IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Elena Tyanikova

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Elena Tyanikova
Elena Tyanikova
Liczba postów : 15
Data przyłączenia : 21/12/2016

Elena Tyanikova Empty
PisanieTemat: Elena Tyanikova   Elena Tyanikova EmptyCzw Gru 22, 2016 7:32 pm





Elena Tyanikova

Podstawowe informacje
Krew:
mugolska

Dom:
Ravenclaw

Rok nauki:
VII

Pupil
trójkolorowa świnka morska, Amelia

Skąd?:
Vorkuta, Rosja

Data urodzenia:
16 XII 1960 r.

Różdżka:
świerk czarny, pióro gryfa, 13 cali, sztywna

Bogin:
tur

Ain Eingarp:
Elena w stroju reprezentacji Rosji w quidditchu, z opaską kapitana na ramieniu, z pucharem Mistrzostw Świata w dłoni i resztą drużyny wokół

Wizerunek:
Brittenelle Fredericks



Aparycja

Wzrost: 175 cm Waga: 72 kg Karnacja: jasna Kolor włosów: ciemny blondplatynowe Kolor oczu: niebieskie Cechy charakterystyczne:
♦ 4 tatuaże [prawe przedramię, prawe ramię, plecy, lewe biodro/udo],
♦ blizna poniżej siódmego, lewego żebra; nie jest skutkiem urazu, Elena posiada ją od urodzenia,
♦ kolczyk w przegrodzie nosowej,
♦ kolczyk w języku,
♦ lekko androgeniczna sylwetka, dodatkowo podkreślana często mocno męskim ubiorem;



Charakter

Nie będzie przesadą stwierdzenie, że woda sodowa uderzyła jej do głowy. W dzieciństwie cicha i wycofana, po wyrwaniu się z rodzinnej Vorkuty odżyła - choć nie zawsze w dobrym tego słowa znaczeniu. Negatywny wydźwięk zmiany trudno przegapić, jeszcze trudniej zaś nie powiązać go z karierą Tyanikovej. Nie ulega wątpliwości, że to w chwili wybicia się w środowisku sportowym Elena stała się stworzeniem pyskatym i aroganckim. To wtedy nauczyła się zadzierać nosa, z politowaniem spoglądać na młodszych, mniej zdolnych - przynajmniej jej zdaniem - zawodników i wbijać szpilki tak, by zabolało. Trudno jednak powiedzieć, czy faktycznie sprawia jej to przyjemność - ego niewątpliwie ma całkiem spore, mimo wszystko nie robi jednak wrażenia dziewczyny zepsutej do szpiku kości. Wręcz przeciwnie, wystarczy odrobina cierpliwości, by zauważyć ciepło, o które nikt by jej nie podejrzewał. Elena z pewnością nie jest dobrą wróżką, mimo tego pojęcie empatii i bezinteresownej pomocy nie jest jej tak obce, jak mogłoby się wydawać. Na pierwszy plan wysuwa się wyrachowanie i dość beztroski, by nie powiedzieć - lekki sposób bycia, obok nich egzystuje jednak także ambicja, perfekcjonizm i niewyobrażalnie wysokie wymagania - w stosunku do innych, ale także samej siebie. I serce, ono również istnieje, jest czymś więcej niż tylko kawałkiem lodu. Złośliwość w przypadku Eleny nie jest wrodzona, lecz wyuczona i choć nie stanowi przywdziewanej na siłę maski - wręcz przeciwnie, przychodzi Rosjance całkiem naturalnie - to nie neguje istnienia także innych, pozytywnych cech. Może spycha je na plan dalszy, na margines, może przyprawia dziewczynie łatkę niewychowanej, aroganckiej i oschłej, ale nie niszczy i nie pozbawia Leno człowieczeństwa.


Historia

mother, make me
make me a big tall tree
so I can shed my leaves and let it blow through me

Zamknięty w srebrze okruch erytrynu dostała na szóste urodziny i od tamtej pory rzadko kiedy zdejmowała go z szyi. Łańcuszek wielokrotnie już zaśniedział i wielokrotnie go polerowała, podobnie jak połyskującą ramkę okalającą purpurowy okruch skalny. Wtedy, przed jedenastoma laty, nie rozumiała znaczenia, jakie ojciec próbował nadać błyskotce. Prawdziwą wartość sprowadzonego z Maroka minerału odkryła - stworzyła - sama. Nie umniejszała jednak zasług Vadima. To przecież on pokazał jej Ścieżkę. To on opowiedział jej o wszystkim, co później ją prowadziło. Tam, w Vorkucie, nie było czasu na głupoty. Nie było bajek - o trzech świnkach, Śpiącej Królewnie czy zaklętych w łabędzie braciach - ani lekkich historyjek mających służyć zabawie i niczemu więcej. Tam słowa zawsze miały wartość, zawsze splatały się w coś więcej.
O tym, że Ścieżka nie jest faktycznym chodnikiem czy duktem leśnym przekonała się po ósmych urodzinach. Przedtem pojęcie to słyszała wielokrotnie, nigdy jednak go nie wyjaśniano. Siedząc na dywanie, tuż przy trzaskającym żywym ogniem kominku, szeroko otwartymi oczyma wodziła między dziadkiem a ojcem, próbując zrozumieć cokolwiek z tego, o czym mówili. Nie uczyła się wtedy, ale chłonęła, smakując kolejne słowa, kolejne tajemnice. To były sekrety, które miały stać się jasne w ściśle określonym czasie - ani wcześniej, ani później. Zapytała o to kiedyś Olgę, swą ukochaną Olgę, starszą o siedem lat siostrę. Ale Olga nie odpowiedziała, udając, że nie słyszy, prześlizgując się gładko ku innemu, nieważnemu tematowi. I właśnie wtedy Elena pojęła, że nie warto się spieszyć, że nie ma po co.
Po ósmych urodzinach ojciec zabrał ją więc w góry, na zapomniany cmentarz. Kilka lat wcześniej tą samą ścieżką podążała Olga u boku dziadka, teraz jednak staruszkowi brakowało już sił. To Vadim, milczący, zamyślony, ukochany tatuś pokazał jej, gdzie powinna się zatrzymać i on też nauczył ją, jak słuchać, żeby usłyszeć. Nim kazał jej wstać, obejść pozostałe, często ledwie dostrzegalne mogiły, spędziła przy grobie matki godzinę. Nie było tablic, prawosławnych krzyży, starych, uschniętych wieńców i wypalonych zniczy. Tak naprawdę nie było tu nic poza nieregularnymi kopczykami zmarzniętej ziemi, czasem tylko obłożonymi warstwami kamieni. Mimo tego nie potrzebowała wskazówek ojca, by wiedzieć, gdzie spoczywa jej matka. Tylko w jednym miejscu erytryn płakał krwawymi łzami, znaczącymi na srebrze schnące szybko, brudne szlaki.

mother, make me
make me a big grey cloud
so I can rain on you things I can't say out loud

Przez kolejne dwa lata słuchała wielu rzeczy, których sama nie mogła - nie chciała - przekazać dalej. Słowa dziadka i ojca, a potem, po śmierci staruszka, już tylko Vadima - słowa płynęły wtedy wartko, odpowiadając na wiele pytań, których nigdy nie odważyła się zadać. Mając dziewięć, dziesięć lat słuchała o śmierci, ludzkim okrucieństwie i o tym, jak brzmią wrzaski najbliższych. Słuchała o cieniach, jakie narastają w sercu i o bólu, na który nic nie można poradzić. Słuchała o tym, jak to jest dźwigać na barkach ciężar winy, której nie da się odpokutować. Siedziała na tym samym dywanie, co przedtem, a Olga tuliła się w milczeniu do jej drobnych pleców, chcąc jakby własnym ciepłem odegnać przywoływane przez ojca demony.
Dwa miesiące później Olgi już nie było. Wyszła z domu, by nigdy już nie wrócić. Ojciec był spokojny, znacznie spokojniejszy, niż Elena. Tak, jak nie zatrzymał starszej, tak i młodszej nie powstrzymał od wypadnięcia z domu. Na cmentarz trafiła wtedy na ślepo, nie planując tego, gdzie idzie. Ofiary też nie złożyła wtedy do końca świadomie - tak naprawdę w ogóle nie pamiętała, że to zrobiła, zdradzały ją tylko splamione zajęczą krwią, nieudolnie wytarte dłonie. Posłuchają cię, powiedział ojciec, gdy wróciła, a w jego oczach błysnęło coś, czego nie dostrzegała nigdy przedtem. Ciebie i Olgi posłuchają. To był ostatni raz, gdy imię siostry padło przy rodzinnym stole - potem nie pojawiało się już, podobnie jak nie pojawiała się jego właścicielka.

mother, make me
make me a bird of prey
so I can rise above this, let it fall away


Gdy pod koniec lipca otrzymała list z Koldovstoretz, Vadim nie był zaskoczony. Niewzruszony - Elena nie potrafiła sobie przypomnieć, by kiedykolwiek był inny, mniej zimny, mniej posągowy - powiódł tylko palcami po linijkach tekstu i skinął głową. Niedowidział już wtedy, ale gdy uniósł na nią zamglone spojrzenie, było ono niesamowicie uważne, uważniejsze niż kiedykolwiek. Odnosiła wrażenie, że widział wtedy więcej niż w czasie, gdy był zdrowy.
Na nowej drodze nie potrafił jej pomóc. Choć wierzył, nie był zdolny odkrywać nowego świata i wiedział o tym. Elena pamiętała jednak ulgę, gdy po raz pierwszy od dawna zamykał ją w solidnych objęciach. Niewytłumaczalne zjawiska były stałym elementem jego codzienności, krwawe łzy erytrynu czy błyski i ogniki pojawiające się w okolicy nastolatki po pierwszej wizycie na cmentarzu były normalne jak wszystko inne, ale teraz - teraz w to wszystko wchodziła nauka. Coś, czego można było się chwycić i coś, co - przede wszystkim - dawało szanse na oswojenie. Bo choć Vadim aż do śmierci nie przyznał się do swych lęków, to przecież bał się. Bał się, że jego wiara i rytuały kiedyś go zawiodą, bo nie miał dość sił i wiedzy, by okiełznać nierozumiane do końca siły.
Uliczki pełne magicznych sklepów poznawała sama, podobnie jak korytarze Koldovstoretz i szatnię Goblinów z Grodziska, których skaut powołał ją do kadry juniorów po pierwszym roku szkolnym. Już wtedy wróżono jej sportowe sukcesy, już wtedy dopatrywano się zysków, jakie mogła przynieść polskiej drużynie. I rzeczywiście - przyniosła. Jej transfer do Srok z Montrose przeszedł do historii jako jeden z bardziej dochodowych w historii Goblinów, co było tym istotniejsze, że Elena wciąż przecież była jeszcze juniorką - miała wtedy trzynaście lat. Wtedy też, ze względu na wymagający grafik treningowy, zmieniła szkołę, czwarty rok rozpoczynając już w Hogwarcie.
Ojciec nie dożył dnia włączenia Eleny do pierwszego składu Srok, Tyanikova nigdy też nie usłyszała od niego słów uznania, rodzicielskiej dumy. Mimo tego i mimo braku faktycznego rodzinnego ciepła, którego nigdy przecież nie miała, jej żal w dniu pogrzebu nie znał granic. Do Vorkuty przywiózł ją Arkadiusz Wilk, Polak poznany podczas gry w szeregach Goblinów, aktualnie jej agent. To w jego płaszcz wsiąkały strumienie łez, on też wziął na swe barki ciężar niepowstrzymanej, nastoletniej histerii.
Wilk - w środowisku sportowym kojarzony też pod bardziej międzynarodowym pseudonimem Lupo - stał się jej rodziną znacznie szybciej, niż wynikałoby to ze zdrowego rozsądku. Piętnastoletnia Tyanikova, choć z zasady nie ufna, nie potrafiła wtedy zachować odpowiedniego, chłodnego dystansu. Pozwalając prowadzić Arkadiuszowi swą karierę - ta zaś rozwijała się prędko, dając nadzieję na urzeczywistnienie wizji snutych przed kilku laty - oddała mu też sporą część swego życia. Dla samej siebie zostawiła tak naprawdę tylko to, co musiała. Tylko erytryn i jego krwawe łzy.  

mother, make me
make me a song so sweet
heaven trembles, fallen at our feet

Po jedenastu latach purpurowy kamień zdaje się być cieplejszym i bardziej żywym niż był wtedy. Czasem można odnieść wrażenie, że pulsuje w rytm pracy nastoletniego serca. Potrzeba było lat, by stał się amuletem, źródłem siły, której Elena inaczej by w sobie nie znalazła. Teraz, gdy po Vorkucie zostało jej tak niewiele, gdy własne dzieciństwo zdaje się być opowieścią, a nie czymś, co faktycznie się zdarzyło - erytryn jest jedynym, czego Tyanikova nie ukrywa i nie spycha na margines. To kotwica, która w odpowiednim momencie pozwoli wrócić, na powrót otworzyć się na wszystko, co teraz pozostawiła za plecami. A zostawiła przecież wiele, naprawdę bardzo wiele.
Teraz?
Teraz ma karierę. Szkołę. Swoje życie. Dokładnie w takiej kolejności. Cała reszta... Jest. Gdzieś jest. Ale nie tutaj. Prawdopodobnie wszystko zostało w górach, w tych samych górach, w których spoczywają jej rodzice.


Ciekawostki

♦ Rodzina Eleny należała do wyznawców pogańskiego kultu Welesa. Wspólnie z kilkoma rodzinami w Vorkucie, reprezentowali silnie pierwotny odłam, którego tradycja cechowała się silną zależnością od rytuałów ofiarnych. Do trójki poświęconych podczas jednej z większych celebracji przebłagalnych należała między innymi Zhanna, matka Eleny. Jeśli chodzi o samą Tyanikovą, ta również jest silnie związana z prawidłami kultu, przy czym na ten moment zdaje się być od niego zupełnie odcięta.

♦ Vadim Tyanikovy, ojciec, został pochowany na cmentarzu miejskim w Vorkucie, Elena zabrała jednak garść ziemi ze świeżej mogiły, by odprawić osobny pochówek przy zapomnianych grobach w wyższych partiach Uralu. Aktualnie za grób ojca uważa mogiłę właśnie tam i to też miejsce odwiedza w ramach pamięci o zmarłych.

♦ Erytryn, który otrzymała na szóste urodziny, należał przedtem do Zhanny. Sprowadzony z Maroka i oprawiony w srebro rzadki minerał był prezentem zaręczynowym, potem odpowiednio poświęconym na ołtarzu Welesa. Sam w sobie nie jest jednak artefaktem - jedyną niestandardową właściwością jest pokrywanie się kroplami krwi w pobliżu grobu Zhanny.

♦ Poza ojczystym rosyjskim, Elena zna biegle również angielski i polski. Sama nauka języków sprawia jej zresztą wystarczającą przyjemność, by obok obowiązków szkolnych i sportowych część czasu przeznaczała właśnie na szlifowanie zdolności lingwistycznych.

♦ Zawsze chciała nauczyć się jazdy na snowboardzie. Póki co nie poczyniła najmniejszego nawet kroku w kierunku realizacji tego marzenia, z uporem twierdzi jednak, że kiedyś to zrobi.

♦ Ma wielkie serce i ogromne pokłady cierpliwości do zwierząt. Nie jest to coś, o czym opowiadałaby na prawo i lewo, faktycznie jednak sporo przyjemności sprawia jej możliwość choćby tylko posiedzenia w ciszy obok mniej lub bardziej oswojonych stworzeń. To także jej najlepszy sposób na wyciszenie się, forma odpoczynku lepsza od czegokolwiek innego.

♦ Uwielbia pierniki, nie tylko ze względu na smak, ale także wygląd. Im bardziej zdobione, tym lepiej - dla Eleny te konkretne ciastka to zawsze małe arcydzieła.

♦ Jest uzależniona od muzyki, przy czym przede wszystkim mugolskiej. Słucha czego może i kiedy tylko może, z uporem odmawiając przerzucenia się na wykonawców popularnych w środowisku czarodziejów.

♦ Uwielbia jeździć samochodem. Prawo jazdy zrobiła podczas ostatnich wakacji i od tej pory korzysta z każdej okazji do wycieczek starym saabem ojca.

Koniec psot.


Huncwot
Huncwot
Liczba postów : 362
Data przyłączenia : 27/11/2016

Elena Tyanikova Empty
PisanieTemat: Re: Elena Tyanikova   Elena Tyanikova EmptyCzw Gru 22, 2016 10:01 pm

Akcept.

Na start - 50 galeonów

Do rozdania w KR - 50 PR i 750 PN
 

Elena Tyanikova

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Elena Tyanikova
» Elena Tyanikova
» Elena Tyanikova

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Mapa Huncwotów :: 
Strefa postaci
 :: Karty postaci :: Uczniowie
-