IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Huncwot
Huncwot
Liczba postów : 362
Data przyłączenia : 27/11/2016

Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck Empty
PisanieTemat: Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck   Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck EmptySob Gru 17, 2016 10:26 pm





Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck

Ławeczka poza tym, że ładnie wygląda, nie jest jakoś szczególnie wygodna - rzeźbienia wżynają się w plecy, a od twardego siedziska szybko boli... Cóż, siedzenie. Tabliczka pod popiersiem kobiety o nieco krzywej szczęce nie zachęca również do czytania, bo bądź co bądź - osiągnięcia w dziedzinie historii magii nie interesują zbyt wielu uczniów.

Blake Blackwood
Blake Blackwood
Liczba postów : 7
Data przyłączenia : 22/12/2016

Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck Empty
PisanieTemat: Re: Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck   Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck EmptySob Sty 21, 2017 12:19 pm

Ona to miała kondycję. Znaczy, nie miała jej praktycznie wcale, to była ironia, łącząca się z zasapaniem towarzyszącym wspinaczce na ostatnie piętro do wieży astronomicznej, w której, jak jej się wydawało, zostawiła swój podręcznik do tego właśnie przedmiotu.
Nie mogła go znaleźć, a esej sam się nie napisze. Opisanie gwiazdozbioru Oriona to nie jest coś, co robi się praktycznie z głowy i nawet osoba tak mądra jak Blackwood musiała pomagać sobie książkami, gdyby oczywiście wiedziała gdzie je zapodziała.
Po całym dniu męczących lekcji, intensywnemu przekopywaniu magicznych fasoli na zielarstwie nie miała już siły pokonywać kolejnego piętra na wieżę, toteż, aby chwilę odsapnąć, umościła swoje puchońskie cztery litery na ławeczce obok popiersia Celestyny jakiejś tam.
Twarda, bo twarda, ale zawsze nogi mniej bolały. Blake pomyślała nawet, by może jakoś zacząć nawet biegać wieczorami po błoniach by poprawić wydolność, która teraz płakała potnymi łzami. Nie ukrywajmy, ta puchonka wolała się uczyć niż uprawiać sporty, toteż pomysł ten tak szybko jak pojawił się w jej głowie, tak szybko się z niej ulotnił, a sama Blake już po chwili nie pamiętała, że mogła wpaść na coś tak niedorzecznego jak bieganie.
Też coś.
Enzo Romulus
Enzo Romulus
Liczba postów : 7
Data przyłączenia : 19/01/2017

Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck Empty
PisanieTemat: Re: Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck   Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck EmptySob Sty 21, 2017 12:48 pm

- Jak Ty masz w ogóle na imię? - padło pytanie choć ciężko w nim o chociażby odrobinę zainteresowania. Tak naprawdę w nosie miał jak nazywa się ten wyrośnięty dwunastolatek którego wysłała jego matka. Swoją drogą pani Romulus powinna przestać wykorzystywać uczniów jako sowy w kontaktach ze swoim jedynym prawdziwym synem. Najgorsze jest jednak to, że zaczęła znajdować swoich małych popleczników w Krukonach, a co za tym idzie potrafili go męczyć od samiuśkiego poranka.
- Samuel, paniczu Romulus - o tak, to akurat zabawne, że nauczył ich zwracać się do siebie paniczu Romulus. To czyniło z nich prawdziwe skrzaty domowe, czyż nie? W każdym razie Samuel już porządnie nadużył cierpliwości Włocha więc nie będzie z nim już kontynuował tej przepychanki pod tytułem "Pana mama oczekuje pana obecności...". Dobrze. Niech oczekuje. Ale w ciszy. I bez tych uczniaków-sowiaków.
- Samuelu, możesz przekazać mojej matce, że pojawię się w stosownym czasie, że dbam o siebie, piję dużo wody, nie wdaję się w niepotrzebne bójki i jestem naprawdę grzecznym chłopcem. I idź już, bo jeszcze chwila i ogolę Cię na łyso jak zaśniesz - mówiąc to nawet nie obdarzył jednym spojrzeniem rzeczonego Samuela tylko szybko przeskakiwał już stopnie prowadzące na dół. Wybierał się na trening co mogłoby się nie wydawać takie oczywiste ponieważ jak zwykle reprezentował klasyczną elegancję. Wypastowane buciki, spodnie zaprasowane w kancik, biała koszula, krawat w barwach Ravenclawu, a nawet marynarka. Pełna kulturka. To na dobrą sprawę jedyne co wpoiła mu Xandria Romulus- klasa ponad wszystko. Szkoda, że jedynie w ubiorze.
Przechodząc obok pomnika Celestyny von Swąd nie spodziewał się zobaczyć znajomej buzi. W sumie nie spodziewał się tam zobaczyć kogokolwiek, bo ta ławka była tak okrutna, że powinni ją wysłać do domu jakiegoś fanatyka średniowiecznych tortur. Nieskończenie niewygodna- twarda i z rzeźbieniami których kształt odbijał się na ciele by pozostać tam jeszcze przez pół godziny. Osóbka która skazywała się na te tortury była mu niezwykle bliska. Kiedyś. Dlatego na jego twarzy pojawił się leniwy uśmiech kiedy stanął naprzeciwko niej wsuwając te zbyt duże dłonie do kieszeni spodni, już w taki nieelegancki sposób, ale jak najbardziej enzowy.
- Zamknęli bibliotekę, ślicznotko? Nie martw się, mam trochę książek na zbyciu... Może znajdzie się coś czego jeszcze nie przeczytałaś - rzucił wesołym tonem nawet nie siląc się na walkę ze swoim językiem od razu zdradzając się, że co jak co, ale Brytyjczykiem to on nie jest. Wakacje we Włoszech pod tym względem nie wyszły mu na dobre. Pod każdym innym zresztą też nie.
Blake Blackwood
Blake Blackwood
Liczba postów : 7
Data przyłączenia : 22/12/2016

Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck Empty
PisanieTemat: Re: Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck   Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck EmptySob Sty 21, 2017 1:25 pm

Pożałowała, że tu usiadła jak tylko poczuła wypukłe litery rzeźbionej ławki wrzynające się w jej chude, ale kształtne całkiem pośladki. Jonathan je lubił, kiedy jeszcze był nią zainteresowany. Mówił, że takiego tyłka nie ma nikt w Hogwarcie, a ktoś, kto ma taki przebieg jak Prior raczej wie co mówi. Od kiedy jednak została trzynastką, zgrabnym numerkiem na liście gryfona, on już nie prawił jej podobnych komplemetów, a sama Blake powoli przestawała wierzyć, że to w ogóle była prawda.
No więc... Co z tym podręcznikiem? Skoro dotarła już tak wysoko, to wypadałoby już dotrzeć do tej wieży, aczkolwiek odechciało się jej już pisania jakiegokolwiek eseju. Wielka szkoda, że w Hogwarcie nie można było się teleportować, bo takie wypady sprawiały, że puchonka traciła ochotę do życia. To nic dziwnego, że Blake wysyłała listy raz na rok - dotarcie do sowiarni? To dopiero był wyczyn. Całe szczęście też, że ta pieprzona astronomia była raz w tygodniu. Oraz, że jej dom umiejscowiony był w lochach. Takie spacery codziennie? Blackwood by chyba umarła.
Już miała wstać, już poprawiała szatę szkolną sprawdzając przy okazji instrumentalnie, czy różdżka jest nadal w tej samej kieszeni, kiedy usłyszała znajomy głos, od którego zawsze szybciej biło jej serce. Głos zwracający się bezpośrednio do niej. Co więcej, głos, nazywający ją ślicznotką.
Enzo. Nie musiała podnosić wzroku aby wiedzieć, że to właśnie ten jeden krukon stał przed nią, zapewne uśmiechając się zawadiacko, jak miał w zwyczaju. Wystarczyło spojrzeć na wypastowane starannie buty chłopaka oraz na kant spodni i już miało się pewność, że to Romulus. I ten włoski akcent, który zawsze powodował w puchonce sentymentalny nastrój. Nie dało się ukryć - Enzo był jej pierwszą miłością i Blackwood zawsze, ale to zawsze będzie miała do niego słabość.
Podniosła wzrok, przybierając na twarzy najładniejszy uśmiech na jaki było ją stać. Enzo zapewne wybierał się gdzieś na błonia, najpewniej na trening (Blake nie dawała się zmylić eleganckiej prezencji, za dobrze chłopaka znała) a i tak przystanął, by do niej zagadać. Ich drogi rozeszły się już dawno, ale co z tego? Było, minęło, a dziewczyna przestała rozpamiętywać jak długo odchorowywała rozpad ich związku. Najważniejsze, że teraz było dobrze.
- Cześć Enzo - przywitała się. W całej szkole chyba tylko Claire Annesley wiedziała o Blake więcej, niż Romulus. Swego czasu spędzali razem bardzo dużo czasu i chłopak naprawdę znał ją na wylot. Przykład? Teraz przecież wiedział doskonale po co się tu znalazła. Chodziło o książkę, może nie tak do końca jak myślał, ale jednak.
- Wydaje mi się, że przeczytałam wszystkie książki jakie miałeś, chyba, że masz coś nowego - stwierdziła zgodnie z prawdą. Krukon był mądry, inteligentny, co było pierwszą rzeczą jaka przekonała nieśmiałą puchonkę Blake, do rozpoczęcia z nim kiedyś rozmowy. Lubiła inteligentne konwersacje, a z Romulusem można było rozmawiać godzinami. Szkoda, że już tego nie robili. Dziewczyna poczuła nawet lekkie uczucie żalu, pewną tęsknotę za tym co było.
- Właściwie to szłam do klasy astronomii, bo chyba coś tam zostawiłam - wyjaśniła. Nie chciała, żeby się pożegnał i poszedł. Chciała go zatrzymać na dłuższą chwilę i nawet mogła poświęcić do tego swój esej.
Enzo Romulus
Enzo Romulus
Liczba postów : 7
Data przyłączenia : 19/01/2017

Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck Empty
PisanieTemat: Re: Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck   Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck EmptySob Sty 21, 2017 1:58 pm

Lubił kiedy zwracała się do niego po imieniu. Lubił kiedy się uśmiechała i kiedy czytała książka za książką, jakby jej życiowym celem było przeczytanie wszystkiego co kiedykolwiek opublikowano. Potrafiła czytać wszędzie i zawsze, a on uwielbiał ją od tego czytania odciągać. Kiedyś był w tym dobry. Potrafił zabierać ją co weekend do Hogsmeade, zabierać na wszystkie mecze (na te nie Krukońskie oczywiście też), w tygodniu wyciągać do kuchni i wpychać w nią słodycze słuchając narzekań, że jak tak dalej pójdzie to nawet Madame Maklin nie uszyje takich szerokich spodni, żeby pomieścić jej tyłek choć tak naprawdę nie tyła prawie wcale, bo mówiła o tym tak dużo, że pochłaniane kalorie spalała swoją jadaczką. Jak gadała za dużo to zawsze znalazł inne zastosowanie dla jej warg. I było dobrze. Przynajmniej jemu było dobrze, bo zapominał wtedy o Audrey. Im więcej Blackwood w jego życiu tym mniej tej drugiej. Tej drugiej która znów zniknęła i znów był sam. A nie. Nie sam. Miał przecież Kaia i swoją miotłę... A nie. Miotły też nie miał. W ostatnim meczu poznał smak trawy, ziemi i złamanego serca po złamanej miotle. Oczywiście na nową mógł liczyć ALE. Właśnie. Rodzicielka postawiła jakieś ALE, a Sebastian ją poparł. Oczywistą oczywistością tym ALE było zachowanie. Nie wyniki w nauce, bo te były zaskakująco dobre jak na czas i energię którą poświęcił w ich zdobywanie. ALEM było zawsze zachowanie. Miał skończyć z podejrzanym towarzystwem, dowcipami i przede wszystkim tytoniem. Jednak to ALE było postawione w najbardziej nieodpowiednim momencie, bo przecież jak ma przerwać wakacje bez tytoniu, podejrzanego towarzystwa i dowcipów skoro jego watykańskie życie składa się tylko z tego? Otóż to. Sam nie był w posiadaniu odpowiedniej gotówki ażeby sprawić sobie odpowiednią miotłę bez jakichś kretyńskich ALE więc po dzień dzisiejszy miotły nie miał. Za to były te szkolne! Cudownie wolne, cudownie cuchnące i cudownie wiecznie z odciskami małoletnich łap które ściskały je kurczliwie na pierwszych zajęciach z miotlarstwa. Dlatego teraz Romulus spędzał na boisku więcej czasu, bo siedział w kącie i czyścił te cudeńka tak splugawione przez jedenastoletnie łapska. Jednak wróćmy do Blake. Tej czytającej Blake. Tej mądrej Blake.
- Ranisz me serce, piękna - złapał się w teatralnym geście za klatkę piersiową robiąc przy tym niezwykle bolesną minę, jakby faktycznie zraniła jego serce.
- Oczywiście, że mam nowe książki i to z twojej absolutnie ulubionej dziedziny- starożytne runy. Wiesz, minął chyba z rok. Najpierw unikałem księgarni mając alergię na papier, ale czas leczy rany - wzruszył ramionami wyginając wargi w szerokim uśmiechu. Nikt nie lubił starożytnych run i większość uznawała je za beznadziejnie beznadziejne i mieli rację, ale Romulus o dziwo je uwielbiał. Skrycie, bardzo skrycie. Początkowo się starał mocno aby je opanować, żeby pokazać bratu, że gówno go może nauczyć, ale wciąż traktował to jako karę. Dopóki tego nie polubił. Teraz runy były na dobrą sprawę jednym z nielicznych szkolnych przedmiotów w którym mógłby walczyć o łatkę prymusa. Tak w sumie oprócz miotlarstwa to... jedynym.
- I... niech zgadnę... Dopadła Cię choroba wysokościowa? Zmiana ciśnienia w uszach, mdłości i zadyszka? Och, jak dobrze, że astronomia jest tylko raz w tygodniu. Współczuję, szczerze współczuję. Dobrze, że nie jesteś Krukonką czy Gryfonką, pewnie musiałabyś walczyć o życie każdego dnia! - znów radośnie się wyszczerzył przechylając lekko głowę. Kiedyś też nie była wielką fanką aktywności fizycznej. Dojście do biblioteki było już dla niej swego rodzaju wyzwaniem, ale dla nowej porcji literatury mogła zrobić prawie wszystko. Nawet przeżyć chorobę himalaistów.
Blake Blackwood
Blake Blackwood
Liczba postów : 7
Data przyłączenia : 22/12/2016

Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck Empty
PisanieTemat: Re: Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck   Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck EmptySob Sty 21, 2017 2:38 pm

Nie było trudno przytoczyć wszystkich tych rzeczy, za które ceniła sobie Blake istnienie kogoś takiego jak Enzo. Nawet gdyby ktoś obudził ją w środku nocy i kazał recytować co sprawiło, że zakochała się we Włochu, zrobiłaby to bez wahania. W zasadzie o każdej godzinie dnia i nocy by to zrobiła. To wszystko nadal obowiązywało, znaczy, chłopak przecież nie zmienił się praktycznie wcale od czasu, kiedy byli razem. Wciąż miał ten swój cyniczny uśmiech, nadal potrafił być szarmancki i niezwykle kulturalny gdy się tego od niego oczekiwało a potem, gdy nikt nie patrzył, pokazać swoją prawdziwą twarz. Na pewno nadal był bardzo czuły, wiedziała, że ciągle był tak samo uroczy. Swego czasu uwielbiała w nim wszystko. Jak wymawiał jej imię a potem dodawał od siebie kilka słów po włosku, których nie rozumiała ale nie było to nawet konieczne. Jak czekał na nią każdego ranka pod Wielką Salą, by odprowadzić ją do stołu Hufflepuffu, dać buziaka i życzyć miłego dnia. Jak prężył się na miotle i puszczał jej oczko przelatując obok trybun zajmowanych przez puchonów. Przy Enzo Blake czuła się naprawdę wyjątkowa, pozostając jednocześnie tak bardzo normalną.
To przecież Romulus pokazał jej, że zasady są po to, żeby je łamać. Przy nim przestała pleść warkocze, chociaż od czasu do czasu lubił ją za nie ciągnąć w ciasnych zakamarkach, albo komórkach na miotły. Odzyskała przy nim pewność siebie, nie dawała się już wykorzystywać i przede wszystkim miała kogoś, o kim mogła powiedzieć, że jest jej bliski.
Enzo i Claire jako jedyni w całej szkole wiedzieli, że Blake jest metamorfomagiem. Jedyni. Teraz wiedział jeszcze i Prior ale mimo, że dość szybko mu się znudziła, to mogła mu zaufać na tyle by wiedzieć, że nie wygada nikomu jej sekretu. Przy Romulusie nie wstydziła się korzystać z tych zdolności i była swego czasu niewymownie wdzięczna włochowi, że tak bardzo dopingował ją w doskonaleniu swoich rzadkich umiejętności.
Gdzie to się wszystko podziało? Blake szczerze żałowała, że zaczęła tak bardzo czepiać się rodzinnego domu chłopaka. To co, że mieszkał w domu uciech? Wtedy nie mogła tego przeżyć, dziś, to był dla niej najmniejszy problem.
Enzo spędzał sen z powiek Blake po dziś dzień. Nadal słysząc go wspominała, jak jego głos zmieniał się, gdy się do niej zwracał. Tak jak teraz. Powiedział do niej piękna? Toż to miód na jej puchońskie uszy.
- Wiesz, że nie cierpię starożytnych run - zażartowała. - Przyznaj po prostu, że chcesz mnie zaciągnąć do swojego dormitorium i pokazać mi swoją nową piękną miotłę.
Tak jak Enzo księgarnie, tak Blake po rozstaniu omijała szkolne mecze quidditcha naprawdę szerokim łukiem. Nie mogła patrzeć Romulusa, ani na to, jak czarownice z młodszych klas wodzą za nim swoimi modrymi, sarnimi oczętami. Na Merlina, mieli się zaraz pogodzić i do siebie wrócić. Blake tego chciała, ale wyszło jak wyszło.
- Zgadłeś. Dobrze wiesz, że nienawidzę tych wyższych części zamku. Ostatnio rozważałam, żeby nauczyć się latania na miotle, żeby pokonywać wysokości w ten sposób, ale nie wiem... Ogarnąć transmutację to dla mnie pikuś, ale miotła... może być kiepsko. Zacznę chyba szukać sobie chłopaka w Slytherinie, żeby przypadkiem już nie musieć chadzać na randki na wieżę. Do lochów nie trzeba wspinać się pół dnia... - zażartowała. Obecność krukona sprawiała, że plotła głupoty. Przynajmniej chociaż zapomniała, że coś wżyna się w jej tyłek, co może nie być wcale takie dobre, kiedy Enzo już sobie pójdzie. Miała w końcu jeszcze do pokonania drogę powrotną.
Enzo Romulus
Enzo Romulus
Liczba postów : 7
Data przyłączenia : 19/01/2017

Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck Empty
PisanieTemat: Re: Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck   Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck EmptySob Sty 21, 2017 3:31 pm

Nie cierpi starożytnych run? Uniesiona brew Włocha idealnie obrazowała jak bardzo wątpił w słuszność tej tezy. No bo przecież jak to tak? Kto jak kto, ale ona uwielbiała prawie wszystkie przedmioty. Wyjątki były na tyle drobne, aż można je już nazwać mało istotnymi. No bo miała tam jakieś swoje problemy z eliksirami, nie? No ale spokojnie spokojnie, kto normalny nie miał? No właśnie. Trzeba by było być jakimś niezłym dziwakiem żeby bawić się w eliksiry. Chociaż ci od eliksirów mogą spokojnie powiedzieć to samo o tych od starożytnych run.
- A jednak... nie. Nie mam swojej miotły - powiedział wzruszając przepraszająco ramionami, jakby przepraszał ją za to, że jest pozbawiony swojej ulubionej kobiety. Bo miotła to przecież kobieta, nie? W końcu kończy się na a. Nie mniej jednak był jej aktualnie pozbawiony.
- Ale chętnie pokazałbym Ci swoje dormitorium - znów zawadiacki uśmiech numer pięć, znów pogodny ton. Dlaczego się rozstali? Ach tak. Przecież jest syneczkiem burdel mamy i mieszka w burdelu. Ups! Problem nie do przeskoczenia, bo będzie tam mieszkać jeszcze dość długo. Lubił to miejsce. Kiedyś je odziedziczy jako jedyny pierworodny syn, więc nawet jeśli nie będzie tam mieszkać to i tak będzie to jego miejsce na Ziemi. Jednak to było nie do przeskoczenia dla Blackwood. To zaczynało i kończyło każdą kłótnię. Robiła co mogła, żeby czuł się z tym źle ale... nie czuł się. To jego dom. Nie zna innego. Nie chce znać innego, bo ten kocha. I ani troszeczkę się tego nie wstydzi, choć zapewne wszyscy uznają, że powinien, że tego wymaga odrobina przyzwoitości. Cóż... wychodzi więc na to że jej nie miał. Ani odrobiny ani przyzwoitości.
- Niestety, principessa nie wolno latać w zamku. Poza tym nie sądziłem, że masz myśli samobójcze. Ty i miotła? Wszystko poza tym w porządku? - złośliwa z niego małpa, tak. Ale ona doskonale o tym wiedziała. Przechylił znów głowę wpatrując się w nią swoimi ciemnymi tęczówkami dochodząc do wniosku, że tęsknił. Że powinni do siebie wrócić. Że tak będzie najlepiej. A zaraz jednak doszedł do kolejnego wniosku. Że ona woli Gryfonów. Pojebanych zdrowo z przerostem ego wychowanków domu który najlepiej by było gdyby nie istniał.
- Prior nie wystarcza szanownej panience? Aż mi go zaczyna być szkoda - szeroki uśmiech. Widzicie ten szeroki uśmiech? Wcale mu nie szkoda tego Priora. Dobrze mu tak. Hehehhehhe.
Blake Blackwood
Blake Blackwood
Liczba postów : 7
Data przyłączenia : 22/12/2016

Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck Empty
PisanieTemat: Re: Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck   Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck EmptySob Sty 21, 2017 6:23 pm

- Nie masz miotły? - zdziwiła się. Czyżby coś ją w ostatnim czasie ominęło? Enzo zrezygnował z latania? Odszedł z drużyny? Wylali go? Zmienił priorytety? Blake wiercąc się na ławce chciała osiągnąć niemożliwe - znaleźć najbardziej wygodną pozę. Wlepiła w twarz chłopaka świdrujące spojrzenie, w którym kryła się duża ciekawość, a następnie zadała pytanie, które uwielbiała mu kiedyś zadawać - chcesz o tym porozmawiać?
Parsknęła śmiechem słysząc ten sam, zawadiacki ton, który tak bardzo kiedyś uwielbiała. Na początku zawsze czuła się zażenowana. Taka ułożona i grzeczna Blake czerwieniła się za każdym razem kiedy z ust krukona padała jakaś niestosowna uwaga, albo sprośny żart. Szybko jednak jej przeszło. Kilka wizyt w schowku na miotły wystarczyło, by Blake wprost nie mogła doczekać się kolejnego, a kilka niewybrednych tekstów wystarczyło zaś, by ani uszy, ani policzki nie pąsowiały jej automatycznie.
Na Merlina, musiała przyznać, że z Enzo było jej bardzo dobrze.
Westchnęła teatralnie na wieść, że jej pomysł z lataniem po szkole był zwyczajnie bezcelowy. Jak to nie można było? Faktycznie, nigdy nie widziała, żeby kiedykolwiek ktoś to praktykował, ale w pokręconym umyśle Blackwood nie oznaczało to wcale, że jest to zabronione. Nie latała na codzień, nie znała się na takich rzeczach. Może gdyby była bardziej na czasie, może gdyby nadal była z Enzo... wiedziałaby to po prostu. No ale nie ważne. Wychodziło na to, że będzie musiała poszukać innego rodzaju transportu na najwyższe zamkowe korytarze.
- No właśnie nie najlepiej się ostatnio czuję, jakoś ta pogoda wpływa na mnie conajmniej depresyjnie - wyznała. - Muszę chyba poszukać sobie jakiegoś ciekawego zajęcia, żeby może nie myślec o tym, jak szybko ucieka nam czas i bezpłciowe jest to życie...
Chciała z nim trochę poflirtować, ale była Blake Blackwood. Sztuka podrywu nie była jej mocną stroną. W zasadzie musiała przyznać przed samą sobą, że jej to po prostu nie wychodzi. Chciałaby umieć tak jak Enzo, jemu przychodziło to z naturalną swobodą. Zupełnie jakby we krwi płynął mu ten flow, ten dryg, ten idealny tekst. Musiała pocieszyć się faktem, że przynajmniej nadal tu stał. A mógł przecież sobie pójść.
Na wzmiankę o Priorze Blake spochmurniała. Plotki w zamku szybko się rozchodziły i zdziwiona była, że wieść o ich rozstaniu jeszcze do Romulusa nie dotarła. Albo dotarła i się zgrywał. Krukon był wredną małpą, i to wcale nie od wczoraj.
- Hmmm, to raczej ja nie wystarczyłam jemu. Ale nie wiem, czy to temat, który chcę z tobą poruszać... Chyba, że przy okazji porozmawiamy o Audrey.

Enzo Romulus
Enzo Romulus
Liczba postów : 7
Data przyłączenia : 19/01/2017

Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck Empty
PisanieTemat: Re: Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck   Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck EmptySob Sty 21, 2017 7:35 pm

Słysząc to pytanie kiwnął głową potwierdzając werbalnie:
- Nie mam - i ze smutkiem wydął wargi. Myślami znów był na ziemi czując ciepło krwi płynącej ze złamanego nosa i tą cholerną gorycz porażki, choć ten mecz zakończył się nieznośnym remisem. Co z tego. Nie miał miotły. Tej miotły! Miotły która była z nim od zawsze i głupio tkwił w przekonaniu, że na zawsze, a przynajmniej dopóty dopóki nie pojawi się nowy model który zwyczajnie będzie potrafił więcej. Ale taki model się nie pojawił. A jego ukochana Nimbus leżała teraz w kawałkach pod łóżkiem zawinięta w szary papier.
- Tak trochę się na niej wypierdoliłem... - powiedział drapiąc się po ciemnej czuprynie w wyrazie zakłopotania, bo przecież wypier... upaść na miotle to wstyd. Przynajmniej dla kogoś kto przez lata nie miał takich incydentów i zachowywał się tak jakby się na tej miotle urodził. A jednak. Tak proszę państwa, można przeorać twarz boiskiem będąc naprawdę dobrym w swojej dziedzinie. Tak. Był tylko człowiekiem. W dodatku nieodpowiedzialnym i to by dużo w tej kwestii wyjaśniało. I może dobrze się stało, bo gdyby nie przeorał twarzą ziemi to pewnie pobiłby pałką szukającego drużyny przeciwnej. Tak czy siak byłby kwas. Ale przynajmniej nie wykluczyli go z tegorocznych rozgrywek.
- ... i ona się złamała. Tak trochę. I zbieram na nową, bo tak trochę rodzina nie chce mnie dofinansować. Znaczy w sumie chcą, ale mają warunki których raczej prędko nie spełnię więc... zbieram na nową miotłę. Koniec historii - wzruszył ramionami przyglądając się jak Blackwood szuka miejsca dla swoich pośladków. Zapewne wygodniejszego. I to skłoniło go do zdjęcia marynarki i podania go jej jak gdyby nigdy nic.
- Usiądź na tym- to nie propozycja tylko polecenie i to było od razu widać. On nie miał nic przeciwko temu, żeby kształtne pośladki znajdywały się na jego marynarce. W sumie dla niego marynarka wiązała się z codziennością, a nie świętem więc nie miał skrupułów by wycierać łokciami kurz, gasić tym mały pożar czy dawać niewiastom pod tyłki. Ubranie jak ubranie. Skrzaty wypiorą i będzie cacy, nie?
- Ciekawe zajęcie? Książki już nie wystarczają? Wow! Kim jesteś i co zrobiłaś z Blake Blackwood? - parsknął śmiechem znów wpychając dłonie do kieszeni spodni. Zaraz jednak pochylił się aby mieć wzrok na poziomie twarzy.
- Chociaż nie. Flirtujesz ze mną używając określeń "bezpłciowe życie". To jednak Ty - puścił jej oczko pokazując jeden z wachlarzu swoich uśmiechów, ten opatrzony etykietą uliczny hultaj. Uśmiech który zamarł mu na ustach i znikł kiedy padło imię Audrey. Pięknie. Audrey. Nie potrzebował o tym rozmawiać z nikim. Zaraz jednak uśmiechnął się szeroko jak gdyby nigdy nic. Wiecie dlaczego? Dlatego, że był kłamczuchem i jak nikt potrafił sobie wmówić, że wszystko jest tak należy. I że się cholernie cieszy.
- Audrey robi karierę w klubie. Ma karierę, pieniądze oraz przydział do kadry narodowej. Dokonała swojego wyboru i o dziwo ja w tym planie też brałem udział, ale mnie rozgrywki ligowe nie bawią i nie zamierzam też grać dla Brytoli więc... Konflikt interesów się nam tutaj pojawił. I połączył się z rozstaniem. Jednak nie życzę jej źle. Ba! Jestem fanem numer jeden. Zasłużyła na sukces, mam nadzieję, że jest szczęśliwa. A co tam u Priora, Blake? Odfrunął do krainy cipek? Nie wiń chłopaka, cudowna kraina- szczerze polecam - powiedział to jak gdyby nigdy nic. Nic dziwnego. Ćwiczył to godzinami przed lustrem. Powtarzał to przez całe lato jak mantrę właśnie dla takich chwil. Dla chwil w których ktoś zapyta o Audrey. Po to, żeby wyprać głos z bólu i pozbyć się tego nieznośnego uczucia ciężkości w klatce piersiowej. I prawie się udało- w głosie bólu nie było słychać.
Blake Blackwood
Blake Blackwood
Liczba postów : 7
Data przyłączenia : 22/12/2016

Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck Empty
PisanieTemat: Re: Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck   Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck EmptySob Sty 28, 2017 10:56 pm

O jak Enzo seksownie te wargi wydymał. Blake oczami wyobraźni już widziała siebie, a raczej swoje usta, sprawiające, że chłopak całkiem zapomina dlaczego posmutniał i w jakim celu zrobił taką, a nie inną minę. Z jednej strony okej, stracił miotłę. Blackwood chłopaka znała i doskonale wiedziała co to dla niego oznacza, a mianowicie smutek ogromny. Omijała te cholerne mecze już nie z premedytacją, ale ze zwyczajnego lenistwa i teraz żałowała. Mogła być na nim, widzieć cały wypadek, może nawet jakoś Włocha pocieszyć... tfu. Wtedy miała jeszcze Jonathana. Jonathana, który zwyczajnie ją olał jak to miał w genach. Jej obawy się potwierdziły i teraz miała za swoje, ale człowiek uczy się na własnych błędach, prawda? Przynajmniej powinien. Blake obiecała sobie nie być już taką naiwną a Enzo... Enzo na pewno obiecuje sobie właśnie, że na nowej miotle się już nie wypierdoli.
- Uuuuu... musiało boleć - powiedziała, zaskakując samą siebie swoją błyskotliwością i trzeźwością umysłu. - A jakie to warunki?
Znając mamę Enzo, szanowną Xandrię, warunki owe z pewnością miały charakter czysto wychowawczy. Cóż, nic dziwnego więc, że Krukon wolał zbierać mozolnie na swoją własną miotłę sam, niż się do nich dostosować. Blake niewiele myśląc wsadziła dłoń do kieszeni mundurka, szukając w pamięci momentu w którym wkładała do niego jakiś czas temu trzy srebrne sykle. Nie przypominała sobie, by je z niej wyciągała, a więc nadal musiały tam być. Gdy puchonka wymacała monety uśmiechnęła się, chwyciła jeden z nich w dwa palce, a następnie wyciągnęła go w stronę chłopaka szczerząc się uroczo.
- Niewiele ci mogę dać, ale zawsze to coś. Weź to, a będę się mogła poczuć jakbym była w jednej tysięcznej części właścicielką twojej nowej miotły. Nie ma za co
Chętnie przyjęła propozycje posadzenia swoich puchońskich czterech liter na marynarce chłopaka. Bardzo chętnie, uściślając. Co jak co, ale jej pośladki płakały już rzewnymi łzami od twardości tej pokręconej ławki i gdy tylko nadarzyła się okazja by dać im odpocząć, chętnie z niej skorzystała a następnie spojrzała na niego uśmiechając się tajemniczo. Co zrobiła z Blake Blackwood? Retoryczne pytanie.
- Trochę się zmieniłam, mogłeś to przeoczyć - zażartowała. Po chwili mina jednak nieco jej zrzedła. Gdy zaproponowała rozmowę na temat Audrey liczyła na to, że Enzo po prostu zgrabnie temat ominie. Jak zwykle musiał ją zaskoczyć. Gdy zaczął rozwodzić się nad tym jakim to on nie jest zajebistym fanem Faulkner, Blake przeszło przez myśl, że zaraz chyba rzygnie. Zawsze była o nią zazdrosna. Audrey to sól w oku puchonki i mimo, że tamtej już od jakiegoś czasu w Hogwarcie nie było, nic się pod tym względem miało nie zmienić w najbliższym czasie.
No ale cóż, powiedział to, o co prosiła. Czyli co? Teraz jej kolej? Olaboga.
- To świetnie. Cieszę się razem z tobą i trzymam kciuki, żeby się jej udało. Jeśli chodzi o mnie, to zostałam po prostu olana. Przykro, ale bywa. Jakoś się pozbieram...

Enzo Romulus
Enzo Romulus
Liczba postów : 7
Data przyłączenia : 19/01/2017

Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck Empty
PisanieTemat: Re: Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck   Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck EmptyNie Lut 12, 2017 11:41 pm

Oczywiście, że na nowej miotle się już nie wypierdoli. Oczywiście kiedy już ją będzie miał, bo w tym przypadku nie chodziło o jeśli tylko o kiedy, bo przecież pieniążki można zaoszczędzić, prawda? Ano prawda.
- Mam przestać palić, skończyć z podejrzanym towarzystwem i mało wybrednymi dowcipami... Słowem: mam przestać być sobą. Wyobrażasz sobie jaki byłbym nieskończenie nijaki? Jeszcze porządne dziewczyny zaczęłyby się za mną oglądać... - wzdrygnął się z obrzydzeniem jakby to była najokropniejsza rzecz na świecie. Choć już nie raz przyłapał którąś nieśmiałą Puchonkę jak wodzi za nim tęsknym wzrokiem. Szkoda tylko, że jego nieszczególnie interesowały dziewczęta. Znaczy jasne, jego zainteresowania to laski, panny i niewiasty, no i panienki, nie zapominajmy o panienkach, ale zwykle było to chwilowe zainteresowanie zależne od tego jak aktualnie zawieje wiatr. Na dłużej udało się utrzymać jego uwagę dwóm niewiastom. Wspomnianej wcześniej Audrey Faulkner która wywróciła jego świat do góry nogami i już takim go pozostawiła oraz Blake B. która go nie chciała. Chyba z pół roku go nie chciała co dla niego samego było wręcz niewyobrażalne. No bo jak to tak? Nie chcieć jego? Przecież on w swoim mniemaniu był esencją słowa zajebistość, a ona go zlewała ciepłym moczem. I im bardziej go zlewała, tym on bardziej chciał jej zaimponować. Więc kiedy go już zechciała on przestał całkowicie widzieć inne. I tak mu niestety zostało, bo po niej wrócił do Audrey cudownie zadowolony, że znowu został dopuszczony do pozornie TEJ JEDYNEJ. TEJ JEDYNEJ dla której TYM JEDYNYM był nie on, a Quidditch. Robiła naprawdę dużą karierę i naprawdę często wysyłała mu listy przypominające, że mógłby być tam razem z nią w tym wielkim świecie. I cóż z tego, jak on wielkiej kariery nie chciał. Bał się sławy. Bał się, że wyjdą na wierzch jego wszystkie rodzinne sekreciki. Bał się, że świat odrzuci go, bo jest dziedzicem burdelmamy. Bał się prawdy, bo jego iluzja, że tak powinno być absolutnie mu wystarczała.
- Och, dziękuję Blake. To prawdopodobnie dług którego nigdy nie spłacę - przyjął od niej ten jakże hojny dar w postaci trzech sykli po czym uśmiechnął się szeroko. Przecież nie powie jej, że to nawet nie finansuje jednej witki w jego miotle, bo to przecież byłoby strasznie niemiłe. A on niemiły nie jest, prawda?
- Przeoczyć? Skądże znowu. Twoja przemiana z nijakiej Puchonki to poniekąd moja zasługa, więc lubię widzieć, że nie wróciłaś do nijakości po tym jak... Ach tak- zostawiłaś mnie. Prawie byłbym zapomniał, że to zawsze ja zostaję porzucany- wygiął wargi w kwaśnym uśmiechu, w nerwowym geście przeczesał palcami nieco przydługie włosy i wyprostował się nieco. Dłonie znów ukrył w kieszeniach spodni, a ciemnobrązowe spojrzenie utkwił w jej twarzy. Wciąż była nieznośnie piękna.
- Olana? Naprawdę dałaś się mu OLAĆ? Wow. A podobno fetysze to nie Twoja bajka - czy on właśnie się z niej nabija? Tak. Dlaczego? Bo ona olała go wcześniej. I niezaprzeczalnie poczuł ulgę. I satysfakcję. I radość. Dzięki Ci Prior za bycie tak ślepym chujkiem, że to tego dopuściłeś. Naprawdę wielki props.
- Skoro już umiesz w fetysze to może pójdziemy w sobotę do Hogsmeade? - przechylił lekko głowę uważnie się w nią wpatrując. No dalej Blake, chodź chodź!
Blake Blackwood
Blake Blackwood
Liczba postów : 7
Data przyłączenia : 22/12/2016

Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck Empty
PisanieTemat: Re: Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck   Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck EmptyCzw Mar 09, 2017 11:06 pm

Podobno istniało specjalne miejsce w piekle dla ludzi, którzy mówią "pieniążki". Blake kiedyś nawet słyszała, a słyszała to chyba w radiu, gdy akurat produkował się jakiś domorosły znawca ludzkich cech, że jak ktoś tak będzie notorycznie zdrabniał to jakże ważne i poważne słowo, to owe pieniążki się go trzymać nie będą. Enzo o tym nie słyszał?
Pannie Blackwood utkwiło w pamięci to wszystko, co wtedy usłyszała i jakoś kurczowo się tego trzymała. Nie sprawiało to wcale, że nagle magicznym sposobem stawała się bogata ale coś w tym musiało być - jakimś cudem w ostatnim czasie nie narzekała na brak gotówki. Co prawda nie mogła sobie pozwolić na wszystko co chciała, ale kiedy miała ochotę na kremowe piwo u madame Rosmerty to szła na kremowe piwo do madame Rosmerty, a kiedy pomyślała, że akurat zjadłaby lizaka puszczającego parę z uszu od Zonka to po prostu szła po lizaka puszczającego parę z uszu do Zonka. Proste. I nawet już szatę miała nową a nie szytą przez matkę. Puchonka będzie musiała kiedyś zdradzić ten sekret podświadomości Romulusowi, a nóż dzięki niemu chłopakowi uda się szybciej na swoją miotłę uzbierać?
- Zgadzam się z twoją matką co do palenia, ale reszta? To już nie byłby Enzo tylko jakaś nędzna podróba - powiedziała, gdy chłopak wyjawił jej warunki postawione przez rodzicielkę krukona. Nie, żeby była jakąś super przesadną przeciwniczką papierosów. Te magiczne nawet nie śmierdziały tak jak te mugolskie, zamiast tego wytwarzając wspaniałą czasami woń wanilii czy czekolady, aczkolwiek były tak samo niezdrowe i o to właśnie pannie Blackwood chodziło. Szkoda, by Enzo truł się tym badziewiem już w tak młodym wieku. - Rzuciłbyś. Zaoszczędzisz przy tym kasę na miotłę, dwie pieczenie na jednym ogniu. Ja to mam łeb - posłała mu oczko puszczając mimo uszu fragment o porządnych dziewczynach, które mogłyby się za nim zacząć oglądać.
Prawda była taka, że te porządne i tak już się oglądały, tylko po prostu nie interesowały one Enzo. Nie wiem, może przypominały mu Blake, a może wydawały się zbyt nudne, albo jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności po prostu miały małe cycki - wodziły za przystojnym Włochem oczami ale bez wzajemności. Bywa. Wojna o serce Romulusa nieustannie toczyła się między dwiema tylko niewiastami, a jedną z nich oczywiście była puchonka Blake. Startowała trochę z przegranej pozycji bo Audrey Enzo znała o wiele lepiej i o wiele dłużej, na dodatek byli z tego samego domu, łączyła ich ta sama pasja ale coś w tej niepozornej dziewczynie z warkoczami musiało być, skoro Włoch swego czasu poświęcił jej aż tyle swojej drogocennej uwagi. Blackwood już nawet do końca nie potrafiła sobie odpowiedzieć na pytanie dlaczego tak długo odrzucała awanse chłopaka, mało tego, dlaczego w ogóle przestała się z nim spotykać. Gdy teraz tak spoglądała na niego, gdy chował do kieszeni monetę, którą od niej otrzymał zdała sobie sprawę, że tęskniła za nim przeokropnie i chyba dobrze by było skorzystać z okazji, że znów rozmawiają tym bardziej, że rywalka już dawno zniknęła z pola widzenia.
- Oddasz w naturze - skwitowała.
Mógłby ją pocałować. Blackwood nie pragnęła teraz niczego innego. To prawda, że opierała się pozostaniu z nim sam na sam kiedyś jak tylko mogła ale to nie znaczy, że nie była świadoma chemii, jaka się między nimi tworzyła. Już nawet w ogóle nie myślała o tym jak twardo miała pod dupą mimo siedzenia na marynarce chłopaka. W jej głowie brzmiało tylko jedno zdanie, jak mantra, tęsknię za tymi ustami... I właśnie tyle by było z odpuszczania sobie facetów do końca tego stulecia. Dopiero co przeżyła zawód miłosny ale z drugiej strony z Priorem nigdy nie łączyło ją to co z Enzo. Z Enzo było poważniej. Tak doroślej. Tak... normalniej.
- Nie płakusiaj - powiedziała, gdy wyraził niezadowolenie z faktu, że to z jej inicjatywy zakończyła się ich relacja. Osoby takie jak ten chłopak zawsze spadają na cztery łapy i Blake wątpiła, by długo po niej rozpaczał. Do miłości było im jeszcze daleko, poza tym byli szczylami. Nie ona pierwsza i pewnie nie ostatnia, która złamała serce biednemu Romulusowi. - Ale faktycznie, to Twoja zasługa. Widzisz, ja też mam u ciebie dług, którego nigdy nie spłacę - zauważyła.
Enzo zmienił ją diametralnie. Z zahukanej szarej myszki stała się trochę bardziej pewną siebie dziewczyną, która nie boi się świata. I tak miała wiele kompleksów ale nauczyła się z nimi żyć.
Ominęła kompletnie temat Jonathana. Reakcja Enzo skutecznie zniechęciła ją do dalszych wynurzeń i zwierzeń. Za to to, co padło z ust chłopaka potem... póki co, w pełni wynagradzało chwilowy brak pocałunku.
- Tak się składa, że w sobotę jestem bardzo zajęta - powiedziała, choć oczywiście kompletnie nie była...
Sponsored content

Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck Empty
PisanieTemat: Re: Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck   Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck Empty

 

Ławeczka obok popiersia Celestyny von Pshtryck

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Mapa Huncwotów :: 
Hogwart
 :: VI piętro
-