IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Przedział

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
Riaan van Vuuren
Riaan van Vuuren
Liczba postów : 27
Data przyłączenia : 22/12/2016

Przedział Empty
PisanieTemat: Przedział   Przedział EmptyNie Gru 25, 2016 9:34 pm





Retrospekcja


Data
1 września 1977



Miejsce
Hogwarts Express, trzeci wagon, drugi przedział od końca


Osoby
Riaan Van Vuuren, Eric Henley, Samuel Fox, Tanja Everett, Nathaniel Cole, Meredith Walker


Krótki opis


Hogwarts Express ruszył z impetem z King's Cross wraz ze wszystkimi uczniami. Za kilka godzin będą już w szkole, a skoro mieli jeszcze tyle czasu to może warto spędzić podróż w miłym towarzystwie, rozmawiając o przeszłych wakacjach?







Meredith Walker
Meredith Walker
Liczba postów : 14
Data przyłączenia : 21/12/2016

Przedział Empty
PisanieTemat: Re: Przedział   Przedział EmptyNie Gru 25, 2016 11:18 pm

Meredith nie lubiła jesieni.
Nie lubiła strumieni deszczu przez które przedzierała się pociągiem o czwartej nad ranem z St Ives do Londynu, nie lubiła smaku kawowej lury, którą w pośpiechu kupili jej rodzice na King’s Cross, nie lubiła także suchych kanapek z serem, jakimi wypakowany był jej malutki plecak.
Lubiła natomiast szkołę.
Pożegnawszy rodziców na mugolskiej części dworca, dziewczyna ochoczo przekroczyła barierę pomiędzy dwoma światami. Ekspres do Hogwartu już stał na stacji, buczał, syczał i parował jak zacięty a uczniowe tłoczyli się wokół niego niczym mróweczki. Mamy, ojcowie, bracia, siostry no i przede wszystkim - uczniowie - żegnali się pospiesznie wśród krzyków, gwizdów, wśród gwaru oraz ogólnej atmosfery braku prywatności. Przestraszone sowy trzepotały skrzydłami w klatkach a konduktor gwizdał zaciekle, dając uczniom sygnał do zajęcia miejsc. Szybki rzut oka na prawo i lewo pozwolił zauważyć Puchoniastej, że nie ma nigdzie w pobliżu ani Riaana, ani Wandy, ani żadnego jej bliższego znajomego, co pozwoliła sobie skitować cichym westchnieniem. Dlatego też już bez chwili zwłoki Meredith w jednej ręce mocniej ścisnęła klatkę z Sonyą a w drugiej poprawiła uchwyt dłoni na ciężkim bagażu, by podjąć niezwykle niezgrabną, niemile długą próbę wgramolenia się do pociągu. Dzięki pomocy bliżej nieznanego wysokiego blondyna, udało się jej.
Zasapana ale zadowolona, podziękowała ładnym trzepotem rzęs za obywatelską postawę, po czym ruszyła w poszukiwaniu miejsca. Zajęła je w pierwszym wagonie, który pozostał jeszcze pusty - stwierdziła bowiem, że nie ma najmniejszej ochoty szukać znajomych w tłumie zapłakanych pierwszorocznych - była również pewna, że ktoś na pewno zaraz znajdzie ją. Poza tym chciała jeszcze delektować się ostatnimi chwilami względnej ciszy i zakłóconego spokoju, z czekoladowo-orzechowym batonikiem. Sam na sam.
Wyciągnęła więc proroka zakupionego przy wejściu na stację i schowała za nim rudą główkę, chrupiąc laskowe cudowności.
Tanja Everett
Tanja Everett
Liczba postów : 19
Data przyłączenia : 21/12/2016

Przedział Empty
PisanieTemat: Re: Przedział   Przedział EmptyPon Gru 26, 2016 1:21 am

Los brutalnie zakpił sobie z Tanji w te wakacje, odbierając na jej oczach ukochaną matkę, kiedy wszystkie plany odnośnie opuszczenia ojca raz na zawsze były już prawie przy końcu. Olbrzymia trauma spowodowana oglądaniem mordu z rąk Seana Everetta nie zdążyła nawet odrobinę zmaleć, gdyż po blisko dwóch tygodniach przyjaciel matki również zasnął w objęciach śmierci. Tanja została skazana na opiekę zupełnie obcej osoby. Przez wiele tygodni szukała swojego miejsca, drąc koty z Hallem o dosłownie wszystko. Chciała go unikać, ale nawet to nie zdawało egzaminu. Dopiero nieodpowiedzialna ucieczka z mieszkania i napotkanie ojca dało Tanji do myślenia. Tylko dzięki aurorowi wyszła z tego cało i chociaż trochę zapałała do stażysty eliksirów sympatią. Czas do września szybko minął. Tanja cieszyła się z tego. Z Rubinem w kieszeni i kufrem pod ręką udała się na dworzec w towarzystwie Halla. Obiecał ją odprowadzić.
Gdy tylko wtarabaniła bagaż na schody i skinęła aurorowi na pożegnanie, ruszyła na podbój pociągu. Nie mogła znaleźć nic do końca wolnego, aż nie natknęła się na rudą główkę Meredith. Przez chwilę się wahała, ale w końcu pchnęła klamkę i zajrzała do środka.
-Wolne? -zapytała i po zezwoleniu Puchonki, wtargała kufer do środka i wsunęła pod siedzenie. Usiadła naprzeciwko Puchonki obok okna.
-Co słychać? -zagadnęła, nieco nerwowym gestem odnajdując w kieszeni Rubina. Zaczęła go głaskać dla ukojenia.
Samuel Fox
Samuel Fox
Liczba postów : 30
Data przyłączenia : 23/12/2016

Przedział Empty
PisanieTemat: Re: Przedział   Przedział EmptyPon Gru 26, 2016 3:59 pm

Czarny samochód z wolna podjechał na parking przy stacji kolejowej King Cross i równie nieśpiesznie zaparkował na ostatnim już, wolnym miejscu dla osób, nie posiadających specjalnych uprawnień, by stawać w oznaczonym dla inwalidów skrawku asfaltu. Z pojazdu wysiadł Samuel, trzymając klatkę Angeli w ręce oraz mając Rena w kieszeni ciemnofioletowego płaszcza. Po drugiej stronie wozu otworzyły się drzwi i szybko pojawiła się kolejna postać, jaką był ojciec młodego czarodzieja. Pan Fox mierzył sto dziewięćdziesiąt dwa centymetry wzrostu, był barczasty, miał dwudniowy zarost na twarzy, a jego niesforne loki, które Sam odziedziczył po nim, opadały mu na zielone oczy. Obydwaj mężczyźni otworzyli tylne drzwi samochodu, wyciągając dwie torby na ramie, jedną średniej wielkości walizkę oraz futerał na skrzypce. Starszy mężczyzna położył naramienne torby (które były trzymane akurat przez niego) na ziemi, zamknął samochód, pochwycił ekwipunek jego syna, po czym oboje ruszyli w stronę wejścia na dworzec.
Po przejściu przez ścianę obok peronu 9 i 10 znaleźli się na stacji 9 ¾ , gdzie stała już czerwona lokomotywa, gotowa do zabrania wszystkich uczniów do Hogwartu na nowy rok szkolny, czekając na spóźnialskich, którzy zawsze przychodząc na chwilę przed odjazdem. Starszy i młodszy dziedzic nazwiska Fox, stanęli obok sapiącej maszyny, odłożyli wszystko na ziemię, zaczynając się żegnać – Samuel jak zwykle podziękował ojcu za cudownie spędzone wakacje, za wyrozumiałość, za dbanie o niego przez te wszystkie lata, za nie wyparcie się jego, za pozwolenie nauki w Hogwarcie, bo przecież ze względu nań musieli przeprowadzić się do Anglii i zamieszkać w okolicach Londynu. Niebieskooki powiedział też, że naprawdę się cieszy z kolejnego roku spędzonego w tym wspaniałym miejscu i trochę żałuje, że nie może pochwalić się mamie jak dobrze radzi sobie na lekcjach, jednak naprostował to szybko, żeby starszy Lis przypadkiem czegoś źle nie zrozumiał – te kilkanaście lat, które spędzili razem były dla niego naprawdę dobrym czasem, dlatego zapewnił ojca, że wychował go dobrze, a lata szczenięcy, gdy już pogodził się ze śmiercią rodzicielki były dla niego bardzo szczęśliwe. Ojciec jak zwykle życzył swojej pociesze powodzenia oraz wszystkiego, co najlepsze, wręczając mu łańcuch, z którego zwisało na złoto i czerwono przyozdobione oczko – Otwórz je – polecił synowi, czekając na jego reakcje. Młodszy z mężczyzn nacisnął oczko, które po chwili się otworzyło – w środku znajdowało się zdjęcie jego matki, gdy chodziła jeszcze do Hogwartu. – Była taka piękna. – powiedział cicho, zachwycając się fotografią i uświadamiając sobie, jak wiele cech wyglądu odziedziczył właśnie po niej; te nieskazitelną cerę, zmieniające barwę włosy, niebieskie oczy oraz mizerną postawę. – Ja… Jesteś pewien, że powinienem to zabrać? – zapytał trochę z niepewną miną. – Oczywiście, za kilka dni będziesz pełnoletni, więc pomyślałem, że będzie to dobry prezent na urodziny – uśmiechnął się do syna. – Ja naprawdę dziękuje – uśmiechnął się promiennie, o mało nie popłakując się w miejscu publicznym, jednak jego wzruszenie było tak duże…. W tej właśnie chwili ren obudził się ze swojej drzemki, wystawił łepek z kieszeni i widząc błyszczący przedmiot – wyskoczył z niej, złapał łańcuszek w zęby, wyrywając tym samym biżuterię z rąk swojego właściciela oraz wskakując do najbliższego okna i dostając się do przedziału w pociągu. – Ren! – krzyknął Samuel, łapiąc nieporadnie wszystkie swoje rzeczy i biegnąc w stronę otwartych drzwi, by jak najszybciej złapać futrzaka oraz odebrać mu cenny amulet – Dziękuje za wszystko i do zobaczenia! – wykrzyczał jeszcze do ojca, który zaśmiał się cicho, kierując się w stronę wyjścia.
Uważnie szukając swojego pupila, przedzierał się przez wąski korytarzyk i zaglądał do przedziałów, z góry przepraszając i pytając czy nikt nie widział czarnej fretki z białą plamka na pyszczku, jednak nikt jej nie dostrzegł. Odrobinę zirytowany, jednak mający dalej ten spokojny wyraz twarzy – wszedł do przedziału, w którym siedziały dwie dziewczyny – jak zdążył zauważyć była tam jedna Gryfonka oraz Puchonka – i w końcu udało mu się go znaleźć. Maluch biegał między nogami panienek – Ren. – powiedział twardo, a zwierzak zatrzymał się w końcu, patrząc na niego przepraszająco. – Przepraszam. – powiedział wychowanek domu lwa – Moja fretka musiała narobić niezłego zamieszania. – zwierzę podbiegło do niego, wspięło się mu na ramię, a amulet włożyło do kieszonki swetra Samuela. – Mógłbym z Wami posiedzieć? To chyba jedyny wolny przedział. – uśmiechnął się przepraszająco, odłożył torby na ziemię, ściągnął fioletowy płaszcz z ramion, ukazując swoją białą koszulę z czarnym swetrem z krótkim rękawkiem, obszytym czerwienią oraz specjalnie dorobioną kieszonką na piersi, co wyraźnie symbolizowało dom, którego jest wychowankiem. Usiadł na jednym z wolnych miejsc, klatkę z Angelą położył sobie na kolanach, a Rena pogłaskał po łebku. – Jeszcze raz przepraszam za to całe zamieszanie i wproszenie się do Waszego przedziału. – ponownie uśmiechnął się przepraszająco w stronę innych uczennic Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart.

Oszczędź nam kolorkowego oczopląsu. Pogrubienie wystarczy. -RVVDS
Eric Henley
Eric Henley
Liczba postów : 19
Data przyłączenia : 23/12/2016

Przedział Empty
PisanieTemat: Re: Przedział   Przedział EmptyPon Gru 26, 2016 7:07 pm

Eric szedł chwiejnym krokiem przez korytarze wagonów w poszukiwaniu najbliższego, względnie wolnego, przedziału. Co zresztą nie było specjalnie łatwym zadaniem biorąc pod uwagę dziesiątki przeciskających się lub próbujących przecisnąć się obok niego uczniów oraz przysłaniające mu niemal całkowicie widok bagaże, które dźwigał. W tym wiklinowy kosz z Szekspirem w środku, kilka opasłych woluminów traktujących o różnorakiej maści zaklęciach oraz oczywiście, utrudniająca znacznie jakiekolwiek manewry, miotła,  dla stabilizacji oparta na ramieniu chłopaka.  Reasumując cały dobytek Gryfona z którym to chłopak nie miał zamiaru się rozstawać. Prawdę mówiąc mógł zostawić część rzeczy na peronie a później po nie wrócić, jego Tata z pewnością zaczekałby na niego, ale nie chciał wyjść na mięczaka, zarówno przed nim jak i przed innymi uczniami. Ostatecznie nie było tego aż tak wiele,  a przynajmniej w odczuciu Erica, który zakładał, że poszukiwania wolnego miejsca nie zajmą aż tyle czasu. Im dłużej jednak krążył po pociągu tym bardziej zaczynał wątpić w słuszność podjętej decyzji.  Oczywiście nie miał zamiaru dać tego po sobie poznać, i mimo, że ramiona powoli odmawiały mu posłuszeństwa, rozglądał się pogodnie na prawo i lewo próbując zamienić wyraz bólu na twarzy w uśmiech. Ma się rozumieć , wnioskując po reakcjach zniesmaczonych dziewcząt odwracających szybko głowy, nie wychodziło mu to zbyt dobrze. Przydałby się plecak – przemknęło mu przez głowę, gdy zauważył jakiegoś  dwunastolatka niosącego na plecach pakunek  dorównujący niemal jego rozmiarom, który szedł beztrosko nie przejmując się zupełnie niczym wokół.
Chłopak westchnął  i gdy powoli zaczynał już tracić nadzieję, dostrzegł wolne siedzenia w przedziale nieopodal.  Nie zastanawiając się nawet przez sekundę, natychmiast ruszył w jego kierunku, by już po kilku krokach wparować do środka przez otwarte drzwi. Wszystko, o dziwo, zdawało się iść po myśli chłopaka. Wprawdzie to dość odważne stwierdzenie, ale można by nawet pomyśleć, że los w końcu, po wielu latach rzucania mu kłód pod nogi, uśmiechnął się do Gryfona. Tak, to rzeczywiście odważne stwierdzenie. I rzecz jasna błędne, bowiem gdy tylko chłopak rzucił – w akompaniamencie niezadowolonego pisku Szekspira - swoje pakunki na półkę i już zabierał się za rozsiadanie na wygodnej, miękko wyściełanej kanapie poczuł na sobie czyjeś spojrzenie. Na chwilę znieruchomiał, po czym obrócił się powoli i dostrzegł, że nie był jedynym lokatorem przedziału. Naprzeciw niego siedziały trzy  – sądząc po wystraszonych buziach - pierwszoroczne uczennice.
-Yyyyy…Cześć – bąknął zaskoczony i rozpoczął wymyślanie odpowiedniej wymówki, która miałaby wyjaśnić dlaczego nachodzi  małe dziewczynki – No tego, wszystko wydaje się w porządku- powiedział odchrząknąwszy ówcześnie i zaczął rozglądać się po przedziale – Jestem prefektem, wiecie, chodzę po pociągu i sprawdzam jak radzą sobie młodsi  - wyjaśnił usiadłszy – Ok, fotele też są w dobrym stanie – stwierdził, po czym wstał gwałtownie i zaczął zbierać swoje rzeczy – No tak, półki na bagaże stabilne..dobrze, dobrze – wymruczał pod nosem – Także tego…no…na mnie już pora, ale gdybyście czegoś potrzebowały zgłoście się do Rosalie Rabe, Ona opiekuje się pierwszorocznymi, taka blondynka, przemiła, pomoże we wszystkim…yyyy…no to…yyy… dozobaczyska – wybełkotał unikając wzroku, delikatnie mówiąc, skonsternowanych dziewczynek i w pośpiechu uciekł z przedziału.
Zatrzasnąwszy za sobą drzwi przełknął głośno ślinę i niemal wbiegł do najbliższego przedziału.Rzecz jasna, jak przystało na Erica Henley’a okazało się, że wpadł z deszczu pod rynnę. W środku zastał Tanję, Sama i Puchonkę kumplującą się z Rosie. Bajecznie.
-Cześć -  rzucił w przestrzeń i mimo przysłaniającej mu widok wieży ułożonej z pakunków, skierował się pewnym krokiem w stronę miejsca ulokowanego jak najdalej od koleżanki z domu, nie miał zamiaru wdawać się z nią w dyskusje. Oczywiście wiedział, że tego nie uniknie, zatem gdy tylko ułożył we względnym porządku wszystkie swoje bagaże, oparł nowiuteńkiego, lśniącego  Zmiatacza 3 o ścianę  i wypuścił na wolność burego kocura, zagadnął starszego Gryfona w nadziei, że Everett nie wtrąci się nieproszona w ich rozmowę.
-Jak tam wakacje, Sam?  Przywiozłeś mi coś z Włoch? – odezwał się sztywno udając bezceremonialnie, że nie widzi nikogo więcej w przedziale, po czym, nie wiedzieć czemu, wygładził nerwowo mocno wyświechtaną, żółtą koszulkę na widok schludnego stroju kolegi.
Riaan van Vuuren
Riaan van Vuuren
Liczba postów : 27
Data przyłączenia : 22/12/2016

Przedział Empty
PisanieTemat: Re: Przedział   Przedział EmptyWto Gru 27, 2016 12:18 am

Te wakacje były dla Riaana inne, tak jak i poprzedni rok w Hogwarcie. Wszystko w jego życiu zmieniło się na lepsze, czego nie można było powiedzieć o świecie czarodziejów. Ten bardzo szybko pikował w dół ku gorszemu. Wewnętrzny rozłam w społeczeństwie, fala morderstw która nie ominęła najważniejszych osób w Ministerstwie szybko obniżyła poczucie bezpieczeństwa czarodziejów. Hogwart wciąż jednak pozostawał najbezpieczniejszym miejscem w całej Anglii, toteż uczniów szkoły wcale nie ubyło pomimo zbierających się czarnych chmur. No, ale dlaczego te wakacje były inne dla Riaana? Tym razem zamiast siedzieć cały lipiec i sierpień w Afryce wraz z Katangą i Ossasem, rozpalając ogniska, czyhając na zwierzynę, oraz robiąc wszystkie inne użyteczne czynności, poprosił o gościnę Wandę Whisper. Jej zgoda pozwoliła mu spędzić z nią sierpień w posiadłości jej rodziców, przez co mógł być w kontakcie z przyjaciółmi, a w takim niespokojnym okresie jak ten, chciał być blisko tych nielicznych najbliższych. Niestety, był również świadkiem morderstwa jej ojca, oraz zatrzymania jej brata jako podejrzanego. Tym bardziej cieszył się, że mógł tam być. Wspierał ją mocno, szczerze wierząc w niewinność Doriana.
Teraz, 1 września, oboje rozdzielili się w pociągu. Wanda miała swoje obowiązki Prefekta Ravenclawu, on za to chciał kupić sobie pączka. Niesamowicie opalony, ubrany w sweter z zielonej oraz żółtej wełny, czarne spodnie i trampki, Riaan przemierzał wagony w poszukiwaniu Tej-Pani-Od-Wózka-Ze-Słodyczami. Oczywiście, nie było to łatwe zadanie! W końcu pociąg był zapełniony nie mogącymi usiedzieć na tyłkach nastolatkami, więc korytarz aż się od nich roił. Jednej osobie było trudno się przecisnąć, co dopiero komuś obarczonemu ogromnym płóciennym worem, oraz miotłą.
- Przepraszam! Verskoon! Rusz się mały, no! - Drążek Nimbusa 1000 okazywał się być świetnym rozpraszaczem tłumu. Śmig kijem i drugoroczny lądował w przedziale. Tam gdzie jego miejsce. Po kilku chwilach, oraz podobnych przepychaniach, Riaan przemierzał dalej pociąg z pączkiem w ustach.
W pierwszej chwili minął przedział zajmowany przez tę niezgraną gromadkę, ale kątem oka dojrzał pewną rudoblond czuprynę, a także usłyszał pewnego głośnego Enrico. Riaan uśmiechnął się zza trzymanego w ustach pączka, po czym nogą otworzył zamknięte przez Henleya drzwi przedziału.
- Czwefszcz! -krzyknął machając do nich umazaną lukrem ręką. Bez pardonu wytarł dłoń w swój podróżny worek, wrzucił go na szafkę, a zaraz potem dołączył do niego Nimbus. Usadził się obok Meredith, która jak zwykle pięknie pachniała fiołkami. Chłopak przełożył pączka z ust do ręki.
- Mercia! Miło Cię widzieć, i Ciebie też Tanju, no i Erica też oczywiście! - Przytulił mocno Puchonkę, a gdy już to zrobił dopiero wtedy zorientował się, że siedzi z nimi Samuel. - A Ty to kto? Kojarzę, ale nie znam - Zgodnie ze swoim zupełnym brakiem manier, wystrzelił w jego stronę palec wskazujący. Oprócz tego, że był z nimi ktoś obcy, zauważył że Eric udaje jakby był sam w przedziale z tym nieznajomym. Czemu?

Ziomeczki, nie ma kolejki!
Meredith Walker
Meredith Walker
Liczba postów : 14
Data przyłączenia : 21/12/2016

Przedział Empty
PisanieTemat: Re: Przedział   Przedział EmptyWto Gru 27, 2016 12:40 pm

Błoga chwila samotności nie trwała długo, bowiem oto znajomy głos wybrzmiał w jej uszach.
Meredith podniosła wzrok znad gazety z szerokim uśmiechem na twarzy, co musiało wyglądać nieco upiornie z zestawieniem Mrocznego Znaku na pierwszej stronie Proroka, który czytała.
- Jasne, proszę bardzo. Cześć Tanja - rzuciła beztroskim tonem, choć gdzieś w głębi zdusiła irracjonalne uczucie niepokoju rosnące w żołądku. Nigdy do końca nie umiała dogadać się z buńczuczną pięknością z domu Lwa a teraz miała spędzić z nią kilkugodzinną podróż. No pięknie.
Pierwszy rzut oka na jej twarzyczkę pozwolił stwierdzić Mer, że nic się u niej nie zmieniło - dalej raczej skrycie okazywała uczucia, a do życia (albo po prostu do niej imiennie?) podchodziła z rezerwą. Jednakże po dłuższym spojrzeniu Walkerówna zobaczyła te smutne, smutne oczy. Oczywiście, udajemy że nie ma tematu.
- U mnie? Nic nowego. Większość wakacji spędziłam pomagając rodzinie w restauracji. Miałam jechać do cioci, która mieszka w Paryżu ale… - nie miałam czasu, pieniędzy, rodzice by się na mnie obrazili? - No nie wiem, jakoś nie wyszło. A co tam u Ciebie, słychać?
Rzuciła niepewnie odgarniając loki spadające gdzieś na oczy. Lekki rumieniec na jej twarzy łatwo zdemaskował jej zażenowanie związane z tym, że znowu całe wakacje spędziła w jednym, jedynym miejscu na świecie. Wszyscy podróżowali, tylko nie ona. To było trochę słabe.
I może nawet usłyszałaby odpowiedź gdyby do przedziału dziewcząt nie wpakowała się jakaś szalona futrzana fretka. Meredith odruchowo zerknęła w stronę klatki z Sonyą, której jeszcze nie wypuściła z powodu całego tego rwetesu, za co mogła sobie teraz solennie podziękować.
Zaraz potem dołączył do nich wysoki chłopak o ciemnych włosach, zapewne właściciel zwierzaka. Zganił go tonem tak pełnym wyrzutu, że Fretka natychmiast się zatrzymała i z iście ludzkim zrozumieniem skryła się w zakamarkach jego odzienia.
Meredith, która przez cały ten czas zastygła z ostatnim kęsem batona gdzieś w przy ustach, w końcu otrząsnęła się z chwilowego szoku.
- Jasne, dołącz się. I nie ma sprawy, nie przepraszaj. Mi też zdarzało się gubić kotkę wśród tego tłumu, dlatego teraz wypuszczam ją dopiero dwadzieścia minut drogi stąd - mrugnęła porozumiewawczo, wpakowując sobie ostatniego kęsa do buzi. Zgniotła papierek i wrzuciła go do torby. Czytanego chwilę temu Proroka złożyła na pół, umiejscowiła na kolanach i wygładziła jego fakturę. Pedanterię widać było w każdym z tych ruchów, a nerwowość dopiero w zaginaniu rogów. Bowiem panna Walker wbrew pozorom nie umiała zawiązywać łatwo znajomości a bądź co bądź otaczali ją… no właśnie kto? Do przedziału wszedł kolejny nieznajomy, a jakby było mało chyba udawał że jej nie widział.
Rzuciwszy „cześć” gdzieś w przestrzeń zajął miejsce nieblisko niej. Potem zagadał do tego chłopaka z fretką, czyli Sama, sądząc z rozmowy. Mer wzruszyła na to ramionami intuicyjnie czując, że chce się wtrącać do tej rozmowy, po czym zerknęła nostalgicznie za okno. Szczerze powiedziawszy chciałaby już pojechać. Pociągowe gwizdy coraz bardziej ją męczyły.
Nagle dziewczyna usłyszała coś, co zagłuszyło ten cały hałas. Spojrzała się w stronę drzwi i ujrzała twarz Riaana, umazaną lukrem i wymalowaną szczęściem. Sama w sumie czuła się szczęśliwa.
- Riaan! - rzuciła tylko, zanim wylądowała.w jego ramionach. Przytuliła się bardzo mocno i bardzo blisko, nie zważając na ludzi wkoło i wstyd, który normalnie paliłby jej policzki a który teraz starała się pokonać. No bo stęskniła się no, nie ma co ukrywać.
Uścisk nie trwał jednak wieczność, a gdy się skończył uśmiechnęła się szeroko. Odgarnęła włosy z czoła, otrząsnęła się z podekscytowania które zawsze wywołuje u niej przybycie Riaana i zajęła ponownie miejsce. Chłopak usiadł obok niej, co tylko poprawiło humor, humor którego nawet Mroczny Znak na okładce Proroka, który podniosła i ponownie wygladziła na kolanach, nie mogł zaburzyć.
- Jakby co, to ja jestem Meredith. Miło was poznać, Sam i y… Eric? - rzuciła bezradnie szukając pomocy u Riaana, którego znała najlepiej i który ją znał najlepiej. On na pewno dobrze wiedział, że meandry towarzyskich uprzejmości to nie jej broszka - W sumie było czasu się na spokojnie przedstawić. O, skąd masz pączka?
Tanja Everett
Tanja Everett
Liczba postów : 19
Data przyłączenia : 21/12/2016

Przedział Empty
PisanieTemat: Re: Przedział   Przedział EmptyWto Gru 27, 2016 7:28 pm

Gryfonka w pewnym stopniu liczyła na to, że zajmą przedział razem z Meredith. Everett nie należała do osób towarzyskich, ale uznała, że lepiej jej będzie spędzić czas ze znajomą Puchonką niż dobijać się samej ponurymi myślami. Siliła się na spokojny uśmiech, ale wiedziała, że wprawne oko Meredith odkryje, co jest nie tak. Wolała nic nie mówić, dopóki by nie musiała. Rany były zbyt bolesne, aby je znów rozdrapywać.
Obecność Rubina, który miział pyszczkiem dłoń swej pani, koiła Tanję na tyle, aby nie rzucić wrednym komentarzem. Dzięki temu Tanja zainteresowała się rozmową z Puchonką. Ochoczo wysłuchała jej odpowiedzi i już, już miała otwierać usta, aby się odezwać, kiedy do przedziału wpadła znajoma, czarno-biała fretka. Nawet zaintrygowany Rubin wysunął łebek z kieszeni, przyglądając się znajomemu pupilowi. Zaraz po nim do środka wpadł właściciel, Sam. Tanja odetchnęła. Znała go, w przeciwieństwie do Mer.
-Cześć Sam. Nic się nie stało. -odparła, pozwalając Rubinowi wyskoczyć z kieszeni. Biała fretka podbiegła ochoczo do Foxa, wspięła się po ramieniu i słodko przywitała się z Renem, kompanem zabaw.
-Chyba się stęsknił. -zauważyła. Może i było jeszcze coś z tej konwersacji, gdyby nie kolejne szuranie drzwi. Tym razem Tanja poczuła wewnętrzne rozczarowanie. Nie dość, że zmuszona była do kontaktu z większą ilością ludzi niż było ją na to stać, to jeszcze nieproszonym gościem był Eric. Gdyby jeszcze tylko we dwie były w przedziale, ale najwyraźniej Sam znał się dobrze z Ericem.
-Cześć, Henley. -rzuciła, nieco instynktownie wbijając się mocniej w kąt siedzenia.
Odwróciła się do Puchonki, by jakby nigdy nic kontynuować z nią rozmowę, gdy ta niespodziewanie dla Gryfonki poderwała się z piskiem. Zaznaczyła tym samym obecność kolejnej osoby, jaką był Riaan. Tanja dobrze go znała ze szkolnej drużyny, nie żywiła wobec niego antypatii, ale już czuła narastający ból głowy wywołany przyszłym gwarem. Uśmiechnęła się więc wymuszenie do Gryfona i wsłuchała się w konwersację.
Samuel Fox
Samuel Fox
Liczba postów : 30
Data przyłączenia : 23/12/2016

Przedział Empty
PisanieTemat: Re: Przedział   Przedział EmptyWto Gru 27, 2016 10:58 pm

Odetchnął cicho, słysząc, że nic się nie stało oraz przywitał się miło z Tanją – Witaj Tanji, miło Cię widzieć, dobrze spędziłaś wakacje? – skinął jej głową – Cześć Rubin – uśmiechnął się miło do białej fretki, która wspięła się po nim, dołączając do Rena na jego ramieniu oraz witając się z nim. – Na to wychodzi – ponownie się uśmiechnął, lecz tym razem w stronę Gryfonki, którą już wielokrotnie spotkał, i z którą wiele razy już rozmawiał. Parsknął cicho pod nosem, kiedy przypomniał sobie sytuacje jak Rubin był czymś ubrudzony, przez co wyglądał jak Ren, więc zabrał go ze sobą do męskiego dormitorium na noc, a potem okazało się, że Ren siedział sobie spokojnie w pokoju wspólnym i drzemał na kanapie przy kominku. Wtedy też – w drugiej klasie, jeśli go pamięć nie myliła – spotkał czarnowłosą dziewczynę, która szukała swojej fretki. Z zakłopotaniem podał jej zwierzaka, mówiąc, iż myślał, że należy do niego przez to, że całe białe futerko było pokryte czymś czarnym. Przeprosił ją wtedy kilka razy, ale jak się okazało właścicielka drugiej fretki nie chowała do niego urazy. Samuel już miał zagadnąć i zapytać Tanje czy w ogóle pamięta tę sytuacje, gdy drzwi do przedziału otworzyły się oraz wszedł przez nie Eric, witając się krótko, na co niebieskooki kiwnął mu głową, obserwując jego poczynania i czując, że stara się unikać kontaktu z czarnowłosą, czego nie rozumiał, jednak nie miał zamiaru nikogo wypytywać. Uśmiechnął się jedynie pobłażliwe w jego stronę, gdy zapytał czy przypadkiem Sam nie przyniósł mu czegoś ze swojej ojczyzny. – Bardzo miło, dziękuje, że pytasz – Angela pisnęła w klatce, domagając się pieszczot, więc młody Gryfon włożył palce przez otwory w klatce i pogładził jej piórka. - Przyjemnie było wrócić do Rzymu i móc ponownie przechadzać się jego uliczkami – zamilkł na chwile, przypominając sobie miłe chwile, które spędził z przyjaciółmi, w większości mugolami, jednak nie miało to dla niego żadnego znaczenia. – Hym.. Co do pytania o coś  z Włoch, to myślę, że nada się Amedei. – Wiedział, że nikt nie zrozumie dlatego wyciągnął z kieszeni różdżkę, wypowiadając formułę oraz wykonując odpowiedni ruch ręką – Accio Amedei – z jego torby wyfrunęła niewielka paczuszka, która trafiła prosto do jego ręki. W tej samej chwili drzwi do przedziału zostały ponownie otworzone i wszedł przez nie kolejny Gryfon z VI roku, Riaan. Z powodu jego przybycia wybuchło małe zamieszanie – Puchonka radośnie rzuciła się na niego, wyraźnie dając do zrozumienia bliskością, że gryfon musi być dla niej kimś więcej niż tylko przyjacielem. – Cześć – przywitał się krótko, po czym zaczął otwierać pudełeczko Amedei, gdy usłyszał pytanie skierowane w swoją stronę. Podniósł wzrok, krzywiąc się w duchu z prostackiego zachowania jego kolegi z roku. – Miło mi Cię poznać Meredith – skinął jej głową – Jestem Samuel, przepraszam, z tego wszystkiego zapomniałem się przedstawić – poprawił sobie zsuwającą się fretkę z ramienia, nie patrząc nawet która to. – Riaan, jesteś niekulturalny – powiedział patrząc na niego – Nie chodzi mi tutaj o brak znajomości mnie, a o wskazywanie palcem, to nie przystoi – powiedział karcącym tonem, jakiego zazwyczaj używa gdy zwierzak lub młodszy uczeń zrobi coś niewłaściwego – Samuel Fox, znamy się od pierwszej klasy, jesteśmy na tym samym roku – wytłumaczył mu. Odłożył klatkę z płomykówką na ziemię, wstał, otrzepał ubranie, a następnie skierował się w stronę Tanji z pudełeczkiem w ręku, gdy znalazł się przy niej otworzył, je pytając – Poczęstujesz się? – podsunął jej bombonierkęTo wyśmienita czekolada, nigdzie indziej takiej nie robią. – uśmiechnął się zachęcająco. Gdy kobieta wzięła/lub nie jedną z czekoladek – podszedł do Puchonki, ją również częstując – Jest naprawdę smaczna – powiedział miłym i uprzejmy tonem – Też powinieneś spróbować – skierował swój wzrok na Gryfona, który siedział obok niej. Gdy przyjęli czekoladki/lub nie – wrócił na swoje miejsce i poczęstował Eric’a – Oto mój prezent, Włoska czekolada – położył bombonierkę na siedzeniu naprzeciwko nich, biorąc sobie jedną z czekoladek, a następnie odwijając papierek i kosztując oraz rozkoszując się smakiem migdałów i orzechów laskowych.

//Kolorku pozwoliła mi używać Franzi, mam nadzieję, że to nie problem? Nie mogę patrzeć na pogrubienie, jest brzydkie i w mojej opinii nie estetyczne.
Nie ma problemu, jeśli jest czytelny. Tamten nie był.
Eric Henley
Eric Henley
Liczba postów : 19
Data przyłączenia : 23/12/2016

Przedział Empty
PisanieTemat: Re: Przedział   Przedział EmptySro Gru 28, 2016 3:55 am

Eric Henley w gruncie rzeczy nie był niezadowolony z obecności  otaczających go dokładnie takich a nie innych znajomych z Hogwartu. Samuel był wprawdzie dość sztywny i czasami zachowywał się nieco dziwnie, ale był wporządeczku. W przypadku Tanji było nieco gorzej. Ona najczęściej wyprowadzała go po prostu z równowagi, jednak niezaprzeczalnym profitem ich znajomości była niewątpliwie możliwość zarzucania jej wszelkiego rodzaju złośliwościami bez choćby najmniejszych wyrzutów sumienia. Względnie całkiem niezły układ, przynajmniej w odczuciu Gryfona. Najgorzej sprawy jednak miały się z niejaką Meredith, przyjaciółeczką Rosie, czyli -mówiąc bez ogródek- jego wroginią numer jeden. Prawda była chyba taka, że tolerował Puchonkę tylko ze względu na sympatię, jaką darzył Ją Riaan.  
-Szczere mówiąc przechadzanie się ulicami miasta nie brzmi wyjątkowo ciekawie, Samie- skwitował wypowiedź kolegi z domu - Ale moja siostra mówi, że nie mam gustu, nie jestem wrażliwy na piękno i takie tam - oznajmił obserwując Szekspira zbliżającego się do nóg Tanji - Moja Mama zresztą też tak twierdzi, a jest historykiem sztuki, więc chyba coś w tym musi być - dodał po chwili zastanowienia i przewrócił oczami na widok tego tłustego zdrajcy wskakującego na kolana Gryfonki – Amadei? - powtórzył wykrzywiwszy usta w dziwnym grymasie przerażenia i zafascynowania, bowiem nie do końca był pewien jak zareagować by się nie wygłupić, ale na szczęście z pomocą przyszedł mu Riaan.
Riaan, który właśnie wparował do przedziału ku uciesze naszego Gryfona.  
-Siemasz – powiedział donośnym głosem i uniósł się z fotela wyciągnąwszy ówcześnie rękę na powitanie kumpla - Myślałem, że wejścia z twarzą pełną żarcia to moja specjalność - dodał gdy zauważył pączka - Tak, tak, Eric - odparł z udawanym uśmiechem obserwując jak dziewczyna nieco zbyt poufale witała się z nowoprzybyłym.  
Zapewne gdyby nie był Henley'em zinterpretowałby takie zachowanie jako sposób na pokazanie, że zależy jej na obściskiwanym chłopaku nieco bardziej niż na przyjacielu, albo coś w tym rodzaju. Całe szczęście wciąż nim był, zatem jego uwagę przykuła bardziej miotła kolegi z drużyny. Nimbus 1000. Była idealna w każdym calu, dlatego jej widok wywołał nieprzyjemne ukłucie w żołądku. Jeszcze kilka chwil temu był dumny ze swojego nowego Zmiatacza, na którego odkładał przez całe lato, a teraz - niemal ignorując słowa Sama - spojrzał na niego ze zrezygnowaniem. Co z tego, że dostał się do drużyny, skoro prawdopodobnie nie będzie w stanie dotrzymać kroku reszcie zawodników? Nowy rok szkolny, nowe problemy - pomyślał, choć zdawał sobie sprawę, że w obliczu zagrożenia ze strony Śmierciożerców, wszystko to wydawało się nieco trywialne.  
Tak, moi mili, chłopak nie ignorował świata zewnętrznego jak wielu mogłoby sądzić. Starał się wprawdzie robić dobrą minę do złej gry, bo lubił być optymistą i napełniać głowy swoich przyjaciół radością, ale zdawał sobie sprawę z czyhającej grozy. Tak czy owak, nie pora na rozważania na temat wojny domowej, bardziej istotne było teraz przelatujące obok jego głowy pudełeczko czekoladek.
-Ooo...takie Amadei - wyszczerzył się w szerokim uśmiechu wodząc wzrokiem za bombonierką, po czym uniósł brwi ze zdziwienia słysząc wypowiedź właściciela słodkości. Wiedział, że Włoch bywał sztywny, ale są pewne granice, dlatego uznał jego słowa za żart.
-Właśnie, gdzie Twoje maniery, młodzieńcze? Wparowujesz tutaj bez pukania, mówisz z pełnymi ustami, rzucasz się na obecną tutaj damę jak opętany i jeszcze...o zgrozo - urwał robiąc dramatyczną pauzę  -  Wskazujesz paluchem na biednego Sama! Serio, brak mi słów... - rzekł kręcąc głową z niedowierzaniem. - Gdybym był prefektem, do czego chyba aspiruje nasz włoski kolega, chyba zgłosiłbym Twoje niestosowne zachowanie Mcgonnagall - dodał szczerząc się głupkowato, po czym odwrócił się w stronę Sama, który po względnie zakończonej rozmowie ruszył podobnie jak Szekspir w kierunku Tanji. Ekstra, kolejny zdrajca W dodatku zdrajca o nieskazitelnej kulturze osobistej, co zresztą czasami wydawało się Ericowi nieco dziwnie przesadzone. Chłopak był wśród kolegów, a zachowywał się jakby miał do czynienia z rodzicami czy profesorami.  
-Ależ nie daj się prosić, Tanju - odezwał się za jego plecami udając poważny ton, podobny do tego wykorzystanego przed chwilą w rozmowie z Riaanem. Nie wiedzieć czemu strasznie bawił go obraz Tanji otoczonej przez uprzejmość Samuela.
Cóż, bycie Henley'em nie zna litości, możliwość stracenia przyjaciół i ogólna pogarda społeczeństwa była wpisana w ryzyko zawodowe.  
-Dobhe - skwitował unosząc kciuk do góry gdy w końcu kolega poczęstował i jego skromną osobę. Co zresztą uczynił na szarym końcu, wystawiając na próbę cierpliwość jego żołądka!

Docencie poświęcenie, chcę widzieć jutro wieczorem całą kolejkę!
Riaan van Vuuren
Riaan van Vuuren
Liczba postów : 27
Data przyłączenia : 22/12/2016

Przedział Empty
PisanieTemat: Re: Przedział   Przedział EmptySro Gru 28, 2016 1:36 pm

Gryfon opuścił palec w momencie, w którym padło pytanie o pączka.
- Od pani z wózkiem. - odpowiedział Merci natychmiast, po czym wgryzł się w pączka jak hiena w wątrobę gnu. Wciąż przeżuwając, Riaan przystawił wypiek do twarzy Puchonki, choć w tym przypadku może lepszym stwierdzeniem byłoby: o mało nie rozsmarował jej pączka na twarzy. - Chwesz pfrochę? - niezależnie od odpowiedzi dziewczyny, jego uwagę przykuł z powrotem Samuel. Kojarzył go, wiedział że Eric czasem z nim rozmawia, ale ogólnie nigdy za bardzo nie interesował się kolegą z roku. Właściwie to afrykaner w ogóle nie przywiązywał większej wagi do ludzi będących spoza jego kręgu znajomości, chyba że mu czymś zaimponowali.
- Skoro mówisz, że to niekulturalne to pewnie tak jest. - Karcącemu tonowi Samuela odpowiedział zupełnie obojętny Riaana. Natychmiast przypomniała mu się pewna Gryfonka, próbująca zabić go wzrokiem. Jedyne o czym mógł myśleć w tamtym momencie to fakt, że jej zadarty nos nadawał jej uroku prosiaczka. Ale dość retrospekcji. Widać, że chłopaki nie znali się jeszcze zbyt dobrze - dziedzic fortuny Vuurenów większość swojego życia spędził w zupełnie innej kulturze. Normy tego co przystoi, a co nie były tam zupełnie inne. Pomimo, że od pięciu lat chłopak stara się zapamiętać różnice i dostosować się do realiów okcydentu, wciąż ma z tym duże problemy. Prawdopodobnie dlatego, że nie jest drobiazgowy i po prostu zapomina pouczeń dawanych mu przez innych.
- Żartujesz, no nie? McGonagall powiedziała mi rok temu, że nie ma już do mnie siły. Chyba nie chcesz, żebyśmy dostali ujemne punkty już pierwszego dnia. Zresztą, jestem pewien że sam nie zapukałeś! - znowu wystrzelił palcem, tym razem prosto w swojego najlepszego kumpla.
Patrząc jak Eric ekscytuje się wyjętymi przez Sama czekoladkami, grzechem byłoby odmówić, a w niektórych kulturach afrykańskich równałoby się to obrazą częstującego. Tak więc Riaan przyjął poczęstunek, podziękował, po czym wpakował czekoladkę z nadzieniem orzechowym do pączka i wziął kolejnego kęsa. Smak czekoladowo-pączkowo-marmoladowy był naprawdę w porządku. Nie w porządku było za to drażnienie Tanji, o ile Eric nie chciał siedzieć na uczcie w Wielkiej Sali z limem pod okiem. Po jednym z treningów Riaan naprawdę bał się o zdrowie Henleya, bo żeński element ich ścigającej trójki miał wtedy mord w oczach jak rozwścieczony buchorożec. Trzeba było coś zrobić, zanim Tanja zabije jego przyjaciela! Riaan skończył pączka, wytarł usta w schowaną w kieszeni chusteczkę, bezwiednie położył dłoń na udzie siedzącej obok Merci, po czym interweniował:
- Tanju, jak minęły Ci wakacje? Trenowałaś trochę? - może kiedy zaangażuje ją w rozmowę, dziewczyna potraktuje Erica ulgowo?
Nathaniel Cole
Nathaniel Cole
Liczba postów : 11
Data przyłączenia : 15/12/2016

Przedział Empty
PisanieTemat: Re: Przedział   Przedział EmptySro Gru 28, 2016 10:06 pm

Nowy rok szkolny, spotkania ze starymi znajomymi... na to Nathaniel czekał cały rok, mimo że w Londynie się nie nudził, a jego mugolscy koledzy wcale nie ustępowali w szalonych pomysłach tym z Hogwartu. Ta szkoła miała jednak w sobie coś takiego... coś magicznego? W porządku, to brzmiało dziwnie, zważywszy na to, że mowa o szkole dla młodych czarodziejów. Ale wiadomo przecież o co chodzi. To w Szkole Magii i Czarodziejstwa Cole czuł się jak u siebie. W końcu ze swoimi mugolskimi kumplami nie mógł porozmawiać o wszystkich pasjach. Nie mieliby oni zielonego pojęcia o rozgrywkach quidditcha, czy o rozmaitych rasach smoków. I chociaż piłka nożna, czy jazda na deskorolce też sprawiały Puchonowi niezwykłą przyjemność, to nie dało się ukryć, że były one nieco mniej pasjonujące niż gonitwa o złoty znicz w przestworzach. Chłopak, przechodząc przez korytarz w hogwarckim pociągu, myślał właśnie o tym przyjemnym uczuciu wiatru we włosach i o pełnych trybunach wpatrujących się w poczynania niezwykle skoncentrowanych graczy. Nic więc dziwnego, że kiedy wreszcie, po kilku kolejnych krokach, przez szybkę w przedziale dojrzał całkiem pokaźną grupkę uczniów podzielających jego quidditchowy zapał, zapukał z szerokim uśmiechem na ustach.
- Znajdzie się jakieś wolne miejsce? - Zapytał bardziej retorycznie, jako że bez problemu wypatrzył wolną przestrzeń tuż obok Tanji. Zanim jednak zdążył się w ogóle przywitać ze wszystkimi po kolei, wokół jego nóg przebiegły dwie fretki.
- Cześć, Rubinku. - Mruknął do jednej z nich, a uśmiech nadal nie schodził z jego twarzy. Cóż, chyba nie było wielu uczniów, którzy z powrotu do Hogwartu cieszyliby się tak bardzo jak on sam. W każdym razie... Nate spakował wreszcie swój kufer na górną półkę, po czym usiadł obok panny Everett, witając się z nią buziakiem w policzek. Małe zamieszanie sprawiło, że już sam nie wiedział czy przywitał się z innymi, czy też nie, dlatego postanowił po prostu zagaić jakąkolwiek rozmowę.
- Jak wakacje? Mam nadzieję, że nie próżnowaliście. - Może i jego pytanie nie było nazbyt oryginalne, ale nie oszukujmy się, od czegoś trzeba było zacząć, a z większością tutaj zebranych Cole nie widział się przez całe wakacje. Liczył więc na barwne opowieści kolegów i koleżanek. Żałował tylko, że się trochę spóźnił, bo pewnie wiele z nich zdążyło go już ominąć.
Tanja Everett
Tanja Everett
Liczba postów : 19
Data przyłączenia : 21/12/2016

Przedział Empty
PisanieTemat: Re: Przedział   Przedział EmptyCzw Gru 29, 2016 10:29 pm

Przebywanie z samą Meredith, przed czym tak bardzo się wahała na samym początku podróży, teraz wydawało się ucieleśnieniem wybawienia. Nie spodziewała się aż tak wielkiej zgrai ludzi w przedziale. Im więcej uczniów tym więcej pytań o wakacje, o których Gryfonka wolała by zapomnieć. Z zaschniętym gardłem kiwała wszystkim na powitanie, nawet Heneley'owi. Nie chciała wyjść z roli, bo nagłe dociekanie odmiennego podejścia mogło by chłopaka zaciekawić. Wolała przeczekać jakoś te parę godzin niż opowiadać wszystkim co się wydarzyło początkiem wakacji.
-Mogły być lepsze. -odparła Samowi, ciesząc się, że ich rozmowę zakłócił ktoś inny. Nawet, jeśli to był Henley. Starała się początkowo nie zwracać na siebie szczególnej uwagi, ale Szekspir znienacka wskoczył na jej kolana. Tanja niepewnie pogłaskała kociaka. Rubin był zbyt zajęty Remem, aby okazać swoją jawną zazdrość tym stanem rzeczy.
-Przynajmniej Ty jesteś milszy niż swój pan. -mruknęła cicho do kocura, który zaczął cicho mruczeć. Pozwoliło to Tanji się odciąć, chociaż na moment. Poczęstowana czekoladkami początkowo chciała sięgnąć po jedną, ale słysząc zjadliwy komentarz Erica zmieniła plany.
-Podziękuję, niech Eric zje za mnie. -wolała nie dodawać, że sam wyszczerz Erica był już na tyle przesłodzony, że z łatwością doprowadzał ją do mdłości.
Przybycie Riaana trochę załagodziło atmosferę w przedziale, dzięki czemu Tanja mogła się trochę uspokoić. Wyrwało ją z zamyślenia pytanie Afrykanera, rzucone szybko, jak to zawsze w jego wykonaniu.
-Mmm... nie, nie trenowałam. Moja miotła się zniszczyła i muszę poczekać, aż dostanę nową. -odparła, co było zgodne z prawdą. Podczas pożaru jej ciężko wypracowana Zmiataczka spłonęła. Większość wakacji spędziła na zbieraniu galeonów na nową. Zmuszona była kupić trochę używanych podręczników, ale cudem starczyło na lepszy model niż ten szkolny Meteor.
Everett jęknęła w duchu słysząc kolejne szuranie drzwi, ale odetchnęła na widok Puchona. Pozwoliła się przywitać buziakiem w policzek, z jednego prostego względu - chłopak wolał swoją płeć niż odmienną. Tanja wiedziała o tym, ale nie czuła potrzeby rozgłaszać całemu światu. Na kolejne pytanie o wakacje już nie odpowiedziała. Miała dość szukania nowych kłamstw na ten temat.
Eric Henley
Eric Henley
Liczba postów : 19
Data przyłączenia : 23/12/2016

Przedział Empty
PisanieTemat: Re: Przedział   Przedział EmptyPią Gru 30, 2016 12:41 am

Eric zamarł, otworzył szerzej oczy ze zdziwienia a następnie zmierzył wzrokiem Puchonkę, której zaproponowany został wypiek. Dzielenie się z kimś pączkami oznaczało w jego mniemaniu gest z półki gestów zarezerwowanych tylko dla najlepszych przyjaciół lub miłości życia. Coś tutaj było mocno nie tak i Henley miał zamiar ustalić o co chodzi.
-Ja z chęcią poczęstuję się pączkiem, z czym masz? – powiedział bezpardonowo wyprzedzając odpowiedź dziewczyny.
Po czym, niezależnie od tego czy jego prośba została rozpatrzona pozytywnie czy nie, dał się porwać dalszym wydarzeniom dziejącym się w przedziale. Słysząc odpowiedź Riaana na swoją zaczepkę, mina nieco mu zrzedła. Faktem jest, że McGonagall rzeczywiście miała z nimi spory problem. Strach pomyśleć co by się stało gdyby dowiedziała się o udziale w jego ostatnim pojedynku dwóch innych Gryfonów. Wystarczyło, że On sam dostał tyle ujemnych punktów, że Gryffindor stracił szansę na zwycięstwo w pucharze domów.
-Weź mi nawet nie wspominaj o ujemnych punktach, do dziś boję się przychodzić na transmutację – odezwał się ziewnąwszy przeciągle – I fakt, nie zapukałem, ale nie wspominaj o tym Samowi, nie chcę kolejnego wykładu – dodał teatralnym szeptem i wskazał głową na Włocha częstującego czekoladkami Tanję.
Dziewczyna ku zdziwieniu Erica nie zareagowała w sposób jakiego oczekiwał. Jej komentarz wydawał mu się nie tyle złośliwy, co przepełniony irytacją, choć możliwe, że niewidoczną na pierwszy rzut oka. Oczywiście Gryfon nie był specjalistą od interpretacji uczuć ludzi, ale udało mu się już trochę poznać koleżankę z roku. Koniec końców miał na to pięć lat dość intensywnej znajomości. Tak czy owak, nie miał zamiaru rozmyślać o jej nastroju, bowiem niezależnie od tego co kierowało jej decyzją, oddała mu swój przydział czekoladek za co oczywiście musiał jej szczerze podziękować.
- Kochana jak zwykle – skwitował jej słowa i wyszczerzył się jeszcze bardziej na myśl o dodatkowych czekoladkach – W zamian możesz korzystać z Szekspira do woli – dodał widząc jak ten durny sierściuch łasi się do niej, co było zaskakujące o tyle, że jego miła strona wypełzała na światło dzienne tylko w obecności Valentine i Murph, dwóch najważniejszych i niestety nieobecnych kobiet w jego życiu. Niemal natychmiast nawiedziło go bardzo niemiłe ukłucie w żołądku. Rudowłosa Gryfonka była teraz gdzieś w Stanach, zapewne też zaczynała rok szkolny w tamtejszej szkole, bo Amerykanie przecież musieli jakąś mieć. Możliwe nawet, że siedziała w podobnym przedziale i rozwijała kanapkę z…albo nie, raczej odpala papierosa, czego nigdy nie zdołał w niej wyplenić. Tak, to zdecydowanie bardziej w jej stylu. Chłopak zaczynał powoli coraz bardziej zagłębiać się w rozmyślania o swojej przyjaciółce i zapewne gdyby nie temat Quidditcha i zaskakujące, delikatnie mówiąc, słowa Tanji, wszystko poszłoby w dość nieprzyjemnym kierunku i przestałby emanować beztroską na lewo i prawo.
-Co? O co chodzi? Co się stało z Twoją miotłą? – zapytał otrząsnąwszy się z spraw zajmujących mu umysł – Jak to się zniszczyła? Żartujesz sobie? To Ja po to odejmowałem sobie od ust by kupić tego durnego Zmiatacza, żeby dotrzymać wam kroku, a Ty mi mówisz, że miotła Ci się zniszczyła? – wyrzucił z siebie potok słów zanim oczywiście zdążył je przemyśleć. Dopiero po chwili przyszło mu do głowy, że hej, że może miała jakiś wypadek i powinien wykazać się troską, w końcu była jego koleżanką z roku. Idiota. Już miał zacząć ją przepraszać, ale wtem do przedziału wszedł Nate i zupełnie nie świadom powagi sytuacji jak gdyby nigdy nic rozsiadł się obok dziewczyny zupełnie rozbrajając Erica.
-Słuchaj stary, w tym roku może uda wam się w końcu z nami wygrać, bo jak się okazuje Tanja nie ma sprawnej miotły – odezwał się prawdopodobnie zbyt gwałtownie, a wydźwięk jego słów mógł zostać odebrany bardzo źle biorąc pod uwagę wcześniejszy wybuch. Miał przeprosić a jeszcze bardziej pogorszył sytuację.
Samuel Fox
Samuel Fox
Liczba postów : 30
Data przyłączenia : 23/12/2016

Przedział Empty
PisanieTemat: Re: Przedział   Przedział EmptyPią Gru 30, 2016 2:20 pm

Rozumiał znudzenie Erica, kiedy wspomniał o przemierzaniu ulic Rzymu, w końcu nie każdy lubi takie rzeczy, dlatego uśmiechnął się, a nawet zaśmiał w duchu, słysząc jak mówi o opinii swojej siostry oraz matki. Po tych słowach przygasł jakby trochę, jednak nie dał tego po sobie poznać – Może po prostu nigdy nie widziałeś magicznej części tego miejsca. Jest naprawdę niezwykła – powiedział, kiwając lekko głową, na znak, że to najszczersza prawda. Według Samuela Rzym sam w sobie był magicznym miejscem, w którym było wiele naprawdę pięknych zabytków, i z którego wywodziło się wiele interesujących tradycji. Dawniej Włochy były mocarstwem, który swoją potęgą sięgał aż do Wielkiej Brytanii – było państwem o wielu religiach oraz tradycjach. Na zachodzie posługiwano się łaciną, jednak wschód zachował piękną Grekę i ich wierzenia. Jednak to nie o samych Włoszech, a o Rzymie powinien myśleć.  Zachwycił się, przypominając sobie, ile zachowało się w nim wspaniałych zabytków, takich jak Kapitol, Akwedukty, Liczne łuki triumfalne, Koloseum czy Rzeźby – jego ulubioną jest ta, przedstawiająca wilczycę, która karmi dwoje dzieci. Jakby się na tym zastanowić, to Sam naprawdę lubi legendę o założeniu Rzymu oraz sposób przedstawienia samej wilczycy – jako dobrej matki, która zajęła się nie tylko swoimi szczeniętami ale i porzuconymi dziećmi, które uratowała przed utonięciem. Westchnął cichutko, przypominając sobie to wszystko oraz zastanawiając się czy istnieje takie drugie miejsce, które kochałby równie mocno jak miejsce swojego urodzenia, ale nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie, które wewnętrznie zadaje sobie od lat. Ponownie wrócił wspomnieniami do swoich szczenięcych lat, które spędził ze swoją madre, zupełnie nie skupiając się na słowach Erica, który wydawał się żartować z jego sposobu wysławiania. Do pełni rzeczywistości wróciło dopiero, kiedy Tanja podziękowała za czekoladkę, mówiąc, że wesoły Gryfon zje za nią. Sam nie miał w nawyku naciskania, toteż skwitował to cichym – Rozumiem, jednak jeśli zmienisz zdanie, to śmiało możesz się poczęstować – uśmiechnął się lekko, idąc dalej.
W pewnym momencie zaczęła się rozmowa na temat quidditcha, za którym niebieskooki nie przepadał. Oczywiście nie miał nic do tego sportu, jednak czasami ta gra wydawała mu się wybitnie brutalna – samo uderzenie takiego tłuczka może wyrządzić poważne szkody w organizmie, co nie jest przyjemne dla poszkodowanego, jednak on jako osoba pasjonująca się magią leczniczą nie ma prawa narzekać! Zawsze może, jeśli będzie na miejscu oczywiście, w jakiś sposób pomóc swojemu znajomemu czy innemu uczniowi. Zaczął rozmyślać nad właściwym zachowaniem czarodziei oraz czarownic, które spotkają się z przypadkiem maga będącego w ciężkim stanie i niezadowolony pokręcił głową. Wielokrotnie widział już panikujące osoby, które nie mają pojęcia co mogą zrobić, by utrzymać taką osobę przy zanim nie nadjedzie odpowiednia pomoc. Z tego co kojarzył to na eliksirach nauczyciel kiedyś opowiadał im, że jest to bardzo potężna dziedzina magii, choć do samego czarowania niekoniecznie jest zaliczana, która naprawdę dobrze sprawdza się nawet w lecznictwie - Mogę was nauczyć, jak uwięzić w butelce sławę, uwarzyć chwałę, a nawet powstrzymać śmierć przypomniał sobie słowa  Horacego Slughorna* uśmiechając się lekko. Naprawdę chciałby poznać miksturę, która mogłaby zatrzymać śmierć nim zaciśnie swoje zimne, chude palce na szyi ofiary. Jego rozważania na tematy lecznictwa i eliksirów zostały  przerwane przez nowego gościa, który pojawił się w przedziale. Rubin i Ren zeskoczyli z jego ramienia, biegnąc do Puchona – Samuel znał go z lekcji Opieki nad Magicznymi Stworzeniami. Przyjrzał się jasnowłosemu, który ucałował Tanje w policzek siadając obok niej oraz zaczynając rozmowę. Sam mając nadzieję, że nikt już nie dosiądzie się do nich (nie lubił gdy w tak niewielkim pomieszczeniu przebywało tak wiele osób), postanowił otworzyć klatkę Angelii, by mogła rozprostować skrzydła. Uradowana sówka zapiszczała radośnie, wylatując z klatki i robiąc kilka okrążeń, by na końcu usiąść na ramieniu właściciela. Czarodziej pogładził ja po miękkich piórkach, rozglądając się i uśmiechając w duchu. Było tutaj tak żywo oraz radośnie, że nawet taki samotnik jak on mógł odczuć przyjemną atmosferę, jednak wyraźnie odczuwał większe lub mniejsze starcia miedzy poszczególnymi osobami. Tanja i Eric mieli ze sobą jakiś problem i nawet ślepiec by to zauważył. Eric wydawał się też z chłodem patrzeć na Meredith, jednak to mogło być tylko przeczucie. Oczywiście zdawał sobie sprawę, że większość osób tutaj będących uważa go za sztywnego, a w skrajnym wypadku nawet dziwnego – dobrze wiedział, że nie zachowuje się nawet w 1/5 jak typowy Włoch czy ktoś czujący się swobodnie w towarzystwie innych. Jednak nie jego winą było to, że nie krzyczy podczas rozmowy i nie gestykuluje żywo, machając rękami, jakby chciał odgonić natrętną muchę. Po prostu taki był, a  że ktoś nie mógł tego w pełni zaakceptować to już nie jego wina. Westchnął w duchu, sięgając do kieszonki oraz wyciągając medalion ze zdjęciem swojej matki. Uśmiechnął się lekko na widok ruchomego obrazu, który przedstawiał jego rodzicielkę, gdy była mniej więcej w jego wieku. Na fotografii uśmiechała się łagodnie, będąc lekko zaczerwienioną i z błyszczącymi oczami patrząc na osobę, która owe zdjęcie robiła. Zastanowił się kim on mógł być (na koleżankę w ten sposób się nie patrzy) – czy był jej pierwszą miłością? A może to było nieodwzajemnione uczucie? Czy stało się coś co ich rozdzieliło? Czy gdyby pewnego razu nie spotkała Foxa, to tajemniczy on mógłby być jego ojcem? Kim on był, czy jeszcze żyje? Czy gdyby udało mu się go spotkać, to opowiedziałby o tym jak jego matka spędziła swoje młode lata? Westchnął głośno, zamykając medalion i ponownie go chowając. Angela zleciała z jego ramienia na kolana, patrząc na niego uważnie, jakby wyczuła, ze jego pana coś dręczy. – To nic – uśmiechnął się do niej delikatnie, głaszcząc ją po głowie. Po chwili zastanowienia postanowił, że coś poczyta, dlatego przyzwał do siebie Baśnie Barda Beedle'a, które znal już chyba na pamięć, ale była to jego ulubiona książka. Mama czytała mu ją na dobranoc wiele lat temu.

*Wszyscy wiemy, ze Horacy tego nie powiedział, ale na potrzeby tej retrospekcji uznajmy, że właśnie tak było.
Sponsored content

Przedział Empty
PisanieTemat: Re: Przedział   Przedział Empty

 

Przedział

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Mapa Huncwotów :: 
Strefa postaci
 :: Retrospekcje
-