEK, zaczął obracać w dłoni różdżkę, przesuwając wzrok po pomieszczeniu i coraz to nowych twarzach. Nie podobało mu się, że wszyscy zostali spędzeni w jedno miejsce jak zwierzęta na rzeź – prawdę powiedziawszy najchętniej poukrywałby pewne osoby tak, by były bezpieczne, a dopiero potem mógł iść się bić. Nawet jeśli miałoby to być bez kapci i w piżamie, która może i miała długie spodnie, ale wymięta bokserka nie zapewniała za dużej ochrony przed chłodem.
- Jas – rzucił, gdy ze ściany ludzi nagle wyłoniła się znajoma sylwetka ciemnowłosej Ślizgonki. - Sama jesteś miotła.
Odpowiedź na poziomie, brawa dla tego pana.
- Pewnie by chciał taką mieć, ale weź to kontroluj...
Richard Ewing
Richard Ewing
Liczba postów : 10
Data przyłączenia : 02/01/2017

Wielka Sala - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 2 EmptyPią Sty 06, 2017 7:38 pm

Jeśli ktokolwiek spodziewał się że wyrywanie go ze snu o tej porze wprawi go w dobry nastrój, to zdecydowanie się mylił. Widząc jak wszyscy zrywają się jakby rozdawali coś za darmo pozwolił sobie tylko na przewrócenie oczami - jakby nie mogli atakować szkoły powyżej poziomu lochów. Mus to mus, może będzie ciekawie. Odpalił szybko papierosa, dopalając go do połowy kilkoma szybkimi zaciągnięciami, po czym wsunął resztkę do jakiegoś wazonu - nie wiedział po co właściwie w ich dormitorium wazon, ale w tej chwili wszyscy mieli lepsze zajęcia niż zastanawiać się nad tajemnicą wzorzystego kawałka porcelany czy też z czyjej winy w dormitorium siódmoklasistów unosi się zapach palonego tytoniu. Tak przygotowany był już trochę mniej wrogo nastawiony do życia - w końcu "szkoła zaatakowana" brzmiało jak całkiem niezły sposób na spędzenie poranka, ba, może nawet napatoczy się ktoś komu można wyrwać wątrobę razem z kręgosłupem. Kuszące. Nie myśląc zbyt wiele narzucił puchaty, czarny szlafrok, chwycił różdżkę wtykając ją w kieszeń, zarzucił kaptur (tak, szlafrok z kapturem, nie szkaluj szlafroka z kapturem) i wyszedł, niezdefiniowanym tempem kierując się stronę Wielkiej Sali. Zaledwie kilka chwil później znalazł się na miejscu, pomiędzy tłumami rozwrzeszczanych uczniów i paroma zdezorientowanymi nauczycielami - no pięknie, atak na szkołę jasne, ale czy naprawdę ktoś go musiał przymuszać do przebywaniu w tym tłumie zatrwożonych owieczek? Zdecydowanie za dużo ludzi, zdecydowanie za dużo. Przetarł twarz dłonią kręcąc głową, po czym przyjął jeden z jego najbardziej naturalnych a zarazem neutralnych wyrazy twarzy i usunął się pod ścianę. Jego słaba postura i wzrost który ktoś mógłby porównać do wyrośniętego skrzata domowego, zdecydowanie ułatwiały mu przeciskanie się pomiędzy zbiorowiskiem uczestników pidżama party. Oparł się plecami o chłodny marmur, w pobliżu jakiejś zbroi i czekał na rozwój wypadków obserwując leniwie to co się działo dookoła.
Rhys Vane
Rhys Vane
Liczba postów : 5
Data przyłączenia : 29/12/2016

Wielka Sala - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 2 EmptyPią Sty 06, 2017 7:51 pm

Naprawdę nie rozumiał, o co cały ten raban. To znaczy, nie, oczywiście, że rozumiał, w końcu nie przehandlował na boku zdrowego rozsądku ani umiejętności logicznego myślenia. Wszyscy się po prostu bali – no chyba, że byli na tyle zaspani, by nie docierało do nich ani jedno słowo dyrektora, które przetoczyło się po szkole. I choć nie lubił zaliczać się do szarych mas, identyfikować się z ograniczonym ogółem, Rhys też czuł ucisk w dole brzucha. Zawiązując pospiesznie szlafrok na ciemnej piżamie oraz pakując różdżkę i zaciekawionego Guzmę do jego kieszeni, panicz Vane wyraźnie zmarszczył brwi, pomstując w duchu na ciało pedagogiczne, jeśli cały ten alarm miałby okazać się fałszywy. No bo co to w ogóle za pomysły? No dobrze, może i miały swoje plusy, może by sprawdziły potencjalne uczniowskie reakcje na podobne sytuacje, ale na litość... Nikt nie lubił być wyrywany z łóżka, a o Hogwarcie mówiło się przecież, że to najbezpieczniejsze miejsce na ziemi – wystarczyło trochę poczytać o jego historii, by skłaniać się ku prawdziwości tego poglądu. Tak czy inaczej, potargany, niewyspany i nieco naburmuszony Rhys skierował się do Wielkiej Sali bez szemrania, kierowany tam jak reszta Ślizgonów przez profesor Lacroix. Nie mogąc wypatrzyć w tym tłumie Jasmine, przesunął się na bok, a potem jeszcze trochę bliżej ściany, wpychając szczura głębiej do kieszeni, gdy zaczął wystawiać z niej łepek, a potem... ŁUP. Niemal staranowany przez kogoś, kto był zdecydowanie zbyt barczysty i przy tym zbyt ślepy, by uważać, jak wykorzystuje dany mu gabaryt, Vane wpadł prosto na czyjeś plecy, niemal zwalając rzeczonego kogoś z nóg.
Zduszając w gardle szpetne przekleństwo, Rhys odruchowo wczepił się w ubranie poszkodowanego, by nie upaść, szarpiąc go przy tym w sposób cokolwiek nieprzyjemny. Dopiero odzyskując równowagę, Ślizgon jak oparzony zabrał dłoń, potrząsając rozczochraną niebosko głową. Jak każdy dobrze wychowany chłopiec, potrafił przepraszać – co nie znaczy, że słowo to łatwo przechodziło mu przez gardło. A już szczególnie nie w sytuacji, gdy okazało się, że przypadkiem prawie staranował kogoś, co do kogo miał bardzo mieszane uczucia.
- Cole – wydusił więc w pierwszej chwili, odchrząkując zaraz i ponownie upychając Guzmę w kieszeń. - To niespecjalnie.
Brzmiało wystarczająco przekonująco? Oby, bo na ten moment słynna elokwencja Rhysa zwyczajnie nie chciała się popisywać kreatywnością.
Alex Hall
Alex Hall
Liczba postów : 13
Data przyłączenia : 19/12/2016

Wielka Sala - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 2 EmptyPią Sty 06, 2017 8:19 pm

Bezsenność miała swoje plusy – jak na przykład ten, że gdy w szkole rozległa się syrena alarmowa, Alex w najlepsze siedział właśnie nad pracami domowymi, których nie chciało sprawdzać się profesor Lacroix. Co z tego, że był w tej szkole głównie po to, by otaczać ją aurorską opieką, Chantal najwyraźniej wzięła sobie za mocno do serca, iż będzie jej asystował przy nauce eliksirów. Wykorzystywała go często w najmniej oczekiwanych momentach, ale może to i dobrze? Nie musiał w ten sposób spędzać nocy na patrzeniu w sufit, czy przeglądaniu swojego notesu po raz enty. Albo nie próbował znowu się wymykać do mieszkania starszego Asena poza dniami, które sam sobie ustalił – w końcu ochrona szkoły obejmowała też to, by przebywał w niej jak najczęściej.
Tak czy inaczej, pióro w jednym szybkim ruchu wylądowało z powrotem w kałamarzu, aktualnie sprawdzana praca została bezczelnie porzucona, a Hall złapał się za swoją różdżkę, poprawiając przy okazji pasek dżinsów. Był przytomny aż do bólu i gotowy ogarniać cały ten burdel, który niewątpliwie miał się zaraz wylać na korytarze – i tak też w istocie było. Niektórzy uczniowie zdawali się poruszać jak zombie, inni wręcz przeciwnie, pędzili na parter z błyskiem czegoś dzikiego w oczach. I jednych i drugich nakierowywał w jedną, spójną rzekę, popędzał lub wyhamowywał w zależności od potrzeby.
- No już, już, przebieraj! – rzucił do wybitnie opornie poruszającego się dziewczęcia, gwałtownie podnosząc głowę, gdy wydawało mu się, że kątem oka dostrzegł Tanję. A może to nie ona? Na pewno zeszła na dół...
- No dawać, nie mamy całej nocy! – popędził jeszcze raz, zgarniając uczniowskie ostatki i chcąc się upewnić, że wszyscy najzwyczajniej w świecie znajdą się tam, gdzie powinni.
Meredith Walker
Meredith Walker
Liczba postów : 14
Data przyłączenia : 21/12/2016

Wielka Sala - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 2 EmptyPią Sty 06, 2017 8:50 pm

Meredith przetarła oczy, z zaspana i niedowierzenia. Przekraczając próg Wielkiej Sali nie do końca wiedziała jeszcze co się dzieje i dlaczego. Była przerażona.
Wokół niej kłębili się zarówno nauczyciele i uczniowe, a puchońska rzesza niemiłosiernie rzucała ją na prawo i lewo. Nikogo więc nie mogła zobaczyć, nie widziała również opiekuna roku aby zapytać się co się dokładnie dzieje. Wiedziała tylko, że szkoła jest zaatakowana. Zaatakowana - jak to się w ogóle stało?
Była tylko w pidżamie, trampkach i zwiewnej bluzie, którą narzuciła wychodząc  szybko z sypialni. Lecz miała przy sobie to, co było najważniejsze w tej chwili - różdżkę, którą ściskała zimnymi, spoconymi dłońmi kurczowo do piersi. Chciała kogoś znaleźć, chciała znaleźć kogoś, do kogo można by się przytulić i o tym zapomnieć. Nie tak miał wyglądać ten rok, nie miało być w Hogwarcie ani zagrożenia ani widma Mrocznego Znaku, które być może dzisiaj zawiśnie nad szkołą. Mer pomyślała o wszystkich znajomych, którzy kłębią się gdzieś tu na sali, albo co gorzej błądzą gdzieś w zamku... otrząsnęła się z tej myśli wraz z pierwszym dreszczem, który przeszył jej ciało. Nie może pozwolić sobie na takie nastawienie nie teraz, nie może też uciekać z podkulonym ogonem. Jeśli trzeba będzie walczyć, będzie walczyć - nawet jeśli przyjdzie jej...
Nie, to niemożliwe.
Wypierała tę myśl, cofając się krok po kroku aż nie natrafiła na czyjąś stopę. Runęła niezgrabnie w dół, cudem unikając ciosu w głowę, upuszczając różdżkę gdzieś niedaleko. Słowem - katastrofa. No cóż, przynajmniej nie pisnęła przy tym ze strachu.
- Ja, ja przepraszam - mruknęła nieprzytomnie odgarniając z czoła włosy, które naszły jej na oczy. Gdy to wreszcie zrobiła ujrzała przed sobą twarz Erica, z którym dzieliła podróż w pociągowym przedziale a gdzieś niedaleko, również twarz Riaana - Hej, hej wiecie co się dzieje?
Bardzo potrzebowała, żeby ktoś ją przytulił. Była przestraszona, co było widać ewidentnie w oczętach ale nie mogła dać się temu sparaliżować. Musiała być w pogotowiu, gotowa na wszystko co może się wydarzyć, stała czujność i w ogóle.
Podniosła bezcenną różdżkę, wstając z ziemi.
Alice Guardi
Alice Guardi
Liczba postów : 9
Data przyłączenia : 21/12/2016

Wielka Sala - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 2 EmptyPią Sty 06, 2017 9:23 pm

Nie spała, a jakże. O czwartej rano to dopiero zbierała teleskop i niezgrabnie udawała się do swojego gabinetu. W dodatku tym razem przebywała na wieży z Aleciem, nowym opiekunem Krukonów. Akurat przytulał ją na schodach, gdy rozległ się alarm. Oboje ubrani, spojrzeli na siebie i równym krokiem udali się do Wielkiej Sali. Panował tam już ogólny chaos i rozgardiasz, który starali się ogarnąć Kenneth i Chantal. Alice odnalazła dłoń ukochanego i ścisnęła ją, dla dodania sobie odwagi. Uśmiechała się nerwowo do mijanych uczniów, chcąc ich uspokoić. Starała się nie pokazywać zdenerwowania, bo jej znajomość obronnych zaklęć nie była zbyt zachwalająca. Będzie musiała poprosić kiedyś Alexa by ją podszkolił. W końcu było już dość niebezpiecznie. Nawet w szkole.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Liczba postów : 8
Data przyłączenia : 02/01/2017

Wielka Sala - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 2 EmptySob Sty 07, 2017 2:02 am

Gdy ostatnie osoby zagonione przez nauczycieli weszły do Wielkiej Sali i przedostały się pod pieczę Kennetha Wattsa na końcu pomieszczenia, Dumbledore osobiście zablokował drzwi. Omiatając swoją długą koszulą nocną posadzkę ruszył do uczniów.
-Na razie szukamy winowajcy, lepiej by uczniowie zostali tutaj. -odpowiedział Lorcanowi, który towarzyszył mu w wędrówce. Twarz dyrektora była nadzwyczaj poważna i skupiona.
-Nasze wewnętrzne alarmy uruchomiły się, a to oznacza, że ktoś wdarł się siłą do zamku. Dokonał paru zniszczeń i dlatego zebraliśmy Was tutaj. Słuchajcie się nauczycieli i proszę, nie róbcie niczego bezmyślnie. -oznajmił spokojnym głosem. Nie musiał go zwielokrotniać. Jego słowa zadziałały na wszystkich gorzej niż najwyższy z krzyków profesor Lacroix.
-Do czasu... -zaczął znowu, lecz w tym momencie drzwi do Wielkiej Sali wypadły z zawiasów, rozsyłając wszędzie mnóstwo drzazg. Ogromny huk zatrząsł ścianami. Dumbledore odwrócił się błyskawicznie, rzucając dwa zaklęcia - ogromną tarczę Protego Totalum oraz Nullus Magicus. Do środka sali wdarł się na czele zamaskowany jegomość, a za nim paru innych. Ten dowodzący błysnął fioletowym promieniem czaru w najbliżej stojącą, profesor Lacroix.
Chociaż zadziałał element zaskoczenia, nauczycielka błyskawicznie podniosła tarczę. Urok odbił się i trafił w ścianę, rozłupując jej kawałek. Kontra rzucona niewerbalnie uderzyła w atakującego, który upadł parę metrów dalej. Szybki przewrót dał mu możliwość następnego ataku. Kolejny czar pomknął w stronę mistrzyni eliksirów, która dokonując uniku pozwoliła tylko na to, aby promień zamienił w proch kosmyk włosów. Reszta wolnych nauczycieli toczyła pojedynki z innymi osobami.
Chociaż ubrana w koszulę nocną i szlafrok nauczycielka nie wydawała się trudnym celem, ale to było jedynie złudzenie. Zaklęcie Confundus wystrzeliło szybciej niż mrugnięcie oka w stronę zamaskowanego jegomościa. Tym razem był przygotowany, gdyż odbił czar i poczęstował nauczycielkę trafionym już urokiem. Jęknęła, gdy odepchnięta wylądowała na kamieniu. Trzymała się za nogę, w której pulsował ból wywołany zaklęciem. Uskoczyła za najbliższy stół co wywołało kolejną falę drzazg. Wykorzystała tę chwilę na przeciwurok. Odzyskała tym samym władzę w kończynach. Wychynęła się rzucając czar, który też został odbity. Ona odbiła rzucony w nią, lecz atakujący już musiał całować twardą i zimną ścianę. Kiedy wydawało się, że osunął się obezwładniony na ziemię, a panna Lacroix wzięła oddech, ten zerwał się i jednym celnym urokiem związał kobietę linami, a ta upadła boleśnie na kolana.
Co stanie się z kobietą? Czy to koniec wspaniałych lekcji eliksirów?

//Mały plan wycieczki - pod postacią MG pojawią się posty atakujących. W tej jeszcze kolejce faktycznie znajdujecie się pod ochronną kopułą, więc na razie jesteście skazani na bierną obserwację. Jednak bez nerwów - już w kolejnych dobędziecie swoich różdżek i wykażecie się wiedzą. Wszystko powinno zająć dzień lub dwa, więc wyczekujcie sygnału od MG kiedy kopuła opadnie i będziecie mogli wziąć czynny udział w wydarzeniach.
Mam nadzieję, że będzie warto. ~J.
P.S. Posty mogą być krótkie i bez większych ozdobników, w końcu polała się krew.
Claire Annesley
Claire Annesley
Liczba postów : 16
Data przyłączenia : 21/12/2016

Wielka Sala - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 2 EmptySob Sty 07, 2017 4:50 pm

Ben. To imię rezonowało jej w głowie aż do chwili, w której przestało być potrzebne. Dotąd pełniąc funkcję swego rodzaju mantry, jakiegoś domowej roboty zaklęcia przywołującego, unieważniło się w chwili, w której poszukiwany osobnik - dostrzeżony zaledwie kilka chwil przedtem, górujący ponad tłumem rówieśników - znalazł się nie tylko w zasięgu wzroku, ale także drobnych dłoni. Nie był sam - jakieś towarzystwo Klara zarejestrowała podświadomie, uzmysławiając sobie, że sylwetka wytatuowanej blondynki nie znalazła się obok Wattsa z przypadku - ale to w tej chwili nie miało żadnego znaczenia. W momencie, w którym mogła nie tylko skryć się w objęciach Krukona, ale też sama objąć go ciasno, bez słowa - cóż, nie potrzebowała niczego więcej. Żadnych słów, żadnych pytań, niczego. Tak było dobrze, tak dobrze, jak mogło być w tym całym zaistniałym chaosie.
Gdy Wielka Sala rozbrzmiała głosem Dumbledore'a, Annesley była już przytomniejsza i całkiem świadomie przyjęła ich sens. Potem, gdy do zamkniętego, ale najwyraźniej nie dość skutecznie pomieszczenia wparowali napastnicy, mogła już wszystkimi zmysłami ocenić zagrożenie i pojąć, że to nie był sen. Że teraz mogła sobie tylko pomarzyć o koszmarach, a to, czego zwykle się obawiała - przekleństwa widzenia, jakie mogła odziedziczyć po matce - teraz zdawało się być zbawieniem, niedoścignionym życzeniem.
- Ben - wykrztusiła, a cichy głosik ugrzązł w szerokiej klatce piersiowej chłopaka, do którego Puchonka przywarła ze wszystkich sił. - Ben, to jest... Oni naprawdę...
W którymś momencie - chyba w tym samym, w którym magiczne liny oplotły profesor Lacroix - paluszki dziewczęcia wpiły się kurczowo w bokserkę Krukona, w podświadomej chęci zatrzymania go, gdyby chciał rwać się naprzeciw napastnikom. Pomimo rzuconej przez Dumbledore'a tarczy, Claire obawiała się - ba! była przekonana - że dokładnie to będzie chciał zrobić Watts. Że, nie bacząc na własne nieprzygotowanie, na skalę zagrożenia - że pójdzie tam, że będzie próbował walczyć, że stanie ramię w ramię z innymi, podobnymi idealistami wśród uczniów i nauczycieli, i że nie wycofa się, dopóki... Dopóki...
Zaciskane panicznie piąstki nie chciały się rozluźnić. Codziennie pochwalane idee teraz nie miały nic do powiedzenia i nie były w stanie zdominować zwykłego, ludzkiego egoizmu. Wiedziała, że tu chodzi o bezpieczeństwo. Wiedziała, że jeśli uczniowie zdolni rzucać zaklęcia podobnie do Bena zbiorą się i wesprą kadrę - że mają szanse odeprzeć napastników.
Ale nie chciała, by Watts tam szedł. Nie chciała, by ryzykował, by narażał się dla innych. Nie chciała tego.
Aeron Steward
Aeron Steward
Liczba postów : 28
Data przyłączenia : 21/12/2016

Wielka Sala - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 2 EmptySob Sty 07, 2017 5:30 pm

Minuty mijały, a Aeron starał się odgrodzić własną osobę od nagromadzonego w Wielkiej Sali hałasu. Zebrani tu bodaj wszyscy uczniowie zdecydowanie do najcichszych nie należeli, zupełnie nie pomagając w całej akcji ani sobie ani nauczycielom. Ci ostatni mieli doprawdy parszywe zadanie. Próba kontroli rozłażącego się tłumu pełnego spanikowanych dzieciaków wymagała świętej niemal cierpliwości i umiejętności klonowania własnej osoby. Cóż, nie ma co się im dziwić, w końcu znaleźli się w sytuacji która może skończyć się tragicznie, a najbliższa przyszłość zasłonięta była mgłą niepewności. Przy okazji była to dobra okazja by poznać reakcje innych ludzi w ekstremalnej sytuacji. I zapewne pan Steward skwapliwie by z niej skorzystał, gdyby nie to że na jego twarzy nie gościł typowy w takich chwilach ponury uśmiech. Nie, krukon stał się boleśnie milczący i skupiony, a oblicze pozbawione emocji raczej nie skłaniało innych do rozmowy. Z jednym wyjątkiem.
Zauważył ów wyjątek jeszcze zanim ten znalazł się obok niego. Zmarszczył brwi gdy zrozumiał że zmierza w jego stronę. Wanda. Ze wszystkich możliwych uczniów i nauczycieli znajdujących się w Sali podeszła właśnie do niego. Ich oczy spotkały się i przez krótką chwilę Aeron poczuł coś, co już dawno znikło. Twarz, na pierwszy rzut oka zamyślona nie wyrażała nic więcej. Dlaczego? Miała tylu znajomych. Każdy w szkole znał pannę Whisper, naczelną opiekunkę każdej zagubionej istoty w Hogwarcie. Czemu przy innych zatrzymała się ledwie na chwilę, a teraz siedziała tu obok niego w tej dobitnie realnej rzeczywistości? Nim zdążył policzyć do trzech owe uczucie uleciało jak dym z ogniska, nie dając się zidentyfikować. Odwrócił wzrok i skierował go na Dumbledora, który rozmawiał cicho z jednym z aurorów wysłanych tu z Ministerstwa. Nie wiedząc jak przywitać Wandę, odpowiedział po prostu na jej pytanie.
-Nie, a przynajmniej nikt nic nie mówił.- stwierdził, poprawiając pozycję. Znajdował się w dalszej części Sali, głównie dlatego że był to jeden z bardziej oddalonych od drzwi punktów w pomieszczeniu. A jako że owe drzwi były chyba najbardziej oczywistą możliwością wejścia do środka potencjalnych napastników, wolał nie stać zbyt blisko. Spojrzał na Wandę i dostrzegł ślady zmęczenia na twarzy.
-Nie najlepiej wyglądasz.- rzucił, i umilkł gdyż w Sali rozbrzmiał głoś dyrektora. Aeron słuchał go uważnie, z każdym słowem marszcząc brwi. -Co..- powiedział, a przynajmniej taki miał zamiar albowiem przerwany został on przez nagły huk dochodzący z kierunku w którym to znajdowało się wejście do Sali. Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko, choć Steward dzięki wrodzonemu spokojowi zarejestrował każdą rzecz z osobna. Dyrektor rzucił zaklęcia ochronne, a do sali wbiegło paru zamaskowanych gości z których jeden z miejsca rzucił się do ataku na profesor Lacroix. Nastąpiła błyskawiczna wymiana zaklęć; nauczycielka walczyła dzielnie, jednak moment zaskoczenia był po stronie atakującego. Sam Aeron zaś zacisnął dłoń na różdżce, wysuwając się nieco do przodu, tak że nieświadomie znalazł się przed panną Whisper. Nie bał się walki, choć w żyłach już czuł budzącą się do życia adrenalinę; wciąż było jednak coś co nie dawało mu spokoju.
Elena Tyanikova
Elena Tyanikova
Liczba postów : 15
Data przyłączenia : 21/12/2016

Wielka Sala - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 2 EmptySob Sty 07, 2017 5:34 pm

Myślała, że po dotarciu do Wielkiej Sali staną sobie spokojnie i przeczekają. Bo co innego tak naprawdę im zostało? W utworzonym na biegu uczniowskim zgromadzeniu nie mieli przecież robić nic ponad czekanie. Na to, co się zdarzy. Na to, co wyniknie z ataku. Na to, aż ktoś ich zamorduje. Proste, nie? Radosna bezczynność, oto, co zostało im przewidziane. Ostatecznie byli tylko uczniami. Niepełnymi obywatelami. I tak dalej.
Łapiąc się na niestandardowo zaawansowanym chaosie w głowie, odetchnęła głęboko i wróciła na ziemię - akurat wtedy, gdy dłoń Wattsa zacisnęła się na jej ramieniu i powlokła... gdzieś.
- Na Merlina, Ben - mruknęła, próbując nadążyć na holującym ją Krukonem i nie ulec przy tym kolizji z którymkolwiek z rozpychanych uczniów. Może i nie miała nigdy problemów z wydłużeniem kroku, może i przedzieranie się przez tłum nie było większym wyzwaniem - ale tylko wtedy, kiedy miało się powód. A teraz? Teraz powodu nie widziała najmniejszego. Bo i gdzie się spieszyć? Hej, byli w Wielkiej Sali i zostaną w niej Bóg wie do której? Te gonitwy przez stłoczonych rówieśników - na co to komu? - Serio, gdzie ci się tak spieszy? Co, któreś skrawki podłogi są tu lepsze do stania niż... A. Aha.
Odpowiedź pojawiła się już za moment. Gdy niewysokie, rude stworzenie wczepiło się w Krukona bez jednego choćby słowa powitania, Elena nie potrzebowała dalszych wyjaśnień. No tak. Miłość. Rycerz na białym koniu. Takie tam banały.
- Ej, Watts, ale wiesz, że ze zwierzętami to karalne? I w ogóle nienormalne? - rzuciła radośnie, dając Krukonowi spokój dopiero wtedy, gdy na horyzoncie pojawiła się kolejna znajoma postać. Och, i to jak znajoma.
- A ze mną to już się nie przywitasz? - Uniosła brwi w teatralnym niedowierzaniu, w kolejnej chwili samodzielnie biorąc sobie to, co jej się - osobistym, a więc najważniejszym zdaniem - należało. Bezceremonialne objęcie Vane w talii i kradzież szybkiego całusa - w kącik warg tylko, jakieś resztki hamulców i przyzwoitości podpowiedziały, że na większą ostentacyjność niekoniecznie jest tu miejsce - spełniały wszystkie powitalne wymogi. No, przynajmniej te, które miała Tyanikova.
- No dobrze, to kto wie co tu się odpier... - Dumbledore miał niezwykłe wyczucie czasu, jego słowa szybko zdusiły beztroskie przekleństwo w rosyjskim gardle. A potem? Potem już w ogóle nie było miejsca na komentarze. No, poza jednym.
- Kurwa mać - wyrwało jej się samowolnie. Dłoń zacisnęła się na różdżce, a szeroko otwarte oczy powiodły po pandemonium, jakie rozegrało się tuż za granicą rzuconej przez Albusa tarczy.
Alec Haldane
Alec Haldane
Liczba postów : 12
Data przyłączenia : 22/12/2016

Wielka Sala - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 2 EmptySob Sty 07, 2017 5:58 pm

Nie tak wyobrażał sobie spędzanie tej skandalicznie wczesnej godziny. Pomijając fakt, że i tak nie celebrował jej standardowo - zamiast jak człowiek, w łóżku, koczował z Alice w obserwatorium przekonany, że w tym momencie jest to najlepsze miejsce do śledzenia zmian chylącej się ku końcowi nocy - to tamta niestandardowość wynikała przynajmniej z jego własnej, świadomej decyzji. A teraz? Teraz nic tutaj nie było jego inicjatywą. Wymieniając szybkie, nagle ciężkie spojrzenia z panną Guardi, w jednej chwili znalazł się na nogach i szybkim krokiem ruszył ku Wielkiej Sali. Mimowolnie zacisnął zęby i sięgnął po różdżkę.
Zdaje się, że dotarł do Hogwartu w doskonałej chwili.
Kierunek marszu zmienił nagle, zatrzymując się w pół kroku. Opiekun Krukonów. Przyzwyczajenie się do tej roli miało potrwać, ale teraz nie miał prawa się tym usprawiedliwiać. Kilka kroków, kolejne schody w górę - i już był w dormitorium, zgarniając ostatki swoich podopiecznych. Jakaś pierwszoroczna szlochała cicho, więc odruchowo uśmiechnął się cieplej i przygarnął ją do siebie. Jakiś nastolatek z typową dla swego wieku manierą bagatelizował dyrektorski komunikat, więc zgromił go wzrokiem i dopilnował, by samozwańczy bohater dołączył do reszty. Opiekun Krukonów, niech to.
Na powrót dołączając do Alice, powstrzymał się przed ponownym złapaniem Szkotki za rękę - manifestacje uczuć musiały zaczekać na chwilę, w której nie będę musieli liczyć się z niepotrzebną widownią. Zamiast tego, upewniając się, że żaden uczeń nie kręci się już po korytarzu, lecz wszyscy zebrani są już w Sali, w kilku szybkich krokach zrównał się z dyrektorem i towarzyszącym mu Lorcanem.
- Gillis. - Skinął temu drugiemu na powitanie, w kolejnej chwili całą uwagę zwracając ku Dumbledore'owi. Pomijając powiązania zawodowe, wspólnie reprezentowali też Zakon Feniksa, stąd Alec uważał się nie tyle za podwładnego mężczyzny, co jego... kolegę, powiedzmy, oddzielanego tylko odpowiednią dozą szacunku do starszego. - Co się dzieje, Albusie? Na korytarzach było dość cicho, nie wiem... - Umilkł, wysłuchując słów dyrektora. Ostatecznie odetchnął powoli i głęboko.
No dobrze. Niech będzie.
Wracając do Guardi, spojrzał na nią uważnie. Może wypadałoby coś powiedzieć. Poprosić, by na siebie uważała, by nie wychodziła przed szereg. By zajęła się tą szlochającą pierwszoroczną, bo kto zrobi to lepiej, niż pełna ciepła Alice? Może. Nie powiedział nic, bo po prostu nie zdążył.
- Contrprotego! - ryknął. To był odruch, automatyzm, którego w żaden sposób nie przemyślał. Gdy drzwi do Wielkiej Sali wystrzeliły z hukiem z zawiasów, a w sali pojawili się ci, których być tu z pewnością nie powinno, górę wzięły wyuczone nawyki. Rozum? Był, ale potrzebował czasu. Teraz był czas na instynkty, na zwykłą, ludzką chęć wyjścia z tego cało. To one sprawiły, że Alice zgarnął za siebie, jednocześnie kontrując jedną z przecinających powietrze smug zaklęć własnym, bardziej znajomym. Nie miał czasu na analizę. Nie wiedział, co tak naprawdę się dzieje. Gdzieś, kawałek dalej, zauważył skrępowaną zaklęciem Lacroix, której nie mógł pomóc ze względu na własnego oponenta. W innym miejscu własny bój toczył także profesor Watts. A w tyle, chronieni jeszcze tarczą Dumbledore'a, na wszystko patrzyli uczniowie.
Szlag by to trafił.
Samuel Fox
Samuel Fox
Liczba postów : 30
Data przyłączenia : 23/12/2016

Wielka Sala - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 2 EmptySob Sty 07, 2017 11:37 pm

Przyjrzał się działaniom dyrektora Hogwartu – dostrzegł, że ten w magiczny sposób zamyka drzwi do Wielkiej Sali, najprawdopodobniej by ochronić uczniów przed kolejnym atakiem lub mieć pewność, że to właśnie żaden z nich nie stoi za owym atakiem na Szkołę Magii i Czarodziejstwa. Po raz kolejny omiótł wzrokiem grupę uczniów, szukając w niej kogoś znajomego i udało mu się to, gdyż zobaczył Erica i Riaana gdzieś w oddali. Skierował swoje nerwowe kroki w ich stronę, a gdy już znalazł się koło nich, powiedział – Mam co do tego złe przeczucia… Myśle, że wkrótce wydarzy się coś bardzo złego – i ledwie skończył to mówić, jak dyrektor zaczał ustawiać nad uczniami barierę ochronną. Kilka sekund po jej ustawieniu, drzwi do wielkiej Sali otworzyły się z hukiem – wpadli przez nie zwolennicy Voldemorta, którzy zaczeli atakować grono pedagogiczne. Samuel chwycił za różdżkę, chcąc posłać zaklęcie w stronę jednej z postaci, ale przypomniał sobie o barierze.  Przez nią wszyscy wychowańcy każdego z domów byli zmuszeni do biernej obserwacji poczynań dorosłych czarodziejów. Włoch poczuł się sflustrowany nie mogąc nic zrobić, tym bardziej, że ich nauczycielka eliksirów zdawała się mieć poważne kłopoty… Gryfon pogładził uspokajająco Rena, który niespokojnie trząsł się na jego ramieniu – Spokojnie Ren, wszystko będzie dobrze, bez obaw – powiedział ściszonym głosem do przerażonej fretki. – Czasami sam siebie nienawidzę – powiedział już głośniej do chłopaków – Za te swoją cholerną intuicję – nerwowo przestąpił z nogi na nogę. Czasami faktycznie miał dość swojej intuicji, którą kierował się niemalże przez cały czas – pomagała mu bardzo, gdy chodzi o złe przeczucia czy te dobre, które sugerowałyby, ze jest bezpiecznie lub droga, którą obrał jest odpowiednia, jednakże nienawidził tego braku konkretów. Nie, żeby wierzył, iż intuicja powie mu co niedługo  się wydarzy oraz da wskazówki, aby się przygotować, jednak mogłaby jakoś bardziej pomóc.
Sam zaczął powtarzać w myślach wszystkie formuły zaklęć obronnych, przeznaczonych do ataków oraz tych leczniczych, których naprawdę chciałby nie używać, ale istniała spora szansa, że będzie do tego zmuszony. W całym tym zamieszaniu na gryfona wpadła jakaś mała dziewczynka, która płakała z przerażenia. Samuel nawet nie myślał z jakiego mogłaby byc domu - nie zależnie od tego czy była Gryfonką, Puchonką, Ślizgonką czy Krukonką, potrzebowała słów pocieszenia, otuchy. - Nie bój się - powiedział, kucając przy niej - Wszystko będzie dobrze, nikt poważnie nie ucierpi - zebrał się za blady uśmiech dla niej - Obiecuję Ci to - pogłaskał ją po głowie. Wtedy jakiś chłopak, trochę straszy od dziewczynki, która wyglądała na pierwszoroczną, podbiegł do nich, mocno przytulił małą i zabrał ją gdzieś w tłum. Rudobrązblond włosy odetchnął cicho, podnosząc się oraz niecierpliwie obracając różdżką w dłoni.
Tanja Everett
Tanja Everett
Liczba postów : 19
Data przyłączenia : 21/12/2016

Wielka Sala - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 2 EmptyNie Sty 08, 2017 4:24 pm

Początkowe zaspanie wywołane krótkim snem przeminęło, zastąpione zastrzykiem adrenaliny i niejakiego... strachu? Nie dawała po sobie poznać, że jej serce drży na myśl co mogło się stać, widząc histerie co niektórych. Co chwilę sprawdzała czy ma różdżkę w kieszeni spodni oraz czy Rubin nie wybrał się na niespodziewaną wycieczkę. W tym całym zamieszaniu Tanja nie dbała o swój dość nietypowy strój, zajęta szukaniem w Wielkiej Sali wszystkich swoich znajomych. Zganiła samą siebie w myślach, kiedy nieopacznie zaczęła wypatrywać Asena... Wcisnęła się gładko w tłum Puchonów, odnajdując wzrokiem Meredith oraz Nathaniela, który właśnie zagadywał swojego ulubionego nauczyciela od opieki nad magicznymi stworzeniami. Odetchnęła nawet na widok Erica i Riaana, co w gruncie rzeczy było dość zaskakujące. Alexa nie musiała szukać. Wystawał ponad gromadą drugorocznych jak wieża Eiffela na Polach Elizejskich... chociaż trzeba by się było zastanowić, czy nie bliżej mu było do Statuy Wolności.
Zajęta obserwacją zachowań nauczycieli, nie dojrzała w pierwszej chwili swego przyszłego towarzysza. Ujrzała go dopiero, gdy znajdował się dwa metry od niej. Wzdrygnęła się, zaskoczona.
-Uważaj, gdzie patrzysz Asen. Jeszcze Ci wzrok wypali. -burknęła, pospiesznie podciągając koszulkę, aby jak najmniej było widać. Od teraz będzie miała przy łóżku kieszonkowy habit na takie sytuacje. Przytrzymując dodatkowo materiał obejrzała się na Dumbledore'a, który zaczął wyjaśniać sytuację. Wtem rozległ się ogromny huk, a Tanja odskoczyła. Zrobiło się na prawdę gorąco. Chwyciła za różdżkę mimo podniesionych ochronnych barier. Wolała być przygotowana na jakiekolwiek niespodzianki.
-Uaaa, to musiało boleć... -syknęła, kiedy profesor Lacroix mocno uderzyła o posadzkę. Spojrzała na Asena i wtedy dopiero uświadomiła sobie, że w momencie odskoku złapała chłopaka za nadgarstek. Błyskawicznie go puściła, odchrząkując tylko nieznacznie, a także udając przy tym, że nic nie miało miejsca.
-Chyba wolałabym znowu uciekać przed wilkami niż biernie czekać, aż złamią tarczę. -rzuciła, nerwowo obracając różdżkę w dłoni.
Sponsored content

Wielka Sala - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Wielka Sala   Wielka Sala - Page 2 Empty

 

Wielka Sala

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 6Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

 Similar topics

-
» Sala chorych
» Sala kosmosu

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Mapa Huncwotów :: 
Hogwart
 :: Parter
-