IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Boczna aleja

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Huncwot
Huncwot
Liczba postów : 362
Data przyłączenia : 27/11/2016

Boczna aleja Empty
PisanieTemat: Boczna aleja   Boczna aleja EmptySro Lut 01, 2017 8:56 pm





Boczna aleja

Aleja znajdująca się tuż za tylnymi drzwiami gospody pod Świńskim Łbem. Czarodzieje raczej ją omijają przez wzgląd na jej dość obskurny wygląd. Obdrapane ściany i powybijane szyby w tym miejscu są czymś normalnym. Ponadto często kręci się tutaj podejrzane towarzystwo, któremu lepiej nie wchodzić w drogę.

Peter Rosenfeld
Peter Rosenfeld
Liczba postów : 13
Data przyłączenia : 15/12/2016

Boczna aleja Empty
PisanieTemat: Re: Boczna aleja   Boczna aleja EmptyCzw Lut 02, 2017 12:27 am

Po wyjściu z gospody pod Świńskim Łbem oboje skierowali się w stronę bocznej, opuszczonej alejki, którą większość czarodziejów omijała szerokim łukiem. Cóż, ta droga była najkrótsza, a Peter raczej nigdy nie unikał żadnych miejsc tylko z powodu ich wątpliwej reputacji. Tym razem jednak okryta złą sławą część Hogsmeade miała wobec Rosenfelda i panny Lacroix swoje niezbyt ciekawe plany. Na końcu oświetlonej jedynie dzięki latarniom uliczki zjawiły się bowiem dwie postaci. Po chwili ich facjaty można było skojarzyć z tymi, które Chantal i Peter widzieli ostatnio na Nokturnie. Za nimi powoli powłóczył jednak nogami jeszcze jeden mężczyzna, który na razie pozostawał ukryty w cieniu.
- Nie są sami... Uciekaj. - Rosenfeld mruknął niezbyt głośno do swojej towarzyszki, jednak mimo ściszonego tonu, w jego głosie dało się słyszeć wyraźną nutę stanowczości. Peter wiedział zdecydowanie więcej o tej grupie niż panna Lacroix i zaczął domyślać się, kim jest trzeci z tych szemranych typków, dlatego też nie chciał narażać kobiety na niebezpieczeństwo. O ile bowiem panowie z Nokturnu nie należeli do najpotężniejszych i najrozważniejszych czarodziejów, tak tego, który kroczył za nimi niewątpliwie nie można było określić mianem słabeusza.
Peter, widząc, że Chantal nawet się nie ruszyła, sam pobiegł do przodu, mając nadzieję, że w ten sposób skupi uwagę wroga na swojej osobie. Pech chciał, że Clint (bo tak się właśnie zwał najgroźniejszy z całej bandy) zwietrzył jego zamiary i od razu zdecydował się zająć dawnego kumpla ofensywnym urokiem, aby utorować swym podwładnym drogę prowadzącą prosto do towarzyszącej Rosenfeldowi kobiety. Dwóch mężczyzn żwawo przeskoczyło tuż obok niemieckiego czarodzieja. Nie czekali na rozwój wydarzeń, od razu stając do walki przeciwko hogwarckiej mistrzyni eliksirów.
- Jak? - Z ust Petera padło tylko jedno proste pytanie, kiedy wreszcie stanął naprzeciwko swojego wroga. Nie musiał dodawać nic więcej. Clint z pewnością zrozumiał o co dokładnie mu chodziło. Przecież nie tak dawno temu Wizengamot wysłał mężczyznę do Azkabanu, więc jakim cudem ten ciskał sobie teraz zaklęciami na prawo i lewo w ciemnej uliczce Hogsmeade?
- Ofiarny podwładny, eliksir wielosokowy i pomoc Crossa. - Odparł rosły czarodziej z charakterystyczną blizną rozciągającą się od prawego oka aż do połowy policzka. Szczerzył się przy tym, jakby zwyciężył milion w totka, co napawało Rosenfelda jeszcze większą odrazą i wściekłością.
- Zawsze uważałem go za gnidę. - Mruknął bardziej do siebie niżeli do Clinta na wspomnienie Crossa, grubawego i przeklęcie bogatego pracownika Ministerstwa Magii, który myślał, że wszystko mu wolno. Nie dziwiło go wcale, że był zdolny pomóc komuś w ucieczce z Azkabanu. Nie wiedział tylko, że jego i Clinta łączą jakiekolwiek bliskie relacje.
W każdym razie... rozmowa nie mogła dłużyć się w nieskończoność, a w powietrzu szybko pojawiły się pierwsze świetliste smugi sygnalizujące rzucane przez mężczyzn kolejno uroki. Niezwykle wyrównany pojedynek, w którym żadna ze stron nie mogła zyskać druzgocącej przewagi. Każdy czar przeciwnika był odbijany z podobną skutecznością, a do tej pory spokojne, wieczorne niebo przypominało teraz sylwestrowy pokaz fajerwerków. Wreszcie zaklęcia Petera i Clinta spotkały się, łącząc w jedną, dwukolorową łunę. Mężczyźni mocno ściskali swoje różdżki w dłoniach, jakby chcieli przekonać drugiego, że jej nie puszczą. I nie puścili. Świetlista łuna nagle eksplodowała, a Rosenfeld i jego przeciwnik z impetem uderzyli o naprzeciwległe ściany budynków.  Cisza przed burzą.
Peter podniósł się jako pierwszy. Nadal odczuwał przeszywający ból przechodzący niemal przez całe ciało. Rękawem otarł także zakrwawioną twarz. Adrenalina pozwoliła mu jednak zapomnieć o nieprzyjemnych dolegliwościach, a zamiast tego skoncentrować się na powstającym z ziemi przeciwniku.
- Coś mi się wydaje, że teraz już nie zdołasz uciec. - Warknął wreszcie, mierząc różdżką w Clinta, który z pewnością zdawał sobie sprawę z tego, że jego dawny kolega jest raczej zwolennikiem bardziej brutalnym metod niż wyroki pozbawienia wolności. Rosenfeld właśnie miał rzucić, tym razem werbalną, Sectumsemprę, kiedy coś jednak powstrzymało go przed wypowiedzeniem inkantacji już na pierwszej sylabie.
- Zaczekaj! Byłem tam, kiedy wybuchł pożar. Widziałem ich. - Te słowa sprawiły, że Niemiec się zawahał. Nadal trzymał Clinta na celowniku, ale wydawało się, że coś w nim pękło. Jego oczy, które do tej chwili przypominały raczej ślepia furiata, nagle wypełniły się czymś, czego nie można było zbyt często w nich dojrzeć. Tęsknotą, żalem... Peter doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie powinien ufać człowiekowi, którego właśnie pokonał w pojedynku. Równie dobrze Clint mógł przecież niczego nie wiedzieć, a jedynie bronić się w ten sposób przed jego ostateczną decyzją. Mimo wszystko Rosenfeld wierzył w jego wersję wydarzeń. Kiedyś byli przecież kumplami, a nawet, jeśli ich drogi się rozeszły, żaden z nich nie wykorzystałby tak silnej broni przeciwko drugiemu, gdyby rzeczywiście niczego nie widział.  
- Ty też ich widziałeś, kiedy zabierali Twoją siostrę, ale nie mogli pozwolić Ci zapamiętać. - Kiedy myślał o pożarze faktycznie niewiele pamiętał, chociaż zawsze twierdził, że była to wina traumy, jaką przeżył po utracie ukochanej siostry. Wiedział, że wszedł wtedy do domu i odnalazł dwa ciała - swoich rodziców. Co zrobił potem? Wybiegł na zewnątrz i... co tak naprawdę się wówczas wydarzyło?
- Powiem Ci wszystko, jeśli przestaniesz we mnie mierzyć różdżką... i jeśli pozbędziesz się jej. - Musiało w końcu dojść do tego rodzaju propozycji. Do swoistego paktu z diabłem. To prawda, że panna Lacroix nie znaczyła dla Petera tyle, co jego własna siostra, ale mężczyzna potrafił dokonać na chłodno odpowiednich kalkulacji. Mógł ją poświęcić, ale czy informacje Clinta warte były swojej ceny? Poza tym, czy mógł zaufać komuś, kto już od dawna stał po przeciwnej stronie barykady?
- Jak śmiesz o niej wspominać... ZABIJĘ CIĘ. - Wydarł się w niebogłosy, jakby chciał nagle zbudzić całe Hogsmeade, a do jego oczu wróciły wcześniej płonące już ogniki, nienasycona żądza krwi i mordu.
Jaskrawy, szmaragdowy blask ponownie rozświetlił obskurną aleję za gospodą pod Świńskim Łbem, a Chantal mogła ujrzeć na ziemi ciało Clinta w kałuży krwi, która przepływała cały czas pomiędzy nierówno ułożonymi kawałkami brukowej kostki. Rosenfeld stał jeszcze chwilę nad ciałem swojej ofiary, z zamkniętymi oczami, jakby żałował swojej decyzji i zastanawiał się nad tym, czy to aby nie panna Lacroix powinna leżeć martwa. Nie. Podjął słuszny wybór. Przeszedł kilka kroków dalej, mijając towarzyszącą mu kobietę; próbując przy tym uspokoić nierównomierny oddech i oszalałe serce.  
- Wybacz, że Cię w to wmieszałem. - Westchnął tylko mimochodem, chcąc oddalić się w jakieś inne miejsce. Cały czas myślał jednak o tamtym dniu, kiedy w jego rodzinnym domu wybuchł pożar, kiedy jego rodzice zginęli a jego młodsza siostra rozpłynęła się bez śladu. Czy to prawda, że ktoś wymazał jego wspomnienia? Cóż... był jeden sposób, żeby się o tym przekonać. Nie do końca bezpieczny, ale dla niej warto było podjąć to ryzyko.
Chantal Lacroix
Chantal Lacroix
Liczba postów : 19
Data przyłączenia : 21/12/2016

Boczna aleja Empty
PisanieTemat: Re: Boczna aleja   Boczna aleja EmptyPon Lut 06, 2017 1:38 am

Opuszczenie tego przytułku wątpliwej rozrywki, ale niewątpliwych nieprzyjemności było dla Chantal priorytetem. Nie sądziła, że pan sędzia pójdzie za nią, ale gdy tylko fakt ten dotarł do jej świadomości, prychnęła tylko rozjuszona i ruszyła w dalszą drogę. Może i by się deportowała, gdyby nie jeszcze jedno miejsce, które chciała odwiedzić tego wieczora. Gdy Chantal tylko podniosła głowę, dojrzała na końcu uliczki dwie postaci, których sylwetki i chód był zbyt charakterystyczny. Ta trzecia, która zmaterializowała się za nimi pozostawała zagadką.
-Poradziłam sobie wtedy, nie widzę więc problemu zrobić to raz jeszcze. -odparła, prawie że błyskawicznie dobywając różdżki.
Zadziałał instynkt, który nie czekał na żadne ostrzeżenie werbalne ze strony napastników. Potężna fala wstrząsu przepłynęła przez ziemię, przewracając obu przydupasów Clinta.
Dzisiejszy wieczór na ulicy wioski Hogsmeade na pewno należał do jednego z najbardziej oświetlonych. Rozżarzone promienie zaklęć uderzały rykoszetem w budynki lub drzewa, rozpraszając się ferią barw niczym mugolskie fajerwerki. Chantal naprzeciwko dwóch czarodziejów? Czy miała szansę przeżyć? Zapewne mnóstwo osób by to uznało za objaw niesamowitych mocy. Fakt był jednak po prostu taki, że przydupasy nie należały do osób względnie rozgarniętych. Przeszkadzali sobie wzajemnie w rzucaniu czarów, a wszelakie obszarówki rzucane przez nauczycielkę dawały cenne sekundy. Już po chwili jeden leżał sparaliżowany, kiedy drugi dopiero zbierał się powalony przez wstrząs. Z nim zabawa trwała dłużej, znał nieco więcej zaklęć. Jednak i on padł jak nieżywy na ziemię, zdradzając się ruchami gałek ocznych, że jeszcze tkwi w nim życie. Chantal nie chciała zabijać, jeśli to nie była ostateczność. Podniosła głowę akurat, gdy ten trzeci wspomniał, że powie Peterowi wszystko, gdy ten pozbędzie się... jej.
Chantal wyprostowała się, nie przestając trzymać różdżki. No tak. Przecież od początku spodziewała się, że jest zwykłym pionkiem w grze innych. Gdy dojrzała ruch Rosenfelda, poderwała różdżkę do góry, oczekując ataku. Nic takiego jednak się nie wydarzyło. Nieco zdezorientowana Chantal cofnęła się o parę kroków, gdy wywiązała się walka z Peterem i osobnikiem... a raczej to byłą egzekucja. Lacroix jeszcze długo wpatrywała się w rosnącą pod ciałem kałużą krwi. Otrzeźwiły ją dopiero słowa Petera. Nie odezwała się, cicho go obserwując. Dopiero, gdy wykonał krok aby odejść, z ust wydostało się jedno pytanie.
-Dlaczego? -zapytała. Nie musiała tego rozwijać. Nie chciała na siłę ciągnąć rozmowy, ale czegoś nie pojmowała. Zwykły pionek w sprawach innych okazał się być tajemniczym, czarnym koniec w stawce o coś bardzo ważnego, czy jak do jasnej cholery?!
Chwilę oczekiwała odpowiedzi, ale jeśli nie miała by nadejść... deportowałaby się. Natychmiast.
Sponsored content

Boczna aleja Empty
PisanieTemat: Re: Boczna aleja   Boczna aleja Empty

 

Boczna aleja

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Aleja zbroi

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Mapa Huncwotów :: 
Inne miejsca
 :: Hogsmeade
-